[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mindy. Jak tylko wyrównuję rachunki.
Po tych słowach wyszedł z kuchni i zniknął w korytarzu. Beth wstała od stołu.
- Chodz, Mindy. Pójdziemy się spakować. Chyba nadużyłaś dzisiaj gościnności tego
domu. - Zwróciła się do Rachel.
- Tak się cieszę, że Chance znalazł sobie wreszcie odpowiednią partnerkę. Zbyt długo
był sam. Ciągle rzucało nim to tu, to tam i nigdy nie miał własnego domu. Coś mi się jednak
wydaje, że wreszcie dojrzał do tego, żeby się ustatkować. Nabrałam takich podejrzeń, kiedy
wziął się do remontu domu. Twoja obecność tutaj utwierdza mnie tylko w tym przekonaniu. -
Uśmiechnęła się ciepło. - Z przyjemnością powitam cię w gronie rodziny. Proszę, nie osądzaj
nas po Mindy.
- Mamo! - Melinda zaszlochała rozdzierająco. - Nikt mnie nie rozumie - rzuciła,
wybiegając z kuchni.
Beth westchnęła i potrząsnęła smutno głową.
- Powtarzam sobie, że nadejdzie dzień, kiedy ta dziewczyna wreszcie wydorośleje. Ale
może tylko się oszukuję. Do widzenia, Rachel. Dbaj o Chance'a. Potrzebuje kogoś, kto go
pokocha. Zdecydowanie za długo żył samotnie.
- Nie jestem pewna, czy on kogoś takiego chce, Beth - powiedziała Rachel. - Wydaje
się samowystarczalny.
- %7ładen mężczyzna nie jest całkowicie sobą bez kobiety. Prawda jest taka, że kobiety
prędzej mogą się obejść bez mężczyzn niż na odwrót. Jestem przekonana, że Chance jest na
tyle inteligentny, żeby wiedzieć, że cię potrzebuje. - Beth uśmiechnęła się nagle. - W każdym
razie jest na tyle bystry, by wiedzieć, że cię pragnie.
- To jest takie zawstydzające - szepnęła Rachel.
- Nie powinnaś się czuć zawstydzona - pocieszyła ją Beth. - Niestety, delikatność nie
należy do mocnych stron Chance'a. Jest bardzo otwarty i bezpośredni. Nie należy też do
cierpliwych. Uważaj na siebie, kochanie. Liczę, że niedługo znów się zobaczymy. Obiecuję
trzymać Mindy z dala od was.
- Dziękuję. Będę ci wdzięczna.
Godzinę pózniej Beth i Melinda były już w drodze. Wcześniej Chance i Roarke
usunęli wspólnymi siłami powalone drzewo. Obaj mężczyzni wydawali się wręcz
zaprzyjaznieni. Po uporaniu się z drzewem, Chance zaprowadził Roarke'a do nieczynnej
łazienki, skąd wynurzyli się dopiero w porze lunchu. Podczas posiłku w dalszym ciągu
rozmawiali o hydraulice, aż w końcu koło pierwszej Roarke oznajmił, że musi już jechać.
- Przepraszam za Mindy - powiedział do Rachel. - To miłe dziecko, ale musi jeszcze
wydorośleć.
Rachel uśmiechnęła się i skinęła mu głową na pożegnanie.
- Rachel świetnie to rozumie - wtrącił Chance. - Sama ma podobną młodszą siostrę. -
Wyciągnął rękę do Roarke'a. -Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co. Choć tak mogłem ci odpłacić za kłopoty związane z naszym pobytem.
Mężczyzni uścisnęli sobie dłonie i Roarke wsiadł do samochodu. Rachel stała na
werandzie obok Chance'a i patrzyła za odjeżdżającym.
- To bardzo sympatyczny chłopak.
- O tak. Moim zdaniem za dobry dla Mindy.
- Ona w końcu wydorośleje - pocieszyła go Rachel.
- Być może. - Chance był sceptyczny. Spojrzał na zegarek i wszedł do domu. - Muszę
już jechać. Mam do załatwienia parę spraw w mieście.
- Jakich spraw? Myślałam, że będziemy mogli porozmawiać. Jest tyle rzeczy do
omówienia.
- Chciałaś porozmawiać o nas?
Spojrzał na nią zagadkowo, szukając kluczy w kieszeni.
- Między innymi. Jak również o sprawie mojej siostry.
- Nie martw się o nią. - Wziął portfel ze stolika w holu i ruszył do drzwi. - Wszystkim
się zajmę.
- Znajdziesz dowody, że to nie ona sprzedawała tajemnice firmy? - Rachel wybiegła
za nim przed dom.
- Powiedziałem, że się tym zajmę. - Otworzył drzwiczki samochodu i odwrócił się,
żeby na nią spojrzeć. - Muszę najpierw obalić jej wersję wydarzeń, ale z twoją pomocą nie
powinno to być trudne.
- Dziękuję - szepnęła wzruszona, a po chwili spytała: - Dokąd jedziesz?
- Zobaczyć się z Braxtonem.
- Z Braxtonem! - Rachel zaniepokoiła się nie na żarty. - Co chcesz zrobić?
- Pozbyć się go. Facet jest natrętem. Przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Ale, Chance... Podniósł na nią wzrok.
- Zapomnij o Braxtonie. Jest coś ważniejszego, o czym chciałbym, żebyś pomyślała,
kiedy mnie nie będzie.
- Ale...
Uciszył ją niecierpliwym ruchem dłoni.
- Wydaje mi się, że musisz sama przemyśleć pewne sprawy. Zbyt długo bawiliśmy się
w chowanego. Najwyższy czas, żeby wszystko sobie wyjaśnić.
- Ale...
- Chcę, żebyś się dobrze zastanowiła, czy powinnaś tu być, kiedy wrócę.
Rachel poczuła, jak uginają się pod nią kolana. Popatrzyła na niego zaszokowana.
Chance nie zwracał uwagi na jej zaniepokojenie.
- Jeśli tu będziesz, kiedy wrócę, uznam to za dowód, że mnie pragniesz i że chcesz
związać swoje życie z moim. Jeśli cię nie będzie, będę wiedział, że chcesz się z tego
wyplątać. Ale pamiętaj, jeśli chcesz odejść, zrób to teraz, bo nie dam ci już drugiej szansy.
- Ale, Chance,., - Rachel nie wiedziała co powiedzieć.
- Tylko w swoim wyborze nie kieruj się sprawą Gail. Daję ci słowo, że zrobię, co w
mojej mocy, żeby jej pomóc, bez względu na to, co postanowisz w naszej sprawie. Wierzysz
mi?
- Wierzę ci, Chance, ale zaczekaj. Musimy o tym porozmawiać. Nie rozumiem, do
czego zmierzasz.
- Oczywiście, że rozumiesz. Chcę cię zmusić do zastanowienia się nad tym, co do
mnie czujesz.
- Ale co ty do mnie czujesz?
- Powiem ci, jak wrócę. Jeśli jeszcze tu będziesz. Zdecyduj się, Rachel. Ja nie mogę
tego zrobić za ciebie. Chcę wiedzieć, że łączy nas coś poważnego, a nie jakaś idiotyczna gra,
- Wrzucił bieg i skręcił kierownicę. - Boże, jak ja nie cierpię gier.
- Ale, Chance...
Musiała odskoczyć do tyłu, kiedy wóz ruszył z błotnistego podjazdu. Była zła, że
zostawił ją samą i w dodatku z takim problemem. Wydawało się jej, że nie są jeszcze gotowi
na podjęcie poważnych decyzji. Nie miał prawa stawiać jej ultimatum i zmuszać do wyboru,
skoro nie była nawet pewna jego uczuć.
Zbyt wiele między nimi zaszło, żeby mogła się szybko zdecydować. Czy Chance był
szczery, kiedy kochał się z nią minionej nocy, czy też chciał w ten sposób odpłacić jej za
zemstę, jaką mu szykowała?
Rachel potarła nerwowo ramiona i ruszyła w stronę werandy - Gdyby to połączenie
namiętności i czułości, jakie okazał wczorajszej nocy, miało być karą, to Chance musiał być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates