[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzn mniej powściągliwych - powiedziała wtedy. Te
lekkomyślnie wypowiedziane słowa wróciły teraz do niej, nie
dając jej spokoju, i to teraz, kiedy była szczególnie podatna na
zranienie. Przypomniały się jej wszystkie jej wcześniejsze
pretensje, a obraz siebie samej, jaki pojawił się w jej myślach,
nie mógł się jej podobać. Bawiła się jego uczuciami, jak
dziecko bawi się zabawką, nie zastanawiając się ani przez
chwilę, że będzie się czuł odpowiedzialny, za to, co się stanie.
Dopiero teraz zaczynała zdawać sobie sprawę z tego, że
kochać kogoś, to o wiele więcej, niż mówić, że się go kocha, i
ta świadomość przeraziła ją. Brent równie łatwo mógł ją
zranić jak ona jego, a ten rodzaj podatności na ciosy wymagał
szczególnie troskliwej ochrony.
Joy wysunęła się z objęć Brenta i pomaszerowała włożyć
szlafrok. Zorientowała się, że wodzi po niej spojrzeniem i
wyczuła u siebie okruch cynizmu. Jak dziwnie było odczuć
nagle że nagość przyczynić się może do wzrostu
samoświadomości!
Stanęła przy oknie swego saloniku, czekając, aż Brent się
ubierze i podejdzie do niej. Zziębnięta zaczęła pocierać
dłońmi ramiona, by się jakoś rozgrzać. W zamyśleniu
zapomniała o Brencie, dopóki nie poczuła nagle dotyku jego
gorących rąk, palących ją poprzez rękawy szlafroka.
- Kochanie, nie opuszczaj mnie. Na miłość Boską, Joy,
ja...
Nie chciała delikatnej pieszczoty jego rąk. Nie pragnęła
pocieszenia, gdy zasługiwała tylko na jego wzgardę. Taka
była dumna ze swej dojrzałości, a wciąż jeszcze zachowywała
się jak egoistyczne, rozpieszczone dziecko. Kusząc go, by
przestał panować nad swym zachowaniem, wykorzystała
swoją wiedzę o jego miłości do niej, pragnąc usilnie zdobyć
to, czego chciała. Ale nie mogła okłamywać się dłużej, że
może przesądzać o przyszłości. Brent zrozumiał jej stosunek
do jego dziennikarskich podróży, o wiele lepiej, niż ona sama
to sobie uświadamiała. Ponieważ zawsze kuliła się ze strachu
na myśl o niebezpieczeństwach, którym musiał stawiać czoła,
odłączyła go w myślach zupełnie od pracy. W duchu aż
skręcała się z bólu, przypominając sobie, jak często w jej
wizjach Brent występował jako jej mąż wracający co dzień do
domu wieczorem po jakichś mglistych, bliżej nie określonych
zajęciach, by utulić ją w swoich ramionach.
Ale to nie miało być tak, jak sobie roiła. Miały być długie
okresy rozłąki, smutek, stale towarzyszący strach o jego
bezpieczeństwo. Z intuicją, która narodziła się w niej po ich
pierwszym fizycznym stosunku, zrozumiała teraz, że ich
miłość będzie wymagała od niej przyjęcia takiego trybu życia,
o którym nigdy dla siebie nie myślała i zdała sobie nagle
sprawę, że zawsze właśnie tego pragnęła uniknąć. Ugryzła się
w wargę, a z oczu popłynęły jej łzy spowodowane strasznymi
wyrzutami sumienia. Nie umiała pogodzić swojej
przejmującej chęci należenia do niego z poczuciem
odpowiedzialności, jakie powinna w sobie wzbudzić, stając się
jego kochanką. To ona była winna.
- Tak bardzo cię przepraszam, Brent - szeptała, starając
się powstrzymać łzy.
- Och, nie mów tak... - upominał ją, gładząc po głowie i
tuląc do siebie. - Musimy porozmawiać poważnie. Bardzo
chciałbym wiedzieć, o czym ty myślisz, co czujesz. Kiedyś
wykorzystywałem ciszę, by się w niej ukryć, ale nie teraz, Joy.
Kocham cię i chciałbym zatracić się cały w miłości do ciebie.
Nie każ mi cierpieć wstydu za to, że tak to czuję, kochanie...,
błagam!
- Ależ to ja właśnie jestem zawstydzona!
Skrzyżował ręce na jej ramionach, na powiekach czuła
falowanie jego oddechu, gdy mówił: - Może to wszystko stało
się dla nas za szybko, ale to, co zaszło w twojej sypialni,
dziecko, było takie cudowne, takie naturalne. Miałem
wrażenie, jakbym obudził się z jakiegoś nocnego koszmaru i
znalazł się bezpieczny w twoich ramionach. - Objął ją mocniej
i ciągnął dalej: - Wiesz, byłaś jedyną kobietą, którą kochałem
w moich marzeniach. Wiele razy zasypiając myślałem o domu
i zawsze wszystkie moje myśli skierowane były do ciebie.
Moje senne rojenia zaczynały się dość niewinnie, tęskniłem po
prostu za tobą, pragnąłem, byś była blisko. Ale dziś rano,
kiedy się obudziłem, wyciągając ramiona, by cię w nich
utulić, wszystko było tak, jak tyle razy przeżywałem w
wyobrazni. Wiesz, Joy, nienawiść do siebie samego to potężna
siła. Może zniszczyć najmocniejszego człowieka i daleki
jestem od tego, by sądzić, że ty coś o tym wiesz. %7łyłem tak,
by przekonać siebie samego, że nie potrzebuję niczego innego
poza fizyczną ulgą, jaką przynosi seks. - Mówił to z
poczuciem winy, przytknąwszy usta do zagłębienia poniżej jej
ucha. - Teraz uprzytomniłem sobie, że to twój obraz zawsze
nosiłem w sercu, że zawsze byłaś obecna w mojej duszy. Nie
każ mi nienawidzić się za to, że tak bardzo pragnę cię kochać.
Westchnęła, obróciła się w jego ramionach i pogłaskała go
po włosach na karku. - Czy myślisz, że mam ci za złe, że się
ze mną kochałeś?
- Co miałbym myśleć? - wyszeptał. Kiedy otworzyłaś mi
swe ciało tak ufnie jak serce. Pragnąłem cię tak bardzo...
Oderwała się od niego i z większym pośpiechem niż
sensem przebiegła przez pokój. Potknęła się o stolik do kawy i
z jękiem rzuciła się na kanapę. Z oczu popłynęły jej łzy.
Zciekały po jej policzkach, tworząc dwa strumyczki, które
niezręcznie rozcierała rękami.
- O Boże - powiedziała wreszcie, chwyciwszy się rękami
za pulsujące skronie. - Kiedy zobaczysz mnie taką, jaka
naprawdę jestem, a nie jako ukochaną fantazję, którą sobie
wymyśliłeś? - Westchnęła i potrząsnęła głową. - Już od dawna
nie jestem łatwowiernym dzieckiem, Brent. Jestem kobietą i
chciałam się z tobą kochać. To był mój jedyny realny plan na
przyszłość i dlatego wstydzę się. Ty jesteś silny i aż nadto
zdolny postępować zgodnie z własnymi aspiracjami. A ja
nawet nie wiem, jakie są moje. Skąd mogę wiedzieć, czy mam
dość siły i poświęcenia, których ty potrzebujesz u kobiety.
Okłamałabym nas oboje, gdybym powiedziała coś innego.
Usłyszała stłumiony przez dywan odgłos jego kroków i
podniosła głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. - Pewna jestem
tylko mojej miłości do ciebie - westchnęła.
Brent usiadł koło niej i położył rękę na jej dłoni. -
Bierzmy każdy dzień takim, jaki jest, Joy.
Emocjonalne napięcie jego głosu i czułość widoczna w
jego spojrzeniu uspokoiły ją, jak nic innego na świecie.
Powoli skinęła głową, a na jej ustach pojawił się uśmiech. -
Nie zrezygnowałeś ze mnie?
Jego palce zacisnęły się, spojrzał na nią z przejęciem. -
Cokolwiek się stanie w przyszłości, nigdy nie zapomnę o tym,
co mi dałaś.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates