[ Pobierz całość w formacie PDF ]

silnie uderzając łokciem w żebra. Odwraca się i widzi, że inny członek Bractwa zadaje
przeciwnikowi potężny cios w brzuch, po którym demon z piskiem koziołkuje w powietrzu.
Devon ze zdziwieniem spostrzega, że to wcale nie jakaś czarodziejka przyszła mu z pomocą.
To młody mężczyzna, łudząco podobny do Marcusa.
Devon uśmiecha się.
- Nie wszyscy męscy przedstawiciele Bractwa dają się omamić wiedzmie - mówi Devonowi
młody czarodziej.
Isobel stoi w dole, obserwując klęskę swoich demonów i wrzeszcząc wściekle:
- Nie! Nie! Nie!
- Prawdę mówiąc - odzywa się Devon, lądując tuż przed nią - myślę, że tak.
Nagle tuż przy nich pojawia się Gisele i owija złoty łańcuch wokół nadgarstków wiedzmy.
Gdy tylko Isobel zostaje spętana, nieliczne pozostałe demony znikają, wessane do swoich
Otchłani.
- Do następnego spotkania - mówi Devon Isobel, otoczonej przez zwycięskie czarodziejki.
Apostata nie odzywa się, tylko mierzy go wielkimi czarnymi oczami.
Devon widzi, jak wiedzma płonie na stosie. Zostaje skazana na śmierć jeszcze tego samego
dnia i królewski dwór nakazuje natychmiastową egzekucję. Mieszkańcy miasteczka świętują,
tańcząc na ulicach, zabawiani przez grajków, błaznów i kramarzy ze swymi tresowanymi
małpkami. Stojąc obok Wiglafa, Devon patrzy, jak prowadzą Isobel Apostatę na stos. Ona nie
odrywa od niego oczu. On dostrzega w nich nienawiść i żądzę zemsty. Potem zostaje podpalone
drewno i torf wokół pala. Płomienie trawią ciało wiedzmy.
Devona spotkał wyjątkowy zaszczyt: był jedynym czarodziejem Skrzydła Nocy,
obserwującym egzekucję. Bractwo nie chciało, by obecność wielu magów wzbudziła obawy
przesądnej ludności. W kronikach znajdzie się tylko krótka wzmianka o tym, że stracono
zdrajczynię. Jej imię nie zostanie wymienione w urzędowych rejestrach. Próżno będzie szukać tej
opowieści w historycznych książkach pana Weatherbyego.
Isobel wyzywająco spogląda na zwycięzców. Chociaż Devon dopiero za chwilę ujrzy ją
ulatującą z płomieni, z rękami rozłożonymi jak skrzydła szybującego ptaka, już wie, że czarownica
jeszcze nie została pokonana.
Ona wróci - za pięćset lat.
Devon kaszle, krztusząc się sadzą. Siada pod ścianą budynku, z daleka od ognia.
- Wszystko w porządku, mój młody przyjacielu? - Pyta Wiglaf.
- Chyba tak. - Devon wciąż czuje w ustach smak palonego ciała. - Po prostu niecodziennie
widuje się, jak ktoś płonie na stosie.
- Oczy czarodzieja Skrzydła Nocy muszą przywyknąć do takich okropności.
Devon krzywi się.
- Nie musisz mi tego mówić, Wiglafie. Widziałem gnijące ciała wstające z grobów. Oślizłe,
piekielne bestie kąsały mnie do kości. Możesz mi wierzyć, jestem przyzwyczajony.
Wiglaf uśmiecha się ze współczuciem.
- Droga maga nie jest usłana różami.
Devon chowa twarz w dłoniach.
- Chciałbym tylko wiedzieć, dlaczego to na mnie padło. Całe to szaleństwo... A ja wciąż nie
wiem, skąd pochodzę. Kim byli moi rodzice. Dlaczego to ja, chłopak z Coles Junction, utknąłem tu
w szesnastym wieku, walcząc z wiedzmami i demonami.
Wiglaf kładzie dłoń na jego ramieniu.
- Dziś wieczorem, podczas Witenagemotu, napotkasz wielu mądrych czarodziei. Może
któryś z nich zdoła ci pomóc.
- Widzisz, Wiglafie, chociaż bardzo chciałbym to zobaczyć, nie mogę tu zostać. Muszę
wracać do własnych czasów. Teraz, kiedy pomogłem pokonać Isobel tutaj, może będę dostatecznie
silny, żeby poradzić sobie z nią w przyszłości.
- Jeszcze nie, mój młody przyjacielu. Najpierw musisz złożyć raport przed radą.
- Przecież Cecily może już zginęła... - Devon milknie. - W porządku, zapomniałem. Nic jej
nie grozi, ponieważ jeszcze się nie narodziła.
- Właśnie. Tak więc musisz wziąć udział w zgromadzeniu. Jako jedyny przedstawiciel
Bractwa byłeś świadkiem egzekucji Apostaty. Musisz opowiedzieć o tym, że widziałeś, jak
powstała z płomieni.
Wracają do Keveldon House, żeby odpocząć. Devon zasypia na słomie i śni mu się ojciec.
Pomimo swej długowieczności - gdyż miał ponad trzysta lat, kiedy umarł na początku
dwudziestego pierwszego wieku - Ted March jeszcze nie żył w tych czasach. Po przebudzeniu
Devon czuje się bardziej samotny niż kiedykolwiek wcześniej.
Witenagemot odbywa się w wielkiej sali Hampton Court.
Król jest tak wdzięczny Bractwu za pozbycie się Isobel, że pozwolił im skorzystać ze
znajdującego się pod Londynem pałacu kardynała Wolseya. To wiele mil od Yorku, oczywiście,
więc zwyczajni ludzie musieliby jechać tam kilka dni konno, lecz dla czarodziei to żadna
przeszkoda. Gromadnie znikają z Yorku i zbierają się przed zbudowanym z czerwonej cegły
Hampton Court.
Devon przygląda się wszystkiemu z nabożnym podziwem. Wchodzą do wielkiej sali, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates