[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uważał, że przypadły mu w udziale najpiękniejsze barwy losu. Czyż to nie
piękna historia? - spytała, z westchnieniem sięgając po kawałek papai.
84
R S
- Tak, ale to tylko historia.
- Co masz na myśli? - Megan nadal była pod urokiem dziejów sprzed
stu lat i uśmiechała się w zamyśleniu.
Luke odezwał się ostrzejszym tonem, niż zamierzał.
- Uważam, że to nieprawda. Masz bogatą wyobraznię. Przesiadujesz
na tych starych plantacjach, przychodzą ci do głowy różne pomysły i
kombinujesz...
- Sądzisz, że to zmyśliłam?
Zaklął w duchu, gdy ujrzał jej twarz, która w mgnieniu oka
postarzała się o dziesięć lat.
- Myślę tylko - zaczął ostrożnie - że wyobraznia prowadzi cię na
manowce. To wszystko jest po prostu nierealne.
- Uważasz, że powinnam zajmować się rzeczywistością.
- Nie to chciałem powiedzieć. - Luke wyciągnął dłoń, by wziąć ją za
rękę, lecz mu się nie udało.
- Pozwól sobie coś powiedzieć o rzeczywistości. - Z poszarzałej
twarzy Megan znikła wszelka radość. - Nigdy nie utraciłam z nią kontaktu.
Oczywiście nikt nie uwierzyłby, że doświadczam niezwykłych odczuć na
starych plantacjach, toteż nie zależy mi, by kogokolwiek w to
wtajemniczać. Wiedzą o tym jedynie ludzie, z którymi dorastałam, czyli
moja rodzina. - Wbiła wzrok w kubek z kawą. - Zapewne słyszałaś, że
mam opinię osoby niezależnej, pracującej własnymi metodami. Nigdy
nikomu o nich nie mówiłam. Dopiero ty postawiłeś tę kwestię jako
warunek współpracy.
Luke skrzywił się lekko. To prawda, że nalegał na ujawnienie jej
sposobu działania, ale teraz, gdy mu wszystko opowiedziała, po prostu nie
85
R S
wierzył. Co gorsza, nie ukrywał swego sceptycyzmu. Nie mógł zranić jej
bardziej.
- Kochanie, nie zamierzałem... Powstrzymała go, unosząc dłoń.
- Długo uważałam, że mówienie o tym innym ludziom jest
ryzykowne i nie warto tego robić. Aż do tej pory...
- Wzruszyła ramionami, a w jej oczach ukazał się ból. - No cóż, do
końca życia czegoś się uczymy.
- Megan... - zaczął z rozpaczą w głosie. - Nie chciałem cię urazić.
Myślę tylko...
- Jak byś mnie opisał? - przerwała mu ostro.
- Co?
- Gdybyś komuś o mnie opowiadał, jak byś wtedy mnie określił?
- Nie wiem. Piękna, pociągająca, ciepła, impulsywna, radosna...
- I kłamliwa?
- Ależ skąd? Przecież nigdy tego nie powiedziałem.
- Właśnie przed chwilą to zrobiłeś. Wypowiedziane cicho słowa
głęboko nim wstrząsnęły.
Wszystko zdarzyło się tak szybko, iż nie potrafił się odnalezć w tej
sytuacji. Minutę wcześniej byli kochankami, w pełnej harmonii jedli
śniadanie. A teraz Megan wykreślała go ze swego życia.
- Posłuchaj, kochanie... - zaczął, wyzywając się w myślach od
idiotów i rozpaczliwie próbując zrobić coś, co zmieniłoby wyraz oczu
dziewczyny. - To nie tak, chciałem tylko powiedzieć...
- W co wierzysz - dokończyła. - Ale nie ma sprawy. Widocznie
oczekiwałam niemożliwego.
- Najdroższa...
- Nie, nic z tego nie będzie. - Gwałtownie potrząsnęła głową.
86
R S
- Z czego? - zapytał, próbując ukryć uczucie wszechogarniającego
chłodu.
- Z nas jako pary. Powinnam była to przewidzieć, bo już raz się tak
zdarzyło. Nie panuję nad swoimi zdolnościami, Luke. Nie wiem, czy to
dobrze, czy zle, ale widzę rzeczy dla innych niedostępne, a należące do
przeszłości. Niektóre z nich mogę nawet pózniej udokumentować. Wstał
od stołu, ledwie panując nad sobą.
- O czym ty mówisz? Powiedz wyraznie, o co ci chodzi, żeby nie
było nieporozumień.
- W porządku. Nie chcę cię więcej widzieć.
Megan odetchnęła głęboko. Nie była tak spokojną jak udawała, lecz
jej wzrok niemal wbijał go w ścianę.
- Niezła propozycja w sytuacji, gdy czeka nas co najmniej roczna
wspólna robota.
- Chodzi o kontakty pozazawodowe, jeśli nadal chcesz, żebym dla
ciebie pracowała.
Luke zignorował ostatnią część zdania.
- To wszystko? - spytał z niedowierzaniem. - Wyrzucasz mnie, bo
powiedziałem coś na temat tego, co robisz?
Poczucie urazy, gniew, niemożność zrozumienia tego, co się
naprawdę dzieje, brzmiące w głosie Luke'a, wręcz poraziły Megan. Mocno
zacisnęła palce na kubku.
- Właśnie. Tylko że ja tego nie robię, bo ja tym jestem. Wiem, że
trudno w to uwierzyć, a jeszcze trudniej zaakceptować, ale to istota mojego
jestestwa. Jestem osobą o szczególnych predyspozycjach psychicznych i to
odróżnia mnie od innych ludzi.
- Na litość boską, kochanie...
87
R S
- Pozwól mi skończyć. To nie jest coś, co mogłabym odłożyć na bok
i udawać, że nie istnieje. Nie zrobiłabym tego, nawet gdybym mogła. I... -
Przerwała, spoglądając niepewnie na Luke'a.
- I co?
- Każdy mężczyzna, który chce być ze mną, musi zaakceptować tę
cząstkę mojej osobowości - skończyła głęboko poruszona.
- Jaki znowu  każdy mężczyzna"? - wyrzucił Luke przez zaciśnięte
zęby. - Jestem tylko ja. Więc o czym ty mówisz? Jeśli muszę to
zaakceptować, dobrze, akceptuję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates