[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chodzmy do mojego gabinetu - zaproponował Bob. - Opowiem panu o
szpitalu, a potem oprowadzę po oddziałach.
Kyle zesztywniał, ale odezwał się miłym głosem:
- To bardzo miło z pana strony, ale nie chciałbym sprawiać kłopotu.
- Ależ to żaden kłopot - upierał się Bob.
- Na pewno ma pan jakieś ważne zajęcia. - Kyle spojrzał na Skye
błagalnie. W tej samej chwili pojawiła się Shula, sekretarka Boba.
- Ach, tutaj jesteś, Bob! - zawołała. - Wszędzie cię szukałam.
- Nie teraz, Shula. - Bob starał się uśmiechem pokryć irytację. - Waśnie
miałem pokazać Kyle'owi szpital.
- Nie martw się o to - uspokoiła go Skye. - Wszystko jest już ustalone.
Czekają na nas na oddziale.
- No ale, czy...
- Dziękuję, naprawdę nie chcę pana zatrzymywać - powiedział Kyle,
uśmiechając się do sekretarki.
Kiedy rozchodzili się w przeciwne strony, za plecami Boba Skye
bezgłośnie podziękowała sekretarce.
Shula uśmiechnęła się szeroko, a kiedy Kyle mrugnął do niej
porozumiewawczo, zaczerwieniła się jak pensjonarka.
- Kathie, co się dzieje? - Skye zauważyła że młoda kobieta jest bardzo
poruszona
Kathie nadal miewała ostre stany psychotyczne, zwłaszcza kiedy
przypominała sobie o dziecku i nękającym ją kosmicie, jednak zdarzały jej
się okresy całkowitej przytomności. Spokojna bezpieczna atmosfera
szpitala pozwalała jej w miarę spokojnie przetrwać atak choroby, której ze
względu na mające się narodzić dziecko nie można było zwalczać
środkami farmaceutycznymi.
- Pani doktor... - zaczęła Kathie i urwała. Patrzyła niespokojnie, ale
widać było, że myśli całkiem przytomnie.
- O có chodzi? Coś z dzieckiem? - Termin rozwiązania już się zbliżał, a
Skye, Joe i ginekolog Kathie, doktor Duff, ustalili, że jeśli stan chorej się
pogorszy, trzeba będzie przyśpieszyć poród dla dobra dziecka.
- Nie, z dzieckiem wszystko w porządku - zapewniła natychmiast
pacjentka - Chodzi o coś innego. - Zawahała się, a jej twarz przybrała
jeszcze bardziej strapiony wyraz.
- Tak? - Skye czekała cierpliwie.
- Wiem, że teraz nie jestem w najlepszej formie - zaczęła wolno Kathie -
ale coś mnie dzisiaj bardzo zaniepokoiło. Zarrock często mnie zadręcza,
ale tak naprawdę nigdy go nie widziałam. - Urwała i ciężko westchnęła. -
Wiem, że wyjdę na prawdziwą wariatkę, ale przed chwilą na korytarzu
zobaczyłam Kyle'a Sulli vana - wyrzuciła z siebie pośpiesznie. Skye
roześmiała się z ulgą.
- Ależ to był Kyle Sullivan.
- Co? - Tym razem to Kathie spojrzała na swą lekarkę jak na osobę
niespełna rozumu.
- Przygotowuje się tutaj do roli w nowym filmie. Ktoś powinien był cię
zapytać, czy nie chcesz z nim porozmawiać.
Kathie potrząsnęła głową, wyraznie rozczarowana.
- Nic takiego nie pamiętam. Teraz pewnie jest za pózno? - zapytała
żałośnie.
- Wcale nie - zapewniła ją Skye. - Przedstawię cię, jeśli tego chcesz.
- Naprawdę? - Oczy Kathie rozbłysły. - Obiecuję, że będę zachowywać
się normalnie.
- O nic się nie martw. Nie musisz robić ani mówić nic, na co nie masz
ochoty.
Skye poprowadziła Kathie na spotkanie z Kyle'em, wyrzucając sobie w
duchu, że osobiście nie przeprowadziła rozmów ze wszystkimi pacjentami.
Miał to zrobić młodszy lekarz, a każdy z pacjentów miał własnoręcznie
podpisać odmowę lub zgodę na rozmowę z gościem, by pózniej nie było
żadnych wątpliwości. Teraz musi sprawdzić, czy wszyscy pacjenci
rzeczywiście zostali powiadomieni o wizycie.
- Jak ci idzie? - Skye z ledwo ukrywanym rozbawieniem patrzyła na
zagubioną minę Kyle'a. - Ciężki poranek?
- Nie miałem pojęcia, że to tak wygląda - odrzekł cicho. Widać było, że
jest wyczerpany. Całe przedpołudnie spędził na rozmowach z pacjentkami
i obserwacji życia na oddziale. - Ile te kobiety muszą znosić... - Usiadł na
skraju biurka Skye i zmarszczył czoło. - Czy nie można jakoś im pomóc?
- Ależ cały czas im pomagamy - wyjaśniła Skye. - Są otoczone
odpowiednią opieką, biorą właściwe leki.
- Ale przecież... - Spojrzał na nią bezradnie.
- Jeśli zastanawiasz się, czy istnieje magiczna pigułka, która
błyskawicznie je wyleczy, to odpowiedz brzmi nie.
- Ale... - Urwał, westchnął głęboko i zamilkł. Spojrzała na niego
uważnie.
- Zdaje się, że przydadzą ci się dwie rzeczy: lunch i krótkie szkolenie.
Poczuła wyrzuty sumienia. Tak bardzo troszczyła się, by pacjenci nie
ucierpieli, że wcale nie pomyślała o tym, jak wizytę w szpitalu zniesie
Kyle. Jak większość ludzi nie miał nigdy do czynienia z chorymi
psychicznie, a samo obcowanie z taką osobą może być dla kogoś
nieprzygotowanego dużym wstrząsem. %7łałowała, że nie postawiła na
swoim i nie wyjaśniła mu podstawowych zagadnień psychiatrycznych.
- Lunch zjemy zaraz, ale ze szkoleniem musimy zaczekać do wieczora.
Po południu przyjmuję pacjentów w poradni.
Kyle tylko skinął głową i wstał w milczeniu, co dobitnie świadczyło o
jego nie najlepszym stanie ducha. Skye chciała poprawić mu humor, więc
oświadczyła z udawaną powagą:
- Za chwilę przejdziesz kolejny test, który dowiedzie, czy nadawałbyś
się na psychiatrę w państwowej służbie zdrowia. Jeśli zaliczysz go
pomyślnie, to na pewno przekonująco zagrasz swoją rolę.
Kyle spojrzał na nią w skupieniu.
- A co to za test? - zapytał niepewnie.
- Lunch w szpitalnej stołówce - odparła z figlarnym uśmiechem.
Kiedy stanęli w drzwiach stołówki, ucichł gwar rozmów i szczękanie
sztućców. Po chwili ludzie znów zaczęli rozmawiać, jednak ich głosy
brzmiały teraz bardziej konspiracyjnie. Nietrudno było się domyślić, o
czym i o kim mówią.
Skye zerknęła na Kyle'a, który trzymał się blisko niej i ze zdziwieniem
zauważyła, że jest zdenerwowany.
- Myślałam, że jesteś do tego przyzwyczajony - szepnęła. - Przecież
stale jesteś w centrum zainteresowania.
- Ale to co innego - odparł również szeptem. Przysunął się jeszcze bliżej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates