Maureen Child Czy to tylko szef 01 Biurowy romans (Romans biurowy) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najmniej jesteÅ› bliska pokochania go.
Eileen zachwiała się jak po mocnym ciosie. Miłość?
Przecież to nie ma nic do rzeczy.
- Głupstwa mówisz - oburzyła się, wróciła na kanapę
i chwyciła pojemnik z lodami.
MiÅ‚ość? Gdzie tam! Owszem, lubiÅ‚a Ricka. Nawet bar¬
dzo. Potrafił ją rozśmieszyć. Chętnie z nim rozmawiała.
ByÅ‚ inteligentny, miÅ‚y i... Dość, skarciÅ‚a siÄ™. Nie ma mo­
wy, żeby pokochaÅ‚a mężczyznÄ™, który nic do niej nie czu¬
je. Nie ma miłości bez wzajemności. Kto raz się sparzył,
ten na zimne dmucha, a ona miała fatalne doświadczenia.
Wepchnęła do ust peÅ‚nÄ… Å‚ychÄ™ lodów i nagle poczuÅ‚a pul¬
sujący ból. Porażone chłodem nerwy; kara za łakomstwo.
No i proszÄ™, wszystko siÄ™ sprzysiÄ™gÅ‚o przeciwko niej. Te¬
raz nie może się nawet raczyć ulubionym smakołykiem.
Odstawiła pojemnik na stół, spojrzała spode łba na babcię
potarła dłonią obolałe skronie.
- Nie kocham Ricka i nie zamierzam wychodzić za
mego za mąż tylko dlatego, że jego zdaniem to świetny
pomysł.
120 MAUREEN CHILD
- WpoiÅ‚am ci pewne zasady, moja droga - przypo­
mniała babcia. Doskonała zagrywka: proste słowa, cichy
i spokojny głos, ton lekkiego rozczarowania. - Twoje
dziecko zasługuje na lepszy los.
- Będzie miało mnie, ciebie i Bridie.
- A ojciec? Twoim zdaniem jest zbędny?
Przyszłemu ojcu wypruję flaki, kochana babuniu, za to,
że poleciał do ciebie na skargę, pomyślała mściwie.
Rick od razu wiedział, że to Eileen go odwiedziła. Gdy
zaraz po pracy wybraÅ‚ siÄ™ z wizytÄ… do Maggie, miaÅ‚ Å›wia¬
domość, że czeka go potem koszmarna awantura, ale choć
spodziewał się, że Eileen wpadnie do jego domu niczym
chmura gradowa, przestraszył się, widząc grozny błysk
w zielonych oczach. Bez słowa poszła za nim do salonu,
ale czuł, że dyszy żądzą zemsty. Stanęła pośrodku jasno
oświetlonego pokoju. Za oknami było już całkiem ciemno.
Rick miał wrażenie, że podobny mrok panuje w jego sercu
od chwili, gdy Eileen wyszÅ‚a z biura i zostawiÅ‚a go same¬
go, jakby miała całkiem zniknąć z jego świata.
- ZachowaÅ‚eÅ› siÄ™ podle, Hawkins! - krzyknęła, odwraca­
jąc się tak szybko, że ruda kitka końskiego ogona na moment
zasłoniła jej twarz. - To nie fair, że poszedłeś do babci.
- Wiem. - Zamknął drzwi i poszedł za nią do pokoju.
Wcisnął ręce w kieszenie spodni, bo korciło go, żeby
chwycić ją w ramiona. - Tonący brzytwy się...
- Nie przestrzegasz reguÅ‚ gry - przerwaÅ‚a ostro. - Za¬
pamiętam to sobie.
ROMANS BIUROWY 121
- Nie dałaś mi wyboru. - Po wyjściu Eileen postanowił
sobie, że nie cofnie siÄ™ przed niczym, byle tylko jÄ… prze¬
konać. Nie mógł pozwolić, żeby odeszła, i udawać, że
wszystko jest w porzÄ…dku.
- Dlaczego polazÅ‚eÅ› do babci? W gÅ‚owie mi nie posta¬
ło, że mógłbyś... - Przerwała nagle i rozejrzała się po
salonie. Rick spróbował popatrzeć na to pomieszczenie jej
oczyma. Zwracały uwagę surowe meble bez żadnych
ozdób, gołe ściany, brak akcesoriów tworzących domową
atmosferę. - Ohydny ten pokój.
- No dobra, miałem swoje powody, żeby pogadać
z twoją babcią, a mój salon wcale nie jest taki paskudny.
- Architekta wnętrz należałoby rozstrzelać.
- Nie zatrudniłem nikogo.
- Sam się tak urządziłeś? - Wykonała pół obrotu, żeby
lepiej wszystko obejrzeć. PrzyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej, gdy z niedo¬
wierzaniem krÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…. - CzujÄ™ siÄ™ jak w pokoju hote­
lowym. Nie, cofam to. W hotelach jest przynajmniej ko¬
lorowo. - Znowu popatrzyła na Ricka. - Twoja życiowa
szarzyzna trochę się rozpanoszyła, co?
- Spędzam tu niewiele czasu.
- I bardzo dobrze. Wcale bym się nie dziwiła, gdybyś
wsadził głowę do piecyka i odkręcił gaz.
- Piekarnik mam elektryczny.
- Oddycham z ulgÄ…. JesteÅ› bezpieczny. - Raz jeszcze
pokręciła głową i wróciła do poprzedniego wątku. - Tak
czy inaczej, nie wyjdÄ™ za ciebie tylko dlatego, że napuÅ›ci¬
Å‚eÅ› na mnie babuniÄ™.
122 MAUREEN CHILD
- Do cholery, Eileen! - zdenerwował się nagle Rick
i podszedł bliżej. Miał dość zachowywania dystansu
i udawania, że jest całkiem spokojny. - Nie chcę, żeby
moje dziecko przyszło na świat jako bękart.
Skrzywiła się paskudnie i zdumiona tym wybuchem
patrzyła na niego z otwartą buzią.
- Ależ to paskudne określenie! I przestarzałe.
Wybuchnął gromkim śmiechem, który podrażnił mu
gardło i zranił serce.
- Tak mówią wszyscy podobni do ciebie.
- ProszÄ™?
- Ciebie i Bridget wychowała babcia, ale wasi rodzice
byli małżeÅ„stwem i bardzo was kochali. Gdyby nie przed¬
wczesna śmierć, tworzylibyście przykładną rodzinę.
Eileen pobladła lekko, bo wspomnienia sprzed wielu
lat nadal wywoływały ból.
- Co ty wiesz o życiu? Mimo wszystko imałaś piękne
dzieciÅ„stwo - ciÄ…gnÄ…Å‚ Rick przyciszonym gÅ‚osem. - Tam¬
to sÅ‚owo wcale nie wyszÅ‚o z użycia. Ma też wiele synoni¬
mów: podrzutek, znajda, przybłęda, kopciuch, bidul... -
ZacisnÄ…Å‚ dÅ‚onie w pięści i ukryÅ‚ je w kieszeniach. Wie¬
dział z własnego doświadczenia, że dzieciaki bywają
okrutne, a gdy chcą komuś dokuczyć, pomysłów mają
tysiÄ…ce.
- Naszemu dziecku nic takiego nie grozi - odparła,
także ściszając głos. - Będzie kochane. Nie ma znaczenia,
czy...
- Wierz mi, dla mnie ma, i to ogromne - zapewnił,
ROMANS BIUROWY 123
spoglądając jej w oczy. - Zapewniam cię, że nasz stan
cywilny wcale nie będzie mu obojętny, kiedy bachory
zaczną go przezywać.
- To siÄ™ nie zdarza.
- Owszem, i to nagminnie. - Popatrzył jej w oczy
i odchrząknął, jakby coś utkwiło mu w gardle. - Nie masz
pojęcia, jak to jest, ale ja przez to przeszedłem, dlatego
wiem, co mówiÄ™, i nie chcÄ™, żeby moje dziecko byÅ‚o na¬
rażone na podobne upokorzenia.
- Rick...
- Małżeństwo ze mną wcale nie będzie takie okropne
- nalegał, za wszelką cenę starając się ją przekonać. Do
diabła, był przecież bogatym człowiekiem. Mógł dać jej
wszystko, czego pragnęła. - ZainwestujÄ™ w twojÄ… kwia¬
ciarnię, pomogę ci ją rozwinąć...
- Nie potrzebujÄ™...
- WspomniaÅ‚aÅ› o dużym zamówieniu: dekoracje kwia¬
towe na ślub i wesele. - Rick zapalał się coraz bardziej.
MógÅ‚by uÅ‚atwić jej zdobywanie tego rodzaju kontrak¬
tów. Skoro nie chciała wyjść za niego przez wzgląd na
dziecko, może zgodzi się, jeśli zrozumie, że dla niej taki
związek może być wyjątkowo korzystny. Alison wyszła
za niego dla pieniędzy. Może i dla Eileen ten argument
okaże się decydujący?
Raczej nie. Różniła się bardzo od jego byłej. Dla Eileen
to bez znaczenia, czy wybranek jest spłukany, czy posiada
miliony. Jest taka mądra, pełna życia, wesoła i cholernie
niezależna. Do czego by się jej przydał taki facet jak on?
124 MAUREEN CHILD
Pieniądze to dla niej żaden argument, ale dobro dziecka
bardzo leżało jej na sercu. Może jednak zgodzi się na ślub?
OczywiÅ›cie trudno wymagać, żeby zostaÅ‚a z nim na za¬
wsze. Na pewno odejdzie. To jedynie kwestia czasu. Ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates