[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chodz ze mną - powiedział chłodno - opowiesz mi o Keoghu po drodze.
Nekromanta z łatwością biegł przez korytarze zamku. Wspinał się po schodach do prywatnego sektora
Borowica. Oficer z trudem nadążał.
- Zwolnijcie, towarzyszu, bo mi nie starcza powietrza, żeby cokolwiek powiedzieć - wysapał. Dragosani
biegł dalej.
- O Keoghu? - rzucił przez ramię. - Gdzie on jest? Kto go złapał? Przyślą go tutaj?
- Nikt go nie "złapał", towarzyszu - dyszał oficer. - Wiemy tylko, gdzie jest, to wszystko. Znajduje się w
NRD, w Lipsku. Przeszedł przez Checkpoint Charlie jako turysta. Nie ukrywa swej tożsamości - bardzo
dziwne. Jest w Lipsku od czterech czy trzech dni. Większość czasu spędza na cmentarzu. Pewnie czeka
na kontakt.
- Och? - Dragosani zatrzymał się na chwilę, rzucił wzrokiem na oficera i wyszczerzył zęby w uśmiechu. -
Mówicie "pewnie".
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
- Powiem wam, towarzyszu, nic nie jest pewne z tym draniem!
- Teraz szybko do mojego biura, wydam rozkazy - krzyknął Borys
Wpadli do przedpokoju gabinetu Borowica
- Waszego biura? - rozdziawił usta oficer.
Za biurkiem siedział sekretarz Borowica, młody mężczyzna w grubych okularach, przedwcześnie
łysiejący. Był zaskoczony. Dragosani wyrzucił kciuk w kierunku otwartych drzwi.
- Wynoś się. Poczekaj na zewnątrz. Wezwę cię w razie potrzeby.
- Co? - zaskoczony mężczyzna powstał z miejsca. - Towarzyszu Dragosani, protestuję, ja...
Borys sięgnął ręką przez biurko, chwycił sekretarza za lewy policzek, przeciągnął go po blacie,
rozsypując pióra i ołówki. Mężczyzna wydał cichy, skrzekliwy wrzask bólu. Dragosani obrócił nim w
kierunku drzwi, wycelował kopniaka i uwolnił.
- Poskarż się generałowi, jeśli go zobaczysz - rzucił - a teraz wykonuj moje rozkazy, bo zastrzelę!
Nekromanta przeszedł przez stare biuro Borowica, oficer dyżurny podążał za nim. Dragosani opadł w
fotelu za biurkiem, spojrzał na oficera.
- Dobrze, kto śledzi Keogha?
Oficer dyżurny, zbyt przestraszony, jąkał się zanim coś wykrztusił.
- Ja... ja... my... GREPO - uspokoił się w końcu. - Grenzpolizei, niemiecka policja graniczna.
- Tak, tak - wiem, co to GREPO - huknął Borys. Pokiwał głową. - Dobrze. Ci są niezli, tak mi
mówiono. A teraz moje rozkazy w imieniu Borowica: ująć Keogha, jeśli możliwe - żywego. To właśnie
rozkazałem wczoraj, nie lubię się powtarzać.
- Nie mają podstaw do zatrzymania, towarzyszu - wyjaśnił oficer dyżurny. - Nie jest poszukiwany,
dotychczas nie złamał prawa.
- Podstawą zatrzymania jest... morderstwo - powiedział Dragosani - Keogh zabił naszego agenta w
Anglii. Musi zostać ujęty. Jeśli to okaże się niemożliwe - zabić! To także rozkazałem ostatniej nocy.
Oficer dyżurny poczuł się osobiście oskarżony, zaczął się usprawiedliwiać.
- Ale ci Niemcy, towarzyszu - ciągnął - wierzą jeszcze, że sami się rządzą, rozumiecie?
- Nie - odparł Borys - nie rozumiem. Skorzystaj z telefonu obok, połącz mnie z kwaterą główną
Grenzpolizei w Berlinie. Pomówię z nimi.
Oficer stał z otwartymi ustami.
- Ruszaj - rzucił - i zawołaj tu tego dupka. Wszedł sekretarz Borowica.
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
- Siadaj i słuchaj. Dopóki towarzysz generał nie wróci, ja tu rządzę. Co wiesz o zamku?
- Prawie wszystko, towarzyszu. - Mężczyzna był ciągle blady i przestraszony, trzymał się za policzek. -
Towarzysz generał powierzył mi wiele spraw...
- Ludzie?
- Nie rozumiem, towarzyszu Dragosani.
- Omiń to - huknął - żadnych towarzyszy. To strata czasu. Mów po prostu: Dragosani.
- Tak, Dragosani.
- Ludzie? - powtórzył nekromanta. - Ilu mamy ludzi? Tutaj! Teraz!
- Tu, na Zamku? Teraz? Bazowy personel esperów, może dwunastu ludzi ochrony.
- Możliwość mobilizacji?
- Istnieje.
- Dobrze, chcę mieć trzydziestu ludzi. Do piątej, najpózniej. Chcę tutaj naszych najlepszych telepatów i
jasnowidzów, łącznie z Igorem Władikiem. Czy to możliwe zebrać tych ludzi do piątej?
- W ponad trzy godziny? Tak, Dragosani, z pewnością - sekretarz potwierdził błyskawicznie.
- Ruszaj!
Borys został sam, usiadł na krześle, położył nogi na biurku. Myślał, co robić: "Jeśli Niemcy złapią
Keogha, szczególnie, jeśli go zabiją, to należy odrzucić możliwość jego udziału w wieczornym
zamieszaniu. Czy jednak na pewno? Ale przecież trudno pojąć, jak Keogh może się tutaj znalezć. Z
Lipska na Zamek Bronnicy w kilka godzin? Może lepiej skoncentrować się nad inną ewentualnością?
Ale jaką? Sabotaż? Czy zimna wojna ESP przybrała gorący charakter? Może zabójstwo Keenana
Gormleya przepaliło dotychczasowy bezpiecznik? Co może się zdarzyć na zamku? To miejsce to istna
twierdza - nawet pięćdziesięciu Ke-oghów nie dałoby sobie rady z zewnętrznym murem!"
Dragosani był zły na siebie - napięcie rosło, zmusił się, żeby już nie myśleć o Harrym. Nie - zagrożenie
musi przyjść z innej strony. Zaczął zastanawiać się nad systemem obronnym twierdzy.
Dotąd nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego umacniano zamek. Stary generał Borowic był żołnierzem,
zanim otworzył Wydział E, był ekspertem strategii, bez wątpienia miał swoje powody, zwracając
szczególną uwagę na bezpieczeństwo. Ale tutaj, pod Moskwą - czego się obawiał? Rebelii? Kłopotów z
KGB? A może była to pozostałość, słabość z żołnierskich czasów?
Zamek nie był jedynym umocnionym miejscem w ZSRR. Ośrodki kosmiczne, stacje badań atomowych,
laboratoria broni biologicznej i chemicznej - to były główne chronione obiekty, strzeżone jak zrenica oka.
Dragosani zawył - tak bardzo chciał mieć teraz Borowica na dole, w sali pokazowej, rozciągniętego na
stalowym stole, z wywieszonymi jelitami, z wszystkimi tajemnicami na wierzchu.
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
- Towarzyszu Dragosani - głos oficera dyżurnego, dobiegający z sąsiedniego pokoju rozwiał myśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates