[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak ty - odparła cicho Andrea.
Kurt obdarował ją jednym z rzadkich uśmiechów. Kiedy go
odwzajemniła, miała wrażenie, że towarzyszące im do tej pory
napięcie zaczęło znikać.
- Może zechciałabyś zjeść dzisiaj z nami kolację? Moi rodzice
bardzo lubią gości.
- Nawet nie zapowiedzianych?
- Pewnie. Niewiele wychodzą.
- W takim razie będzie mi bardzo miło. Dziękuję, Kurt.
Do końca już jechali w milczeniu, tym razem jednak nie było ono
kłopotliwe. Andrea znowu była pełna nadziei. Może to, co do niego
czuje, nie jest tak zupełnie jednostronne. Jest w Kurcie zakochana. I
chce, żeby stał się częścią jej życia.
Kurt zjechał z autostrady na mniej ruchliwą podmiejską szosę.
Andrea zauważyła ze zdziwieniem plantację cytrusów, których bujna
zieleń kontrastowała z ubóstwem pustynnych kaktusów. Kurt
poinformował ją, że jego rodzice mieszkają na północnym
przedmieściu miasta, gdzie uprawia się grejpfruty i pomarańcze.
- Tata postanowił, że gdy przejdzie na emeryturę, będzie
mieszkał na przedmieściu.
- A twoja mama?
- Mama zajmuje się hodowlą kaktusów, które potem sprzedaje.
Wątpię, żeby kiedykolwiek na dobre się z tym rozstała. Nie lubi
bezczynności.
Kurt zatrzymał się przed okazałym budynkiem w stylu
hiszpańskim, pokrytym czerwoną dachówką. Po prawej stronie
widać było niewielką szkółkę, a po lewej garaż.
Od strony szkółki zbliżała się do nich starsza, siwowłosa kobieta.
- To twoja mama? - domyśliła się Andrea.
- Tak. - Kurt otworzył drzwiczki i padł w ramiona matki,
obdarzając ją czułym pocałunkiem. Andrea wysiadła niespiesznie i
108
RS
rozejrzała się dookoła.
- Tak się cieszę, że przyjechałeś, Kurt. Chciałam do ciebie
dzwonić, ale... - Pani Marlowe zauważyła nagle Andreę i urwała w
pół słowa.
- Mamo, to jest Andrea Claybourne, koleżanka z pracy - dokonał
prezentacji Kurt. - Czy coś się stało?
- Tak, twój dziadek jest bardzo chory.
- Poważnie chory?
- Na tyle, że ojciec wylatuje najbliższym samolotem. Chce,
żebym mu towarzyszyła. Zrobiłabym to z chęcią, bo chciałabym
zobaczyć się z dziadkiem. Wiesz, że ma już ponad dziewięćdziesiąt
lat i jest dość słaby. Nie mam jednak z kim zostawić Lynn.
- W tej właśnie sprawie chciałaś do mnie zadzwonić? Pani
Marlowe skinęła z przejęciem głową.
- Mogę zostać z Lynn tak długo jak chcesz, mamo.
- To świetnie - odparła siwowłosa pani z widoczną ulgą. - Ale co
z pracą? No i przecież masz gościa. Nie wiem, czy powinnam cię tym
obarczać.
- Jestem na urlopie, więc nie ma się czym martwić - odparł,
ostrzegając wzrokiem Andreę, żeby nie zaprzeczała. - Pośpiesz się,
mamo, a ja powiem tacie, że tu jestem.
Andreę zaproszono do domu. Kurt zniknął gdzieś, chcąc przywitać
się z ojcem, a jego matka poszła się pakować. Andrea poczuła się
trochę zagubiona wśród tej krzątaniny. Dla zabicia czasu podziwiała
wystrój pokoju gościnnego, wtem usłyszała odgłos kroków.
- Kim jesteś?
Andrea ujrzała te same co u Kurta piwne oczy i taki sam odcień
włosów - co prawda nieco dłuższych i skręconych w loki.
Podobieństwo było tak uderzające, że od razu poznała córeczkę
Kurta.
- Nazywam się Andrea. Jestem koleżanką twojego tatusia.
Przywiózł mnie ze sobą.
- Tatuś tu jest? - Twarz dziewczynki rozjaśniła się nagle.
- Tak. Nikt ci o tym nie powiedział?
109
RS
Lynn pokręciła energicznie głową, wprawiając w ruch loki.
- Dopiero się obudziłam. Miałyśmy z lalą obowiązkową
drzemkę.
Andrea pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Ja także ucinałam sobie drzemkę z lalką.
- Chcesz zobaczyć moją?
- Owszem. Ale czy nie wolałabyś się najpierw przywitać z tatą?
Lynn przechyliła na bok główkę, nasłuchując uważnie.
- Tata jest na górze. Babcia zabrania mi tam samej wchodzić.
Mówi, że mogę narozrabiać.
- Często ci się to zdarza? - spytała Andrea, widząc chochlik w
oczach dziecka.
- Czasami - odparła Lynn z szerokim uśmiechem. - Lubię bawić
się kosmetykami babci. - To powiedziawszy zniknęła, biegnąc w głąb
holu. - Zaraz wracam. Mój pokój jest na dole.
Kiedy Lynn wróciła, trzymała w rękach nie tylko lalkę, lecz także
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates