[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Grzebała w torbie, szukając zdjęcia. Nie miała ochoty na rozmowę z
nieznajomym. Mężczyzna wskazał na gazetę, którą trzymał w ręku. W
tym momencie Meg pojęła, dlaczego tak uporczywie się jej
przyglądał. Na pierwszej stronie widniała jej fotografia; stała u boku
Luki, szeroko uśmiechnięta. Widząc swoją rozpromienioną twarz,
sama z trudem się rozpoznała.
- To pani? Tak? - spytał mężczyzna.
- Nie. - Meg pokręciła przecząco głową. - Po prostu kobieta na
zdjęciu jest trochę do mnie podobna.
187
anula
ous
l
a
and
c
s
Na szczęście uwagę mężczyzny odwrócił hydro-plan lecący
nisko nad lśniącą taflą wody. Wszyscy pasażerowie na górnym
pokładzie obserwowali, jak maszyna schodzi do lądowania. Meg było
to obojętne. Poczuła ulgę, kiedy mężczyzna z gazetą przeprosił ją i
sięgając po aparat, ruszył do relingu, by pstryknąć kilka zdjęć. Bardzo
dobrze, nie potrzebuje towarzystwa.
Po chwili, nie potrafiąc poskromić ciekawości, obróciła gazetę w
swoją stronę. Patrząc na fotografię, wprost nie mogła uwierzyć, że to
było zaledwie wczoraj. %7łe rozpromieniona twarz na zdjęciu należy do
niej; że obok stoi Luca, który spogląda na nią z dumą i miłością w
oczach. Czy to możliwe, aby ten dobry, czuły mężczyzna i ten potwór,
który na nią rano krzyczał, był tym samym człowiekiem?
Scandalo al Palazzo.
Nagle oderwała wzrok od uśmiechniętej pary na zdjęciu.
Skandal? Jaki skandal?
Może niektórzy goście rzeczywiście ciut za dużo wypili, ale jeśli
ktokolwiek rozrabiał, to raczej po północy, kiedy gazety trafiły już do
drukarni.
Coraz bardziej zaintrygowana - czyżby coś wczoraj przegapiła? -
Meg przewróciła stronę. I zamarła z przerażenia.
Nieważne, że artykuł był napisany po włosku, a ona włoskiego
nie znała. W tym wypadku jeden mały obrazek mówił więcej niż
tysiąc słów. Z drugiej strony gazety spoglądało na nią kruche,
wychudzone dziecko, którym niegdyś była. Zdjęcie, które zawsze
przy sobie nosiła, by pamiętać o przeszłości, teraz znajdowało się na
188
anula
ous
l
a
and
c
s
widoku publicznym. Wszyscy mogli je zobaczyć. I nagle zrozumiała,
że wcale nie zgubiła fotografii. Fotografię jej skradziono.
Kiedy tak siedziała sama przy stoliku, dumając nad
niesprawiedliwością losu i próbując doszukać się w tym sensu, dokoła
zapadła głucha cisza. Statek zatrzymał się na środku morza, silniki
zgasły.
- Signorina Donovan?
Słysząc wahanie w męskim głosie, Meg oderwała spojrzenie od
zdjęcia w gazecie. Zdumiała się, skąd kapitan zna jej nazwisko.
- Przepraszam, że pani przeszkadzam... To naprawdę dość
niezwykła sytuacja... - Wskazał za siebie na hydroplan, który kołysał
się łagodnie na wodzie.
Meg zmarszczyła czoło, starając się skupić. O co chodzi? Co
takiego kapitan usiłuje jej powiedzieć?
Może zdarzył się jakiś wypadek, może powinna usunąć się na
bok? Zgarnąwszy ze stolika gazetę i torebkę, spróbowała się podnieść.
Nogi miała jak z waty, ledwo była w stanie ustać. Poruszyła ustami,
lecz nie potrafiła wydać z siebie żadnego dzwięku. Wyczerpany umysł
nie rejestrował tego, co się dzieje.
- ... pyta, czy nie zechciałaby go pani odwiedzić? - ciągnął
kapitan. - Mamy motorówkę, która mogłaby panią zawiezć. I
oczywiście poczekalibyśmy na...
- Przepraszam - przerwała mu. - Kto pyta?
- Następca tronu, książę Fierezza - odparł kapitan.
189
anula
ous
l
a
and
c
s
Kiedy Meg nie zareagowała tak, jak powinna, kiedy zamiast
ucieszyć się, osunęła się z powrotem na krzesło, głos kapitana stał się
bardziej natarczywy.
- Signorina, proszę za mną. Zaprowadzę panią do motorówki.
Książę wyraznie prosił, żeby...
- Nie.
Nie obchodziło jej, że wszyscy pasażerowie robią zdjęcia
hydroplanu, że kapitan przestępuje nerwowo z nogi na nogę, że Luca
zdobył się na tak niezwykły gest i wylądował na wodzie obok statku.
Nie obchodziło jej to, ponieważ nie miała mu nic do powiedzenia.
Nic a nic.
- Ależ, signorina, nie może pani odmówić naszemu księciu...
- No właśnie - weszła kapitanowi w słowo. - Luca Fierezza to
wasz książę, nie mój. Nie mam najmniejszej ochoty na jego
towarzystwo. - Odchrząknęła. W gardle całkiem jej zaschło. Och, jak
bardzo żałowała, że nie kupiła tej butelki wody. I nie wynajęła
maleńkiej kabiny. Przynajmniej byłaby z dala od ciekawskich
spojrzeń. - Nie zamierzam opuścić tego statku - oświadczyła. - Proszę
przekazać księciu tę wiadomość i możemy ruszać w drogę.
Na twarzy kapitana odmalował się szok i niedowierzanie.
Najwyrazniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zrozumiał jednak,
że niczego nie wskóra, kiedy Meg dumnym krokiem skierowała się do
baru. Ani razu nie obejrzała się za siebie. Próbowała nie myśleć o
tym, co za sobą zostawia, lecz skupić się na przyszłości.
190
anula
ous
l
a
and
c
s
W wieku dwudziestu pięciu lat i czterech miesięcy wreszcie
osiągnęła pełną dojrzałość. Nie żeby wcześniej była niedojrzała.
Nigdy nie chowała głowy w piasek, nie unikała odpowiedzialności za
swoje czyny, wprost przeciwnie. Ale dotychczas to życie rozdawało
karty.
Teraz, stawiając czoło przeszłości, gotowa była zamknąć pewien
rozdział swojego życia i podjąć nowe wyzwanie. Nie, nie była
idealna, miała wady i popełniała błędy, ale odtąd nie pozwoli sobie na
uległość. Teraz wszystko się zmieni. Sama będzie podejmować
decyzje, nie oglądając się na innych.
- Uno champagne, grazie - powiedziała do barmana.
Co z tego, że jest przed dwunastą? Co z tego, że książę Niroli
czeka na nią w samolocie?
Co z tego, co sobie inni o niej pomyślą?
Wróciwszy do stolika, usiadła, rozłożyła serwetkę na kolanach i
pociągnęła łyk szampana, następnie wzięła głęboki oddech i
uśmiechnęła się do świata.
Nagle usłyszała za sobą znajomy głos.
- Mogę się przysiąść?
Skoro wylądował na wodzie, nie powinna się dziwić, że dotarł
również na pokład statku. Nie zmieniając wyrazu twarzy, wskazała
Luce krzesło. Na widok jego zdumionej miny poczuła lekką
satysfakcję.
Ponieważ żaden członek rodziny królewskiej nigdy nie gościł na
jego statku, kapitan szybko wydał odpowiednie dyspozycje. Najpierw
191
anula
ous
l
a
and
c
s
poprosił gapiów o przejście na rufę, by książę miał nieco prywatności.
Stamtąd jednak pasażerowie nadal robili zdjęcia i obserwowali z
zaciekawieniem, co się dzieje na dziobie. Następnie zamienił słowo z
kelnerem. Ten po chwili wyjął z rąk Meg plastikowy kubeczek,
postawił na stoliku dwa kryształowe kieliszki i napełnił je wybornym
szampanem. Wkrótce pojawiła się przed nimi taca z przekąskami.
Luca skinął w podzięce głową, po czym lekko zniecierpliwiony dał
znać, że pragnie zostać z Meg sam na sam. Personel pośpiesznie się
oddalił.
- Jak się czujesz? W porządku? - spytał z wahaniem, zerkając na
leżącą obok gazetę.
- A co? yle wyglądam?
- Nie, wprost przeciwnie - odparł zdziwiony. -Widziałaś...
- Gazetę? - dokończyła za niego. - Owszem. Oczywiście nie
czytałam artykułu, ale wyobrażam sobie jego treść. Szokująca
przeszłość przyszłej królowej: od głodu do przepychu".
- Spodziewałem się, że... - zaczął i znów urwał.
- %7łe co? - Wbiła w niego lodowate spojrzenie. - %7łe zastaniesz
mnie w kabinie, zwiniętą w kłębek na łóżku? Albo z palcami w
ustach, pochyloną nad kiblem?
- Meg, proszę cię! - Wyciągnął do niej rękę, ale nie zamierzała
dać się uciszyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates