[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przecież Amanda w nic nie gra, tatusiu - zaprotestowała Jessie.
- Masz rację, skarbie, plotę bzdury - przyznał, nie spuszczając wzroku z
Amandy.
Odłożyła na talerz dokładnie obgryzioną kość, wstała i błyszczącymi od
tłuszczu ustami czule cmoknęła w czubek głowy Jessie i Lisę.
- Dzięki za to, że lubicie, gdy jestem z wami, dzieciaki - powiedziała
konspiracyjnym szeptem.
- Proszę bardzo - odparła Jessie.
Lisa zajęła się pasiastym pudełkiem, sprawdzając, czy znajdzie w nim
jeszcze jedno smakowite udko.
Jordan z żartobliwym uÅ›miechem wciąż patrzyÅ‚ na AmandÄ™·
Wrzuciła papierowy talerz do kosza na śmieci, oparła się o zlew i
skrzyżowała ramiona.
- Coś mi się wydaje, że nikt z was nie wierzy w moje talenty kulinarne -
stwierdziła. - Chyba muszę zacząć gotować, zanim znudzą się wam dania z
KFC.
Jej deklarację skomentował tylko Gershwin, który z radosnym
miauknięciem wbiegł do kuchni, najwyrazniej zwabiony zapachem kurczaka. N
a widok kota dziewczynki zapiszczały z uciechy i zerwały się od stołu,
zapominając o skończeniu posiłku.
Niezadowolony z faktu, że nie dostał kurczaka, Gershwin chyba się
obraził, bo zignorował towarzystwo i wymaszerował z kuchni.
Lisa i Jessie ruszyły za nim w pościg.
- Chodz do mnie - szepnÄ…Å‚ Jordan do Amandy, gdy zostali tylko we dwoje.
Posłusznie zbliżyła się do niego - jak zwykle nie potrafiła mu się oprzeć.
- Nie mam ani krzty silnej woli, gdy w grÄ™ wchodzi twoja osoba -
mruknęła, pozwalając mu posadzić się na kolanach.
- To dobrze - stwierdził z szerokim uśmiechem. - Wyjdziesz za mnie,
Mandy?
Przekrzywiła głowę i zrobiła poważną minę.
- Tak - powiedziała. - Ale przecież postanowiliśmy poczekać, dać sobie
trochÄ™ czasu &
- Mieliśmy go wystarczająco dużo. Kocham cię i to się nigdy nie zmieni.
Pocałowała go w usta, uradowana tym oświadczeniem.
Mogłaby słuchać takich słów bez przerwy. Brzmiały w jej uszach jak
najpiękniejsza melodia.
- Skoro się nie zmieni, to nie musimy się śpieszyć - zauważyła z przekorą
w głosie.
Jordan zwiesił głowę i oparł ją na piersiach Amandy, udając, że jest
załamany.
- Wiesz, jak się będę czuć, gdy ty zostaniesz tutaj, a ja wrócę wieczorem
do domu? - zapytał płaczliwym tonem.
Oparła brodę o czubek jego głowy.
- Jakoś to przeżyjesz - zapewniła. - Potrzebuję kilku miesięcy, żeby
wszystko pozałatwiać i rozkręcić interes.
Jordan westchnął ciężko.
- No dobrze & - jęknął tak rozpaczliwie, że Amanda roześmiała się
głośno.
Sięgnął pod jej bluzkę i ujął pierś. Amanda poruszyła się i zaprotestowała
cicho, ale kiedy Jordan zaczął prowokująco drażnić kciukiem sutek, przeszedł
ją dreszcz podniecenia. Postanowiła iść na kompromis.
- Powiedzmy, że zdecydujemy się postępować & elastycznie -
zgodziła się z westchnieniem, targana sprzecznymi uczuciami.
- Rzadko będziemy tylko we dwoje - kusił, nie przerywając pieszczot. -
Gdybyśmy się pobrali, byłoby najzupełniej naturalne, że zawsze śpimy w tym
samym łóżku. Co ty na to? - Odchylił
brzeg koronkowego stanika i położył dłoń na nagiej piersi Amandy.
- Jordan & - szepnęła. - Przestań, przecież zaraz mogą tu przybiec twoje
dzieci.
W salonie któraś z dziewczynek właśnie włączyła telewizor.
Rozległy się głośne dzwięki piosenki, rozpoczynającej ulubioną
kreskówkę Jessie i Lisy. Jordan był pewien, że obie za żadne skarby świata
nie ruszÄ… siÄ™ teraz sprzed ekranu.
- Uwielbiają ten serial. Nic nie zmusiłoby ich do rezygnacji z oglądania -
powiedział, podwinął bluzkę Amandy i ucałował jej pierś.
Wiedziała, że powinna wstać z jego kolan, ale oczywiście tego nie zrobiła.
Zdołała tylko trochę odwrócić się w bok, aby móc widzieć wejście do salonu.
Siedząc w tej pozycji, niechcący ułatwiła Jordanowi dostęp do swoich piersi.
Nie omieszkał wykorzystać tej okazji i z zapałem się nimi zajął, przyprawiając
Amandę o przyśpieszony oddech.
Ale gdy rozkosznie westchnęła, poprawił jej stanik i starannie obciągnął
bluzkę. Amanda otworzyła oczy, zaskoczona tym, że przestał. Uśmiechnął się i
dał jej lekkiego klapsa.
- Już pózno - oświadczył, ziewając ostentacyjnie. Dzieci powinny znalezć
się w łóżkach. Muszą się wyspać, więc lepiej zabiorę je do domu.
Posłała mu niechętne spojrzenie.
- Jordanie Richards - wycedziła rozjuszona - celowo mnie podnieciłeś,
żebym wiedziała, co tracę.
Uśmiechnął się szeroko, zdjął ją z kolan i postawił na podłodze.
- Zgadłaś, skarbie - przyznał z zadowoloną miną. - Sama przyznaj, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates