[ Pobierz całość w formacie PDF ]

minerałów.
- Na ile ich znam, to zamiast łykać witaminy, zaczęliby nimi handlować - odparł.
-Wróćmy jednak do opisu Carli.
Abby ciężko westchnęła.
- Nie mam pojęcia, kto mógłby to zrobić. Może nim być nawet któryś z moich
sprzedawców.
- Myślałem, że zatrudniasz głównie kobiety.
- W większości tak, ale mam też kilku sprzedawców mężczyzn.
- Jak to się stało, że zajęłaś się obnośnym handlem witaminami? - zainteresował się
Torr.
- Przez przypadek. Kiedy pewnego dnia do moich drzwi zapukała sprzedawczyni
kosmetyków, wpadło mi do głowy, że jeżeli ludzie tak chętnie kupują środki
upiększające, to pewnie nie mniej chętnie będą kupować środki poprawiające
samopoczucie. Zwłaszcza u nas, na zachodnim wybrzeżu, gdzie wszyscy mają
kręćka na punkcie dobrej kondycji fizycznej. Ten pomysł przyszedł mi do głowy w
momencie, gdy wiele się w moim życiu zmieniło i szukałam nowego zajęcia.
- Ja w podobnych okolicznościach zdecydowałem się na handel na giełdach
towarowych. Też potrzebowałem odmiany.
Abby miała ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o tej potrzebie odmiany. Była
ciekawa, czy również u niego zadecydowały względy osobiste, lecz z niejasnych dla
niej samej powodów wahała się, czy o to zapytać. Zanim zdążyła się zastanowić,
Torr wrócił do sprawy szantażu.
- Jeżeli człowiek, o którym mówiła Carla, jest twoim prześladowcą, to teraz już wie,
gdzie jesteś, więc można się spodziewać z jego strony następnego ruchu.
- O Boże, co ja zrobię, jeżeli nagle zadzwoni do drzwi i wyciągnie broń?
- Nie ma obawy.
- Skąd wiesz?
- Przezorny szantażysta stara się nie ujawniać tożsamości. Po co miałby ryzykować,
że ofiara zechce się go pozbyć, wynajmując płatnego zabójcę?
- Wiesz, to jest pomysł! Można wynająć kogoś, kto go zlikwiduje!
- Wynajmowanie takich ludzi ma także pewne złe strony - sucho zauważył Torr.
- Bo co? Za dużo kosztuje? Ale gra jest warta świeczki.
- Jak na przeciwniczkę przemocy, zrobiłaś się nagle strasznie krwiożercza. Zdajesz
sobie sprawę, co mówisz?
- Ach, po prostu pomyślałam, że to rozwiąże sprawę.
- Nie pomyślałaś, że po wykonaniu zadania nadal będziesz miała do czynienia z
zawodowym mordercą? A to rzecz nieporównanie poważniejsza od twoich
obecnych kłopotów.
- Chyba masz rację - przyznała markotnie.
- Nie martw się, Abby. Pamiętaj, że masz mnie.
- Właśnie ustaliliśmy, że się nie nadajesz na mordercę - spróbowała zażartować, lecz
gdy Torr nawet się nie uśmiechnął, szybko zmieniła temat. - Mamy tylko bardzo
niedokładny
opis człowieka oraz markę i kolor jednego z najpopularniejszych samochodów.
- Jednak coś wiemy. Nie wszyscy na twojej liście są chudymi żylastymi brunetami.
- To i tak niewiele da, a w dodatku nie wiadomo, czy akurat ten mężczyzna znalazł
się na liście.
- W każdym razie na pewno wkrótce wykona następny krok, który być może
dostarczy nam dodatkowych wskazówek. Jeśli się je umiejętnie przeanalizuje,
biorąc także pod uwagę znajomość ludzkiej psychiki, wiele będzie można się
dowiedzieć.
- Wydajesz się bardzo pewny swego - zauważyła.
- Miałem wiele okazji, żeby się tego nauczyć.
- Na giełdach towarowych?
- Nie, wcześniej, kiedy pracowałem w pewnej wielkiej korporacji. Na giełdach
towarowych działam dopiero od niespełna trzech lat.
Przez następne trzy dni nic się nie działo, toteż Abby zaczęła się uspokajać. Przyszło
jej nawet na myśl, iż obecność Torra zniechęciła szantażystę do podejmowania
dalszych kroków.
- Może się przestraszył, kiedy usłyszał, że mam towarzystwo i nie ma już do
czynienia z samotną kobietą - powiedziała podczas śniadania, smarując grzankę
dżemem.
Torr podniósł na nią wzrok znad gazety.
- W takim razie nadal powinnaś się mnie trzymać - zauważył z lekkim uśmiechem.
Ręka Abby zawisła na moment nad grzanką. Zachowujemy się jak para nawykła do
wspólnego spożywania posiłków, pomyślała i zrobiło jej się gorąco.
- Nie boisz się, że na dłuższą metę taki układ może być dla ciebie nużący? - zapytała.
Torr starannie złożył gazetę i odłożył ją na stół.
- Nie.
- Och! - Nie wiedząc, jak na to zareagować, z nieco przesadnym ożywieniem podała
mu świeżo posmarowaną grzankę. - Masz ochotę?
- Nie, dziękuję. - Podniósł do ust filiżankę i wypił trochę kawy, po czym zapytał,
patrząc jej prosto w oczy: - Abby, czy sądzisz, że po tym, co między nami było,
pogodzę się z myślą, że mogłabyś w podobny sposób usiąść do śniadania z innym
mężczyzną?
Abby, skonsternowana, odwróciła wzrok.
- Przecież nie mamy ze sobą romansu... i w ogóle... - szepnęła niepewnie.
- Ale kochaliśmy się. I będziemy się jeszcze kochać. Wiem nawet, że już niedługo
wejdzie nam to w zwyczaj. Po prostu w tej chwili nie chcę ci się narzucać -
oświadczył ze spokojną pewnością siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates