[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokój tylko nieznacznie odbiegał wyposażeniem od mnisiej celi. Nawet
stara dębowa toaletka, kupiona zapewne na wyprzedaży, wyglądała ascetycznie.
Poza tym znajdowała się tu jeszcze wielka szafa oraz stolik nocny, na którym
leżała jakaś tania powieść. Noah sprawdził tytuł. Był to kryminał Tony'ego
Hillermana.
Na stoliku stało też zdjęcie malutkiej Susannah. To wszystko. %7ładnych
wspomnień z przeszłości. %7ładnych luksusów. Jednak Noah wiedział, że Tess
doskonale pamięta to, co się między nimi wydarzyło.
Ciekawe, jak przywitała narodziny małej? Czy była rozżalona, zła na
niego, a może wręcz zdruzgotana? Z całą pewnością nie chciała wówczas mieć
- 53 -
S
R
dziecka. Nie na progu zawodowej kariery. Na pewno było jej bardzo ciężko
łączyć pracę z opieką nad Susannah.
On w tym czasie występował na rodeo. Zdobywał nagrody. Jeśli nawet
myślał o Tess, to w kategoriach miłego wspomnienia.
Noah skończył się ubierać i podszedł do drzwi. Na dole rozległ się
dziecięcy śmiech Susannah. To prawda, że dzięki decyzji Tess utrzymał
wolność, no i czegoś się w końcu dorobił, ale też wiele stracił. Sam nawet nie
był w stanie powiedzieć, jak wiele.
Kiedy wreszcie zszedł na dół, zastał obie w kuchni.
Susannah jadła właśnie płatki z mlekiem, a Tess wyjmowała grzanki z
tostera. Mała spojrzała w jego stronę z uśmiechem, a Tess wyjrzała przez okno,
udając, że go nie zauważyła.
- No, nareszcie jesteś - powiedziała Sus, a w jej głosie radość mieszała się
z pretensjami. - Popatrz, ile śniegu napadało. Zrobimy bałwana?
- Noah nie może. Ma chore kolano - rzuciła Tess, nie odwracając się od
okna.
Grzanki już były gotowe, ale zwlekała z ich podaniem. Noah chrząknął.
- Mógłbym trochę pomóc.
Mała omal nie podskoczyła za stołem.
- Po śniadaniu? - Spojrzała na niego wzrokiem pełnym nadziei.
- Po śniadaniu spodziewamy się Libby z Jeffem - przypomniała jej matka.
- Ich rodzice chcieli zrobić świąteczne zakupy.
Susannah przełknęła kolejną łyżkę płatków i wzruszyła ramionami.
- Przecież możemy pobawić się we czwórkę. Zrobimy bałwana, a może i
zamek. Dobrze? - spojrzała pytająco w stronę ojca.
- Nie mam nic przeciwko temu - odparł Noah. - Czy Libby to twoja
koleżanka?
- Córka sąsiadów - wyjaśniła Tess. - Jest o rok starsza od Sus.
- 54 -
S
R
- Ale niższa - wtrąciła Susannah. - Bo jej tata jest taki mały. O głowę
mniejszy od mojego.
- To dlatego, że w dzieciństwie jadłem dużo płatków kukurydzianych -
stwierdził Noah, wskazując jej talerz. - Pójdziemy, jak wszystko będzie
zjedzone.
Tess spojrzała na niego z irytacją. Chciała pewnie dać znać, że nie
potrzebuje pomocy przy wychowywaniu córki.
Chociaż z drugiej strony powinna mu być wdzięczna, że w żaden sposób
nie próbował buntować Susannah.
- Noah ma rację. Zjedz wszystko - powiedziała po chwili.
Mała natychmiast zabrała się do jedzenia. Nie zdążyła jednak skończyć,
kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Susannah natychmiast zerwała się od stołu.
- Skończ śniadanie. Będziesz go mogła pózniej pokazać - upomniała ją
matka.
- Oczywiście, Sus. Pokażesz mnie pózniej - poparł ją Noah.
Susannah usiadła z nieszczęśliwa miną, a Tess wyszła, żeby przejąć
dzieci. Po chwili wróciła do kuchni, a z nią weszła dziewczynka, która była
niemal wzrostu Susannah, tyle że trochę pulchniejsza.
Libby rozejrzała się łakomie po kuchni.
- O, śniadanie - zauważyła.
- Płatki z mlekiem - poinformowała Susannah, odsuwając od siebie talerz.
- A, to nie. Dziękuję - powiedziała Libby, choć nikt jej jeszcze nic nie
zaproponował.
Następnie jej wzrok padł na siedzącego przy stole mężczyznę.
- To jest Noah - stwierdziła dumnie Susannah.
Libby otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Były naprawdę wielkie i
piękne, o czym zapewne wiedziała, ponieważ jeszcze zatrzepotała rzęsami
niczym stara kokietka.
- Ten Noah? - spytała koleżankę.
- 55 -
S
R
Wyglądało na to, że dziewczynki już o nim rozmawiały i sąsiadka wiele
wiedziała na jego temat. Susannah aż się rozpromieniła.
- Mój tata - potwierdziła.
- Twój tata! Więc jednak ci się udało? Jak to zrobiłaś? - spytała ciekawie
Libby.
Sus potarła nosek.
- Sama nie wiem. Po prostu lepiłam bałwana, kiedy się pojawił... - rzekła
po namyśle.
- Ojej!
Tess wzięła ze stołu talerz córki i wstawiła go z trzaskiem do zlewu.
- Noah po prostu był w szpitalu i postanowił nas odwiedzić. Gdzie
zostawiłaś Jeffa, Libby?
- Został u Marka. Fajnie, co? Przynajmniej nie będzie nam przeszkadzał -
powiedziała rozpromieniona dziewczynka. - Co to takiego? - spytała z nagłym
zainteresowaniem.
Tess wyjęła właśnie blachę z przygotowanymi pierniczkami, żeby je
wstawić do piekarnika. Libby ciekawie obserwowała całą czynność.
- Pierniczki. Ale nie są do jedzenia. Chcemy je powiesić na choince -
dodała szybko Tess, znając żarłoczność sąsiadki.
Libby oblizała się i cmoknęła ustami.
- A będę mogła zjeść chociaż jednego? - błagała. - Tak na smaczek.
Tess nie pochwalała objadania się słodyczami, ale tym razem
skapitulowała. Uradowana Libby chwyciła za ręce koleżankę i pociągnęła ją do
kuchennych drzwi.
- Co dzisiaj robimy?
- Skończymy bałwana - powiedziała Susannah. - Puszczaj. Noah idzie z
nami.
- Ale najpierw musi zjeść śniadanie - rzuciła szybko Tess. - To zajmie
trochę czasu.
- 56 -
S
R
Dziewczynki naradzały się przez chwilę i w końcu oznajmiły, że wobec
tego pobawią się lalkami w pokoju Susannah.
- Jest fajowy - usłyszeli jeszcze komentarz Libby.
- No - potwierdziła Sus. - I kupił nam choinkę. - Zniżyła głos do
konfidencjonalnego szeptu: - I spał w łóżku mamy.
Tess wypuściła blachę z rąk. Na szczęście spadła na stół, przy którym
stała.
- To wcale nie jest zabawne - zwróciła się do Noaha.
- Przecież się nie śmieję - bronił się.
- Ale się uśmiechasz.
Noah dotknął twarzy, jakby chciał sprawdzić, czy to prawda. Przez
moment próbował zrobić poważną minę, ale mu się nie udało.
- Przepraszam, Tess, ale to potwornie śmieszne - rzekł skruszonym tonem.
- Może dla ciebie - warknęła.
Noah pokuśtykał w jej kierunku, wyciągnął rękę, i dotknął delikatnie jej
ramienia.
- Hej, nie bierz wszystkiego tak poważnie - poprosił.
- Muszę myśleć poważnie, kiedy Sus chce czegoś, czego nie może dostać
- powiedziała, cofając się w stronę piecyka.
Po chwili sięgnęła po blachę i umieściła ją w piekarniku. Nastawiła go na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates