[ Pobierz całość w formacie PDF ]
inaczej wylecą na pobocze.
Gdy pokonali zakręt, Gabe z niepokojem spojrzał w lusterko. Nie dostrzegł nigdzie
czarnego lincolna, ale postanowił nie ryzykować. Na następnym skrzyżowaniu
skręcił ostro w prawo, kolejne dwie przecznice pokonał nie zatrzymując się na
znakach stop, po czym raz jeszcze skręcił w boczną uliczkę. Znalezli się w dzielnicy
mieszkalnej. Zatrzymał się przy nie zabudowanej, mocno zarośniętej działce.
Nim zgasił silnik, przez kilka minut wpatrywał się w lusterko zwrotne. Lincoln
gdzieś zniknął.
- Zgubiliśmy ich - powiedział. Czuł przyśpieszone bicie serca. Wciąż rozglądając się
wokół, zdjął ręce z kierownicy i zaczął rozcierać skurczone palce. -Wszystko w
porządku? - spytał, zwracając się do Lisy, która patrzyła na niego tak, jakby nagle
zrozumiała, że ma do czynienia z wariatem.
W jej oczach widać było przerażenie. Mocno przybladała, a piegi na nosie i czole
stały się bardziej widoczne niż zwykle.
- Lisa?
- Niewiele brakowało, a zabiłbyś nas oboje - szepnęła, a na jej policzkach pojawiły
się dwie krwiste plamy. Każde słowo wymawiała z widocznym trudem.
- Lisa...
- Przejechałeś na czerwonym świetle - krzyknęła. Prowadziłeś jak szaleniec.
- Lisa...
- Nie! - Lisa zacisnęła pięści.
- Uspokój się - Gabe chwycił ją za oba nadgarstki. Przez chwilę usiłowała się
wyrwać, ale w końcu zrezygnowała. Znowu zbladła i zaczęła drżeć.
- Byłam pewna, że zaraz oboje zginiemy - szepnęła.
- Już po wszystkim. Nic się nie stało - mruknął i przytulił ją do siebie. Tym razem
Lisa nie stawiała oporu. Chwyciła Jordana za szyję i przywarła do niego. Przez
dłuższą chwilę trwała w tej pozycji pozwalając, aby ją pocieszał. W jego ramionach
czuła się bezpieczna.
- Tak się bałam - szepnęła.
- Wiem - mruknął Gabe i przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej. Czuł teraz na twarzy
jej nierówny oddech i słyszał każde uderzenie jej serca. Nagle ogarnęła go fala
namiętności. Początkowo chciał ją tylko uspokoić, ale teraz... - Lisa, tak mi przykro.
- Nie, to ja nie powinnam się tak zachowywać. - Odsunęła się tak, aby móc spojrzeć
mu w oczy. -Gabe... - szepnęła, lecz nie dokończyła zdania. W jego oczach dostrzegła
płomień.
Gdy Gabe pochylił się nad nią, Lisa nawet nie próbowała się odsunąć Nie stawiała
też oporu. Poczuła dotknięcie jego ciepłych warg i westchnęła z rozkoszy.
Od samego początku ich znajomości dobrze wiedziała, że taki moment musi nadejść.
Nigdy nie wierzyła w los i przeznaczenie, ale tym razem od ich pierwszego
spotkania była przekonana, że to nie może być zwykły zbieg okoliczności. Jakaś
tajemnicza siła połączyła ich losy. Wolała teraz nie myśleć o tym,
dlaczego właściwie nie powinna się z nim całować. Po prostu nie chciała o tym
myśleć i kropka! W tej chwili pragnęła tylko zapomnieć o całym świecie.
Gabe odczytał jej myśli. Całował ją tak zapamiętale, jak pije wodę wędrowiec, który
właśnie pokonał pustynię. Po chwili jego pocałunki stały się głębsze. Zetknęli się
językami i zapomnieli o całym świecie. Myśleli wyłącznie o łączącej ich namiętności.
Lisa uniosła ręce i zanurzyła palce w jego gęstych włosach. Przyciągnęła go do
siebie. Nie chciała wiedzieć o niczym, prócz ogarniającego ją pożądania. Pocałunki
tylko rozbudzały w niej pragnienia, nie dając pełnej satysfakcji.
Gabe widocznie domyślił się, czego potrzebuje, Lisa poczuła bowiem, jak wsuwa
dłonie pod jej dres. Wstrzymała oddech, oczekując jego dotyku. Sama również pra-
gnęła poczuć pod palcami jego nagą skórę.
Mężczyzna zręcznym ruchem rozpiął jej stanik, po czym powoli przesunął dłonie do
przodu i nakrył nimi piersi kobiety. Poczuła, jak Jordan delikatnie pociera kciukami
obnażone sutki i głośno krzyknęła. Gwałtowna fala zmysłowej rozkoszy wstrząsnęła
jej ciałem. Jeszcze niedawno Lisa myślała, że nigdy już czegoś takiego nie
doświadczy. Wygięła się do tyłu, przyciskając piersi do jego dłoni. Wiedziała, że
istnieje tylko jedna droga, aby zaspokoić jej pragnienia. Wszystko nieuchronnie
zmierzało do tego właśnie finału.
Przecież go nie znasz, przemknęło jej nagle przez myśl. To nie jest w porządku!
Ta refleksja zabiła w niej pożądanie. Jeszcze chwilkę, pomyślała, ale jej reakcje i
odczucia przestały być spontaniczne. Znów przypomniała sobie, że go nie zna i w
tym momencie ostatecznie oprzytomniała.
- Nie! - zaprotestowała, sztywniejąc cała. Odepchnęła Gabe'a. - Proszę, przestań. -
Przez chwilę nie była pewna, czy mężczyzna zrezygnuje. - Nie! - powtórzyła. Gabe
znieruchomiał, po czym wypuścił ją z objęć.
Lisa przysunęła się do samych drzwiczek samochodu. Skrzyżowała ramiona i wbiła
wzrok gdzieś w przestrzeń.
- Nie mogę. Bardzo cię przepraszam, ale po prostu nie mogę. To wszystko moja
wina. Przecież nawet cię nie znam.
Nic nie odpowiedział. Mijały kolejne sekundy i minuty. Wciąż jeszcze nie opuszczało
ich erotyczne napięcie. Lisa słyszała głośny oddech Jordana, ale nie mogła się
zmusić, żeby na niego spojrzeć. Pomyślała, że Gabe ma pełne prawo, by czuć do niej
żal. Najpierw go zachęcała, po czym sama się wycofała.
Gdy wreszcie zerknęła nań kątem oka, patrzył prosto przed siebie, ale na jego
twarzy nie widać było gniewu. Wydawał się raczej równie zakłopotany, jak ona.
- Gabe?
- To ja powinienem cię przeprosić - powiedział, zwracając głowę w jej stronę. Lisa
widziała, jak jego jabłko Adama porusza się w górę i w dół. - Masz rację. Nie znamy
się jeszcze dostatecznie dobrze. - Jordan wzruszył ramionami. - Jedyne, co mam na
swoje usprawiedliwienie, to to, że wydarzenia wymknęły się nam spod kontroli. Ty
niepokoisz się o siostrę, ja o syna. Teraz okazuje się, że ktoś nas śledzi i tylko Bóg
jeden wie, kto i dlaczego. Zdaje się, że oboje potrzebujemy chwili odprężenia, czegoś,
co pozwoliłoby nam uwolnić się od napięcia... - Ponownie wzruszył ramionami.
Lisa nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Nie spodziewała się przeprosin, nie
sądziła, że mężczyzna będzie zakłopotany. Powinna poczuć ulgę, a zamiast tego była
rozczarowana. Dlaczego? Przecież - pomyślała - nic ich nie łączy. Gabe wybrał się z
nią w podróż wyłącznie po to, żeby odnalezć syna.
- No to jak, pozostaniemy przyjaciółmi? - spytał Gabe i spróbował się do niej
uśmiechnąć.
- Zgoda - przytaknęła natychmiast Lisa. Była zadowolona, że Jordan nie zamierza
kontynuować rozmowy na temat tego, co się przed chwilą zdarzyło.
Gabe odkaszlnął i spojrzał na zegarek.
- Najwyższa pora, żeby coś zjeść - powiedział, wrzucając bieg i ruszając przed siebie.
Musimy znalezć jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy zjeść lunch i spokojnie
porozmawiać.
Kierowca lincolna zatrzymał się na poboczu, pół kilometra od południowej
obwodnicy. Mężczyzna siedzący obok uniósł się na fotelu i rozejrzał na wszystkie
strony.
- No, dobra, Parker, gdzie oni zniknęli?
Judd Parker rzucił mu niechętne spojrzenie. Nie lubił Leo Jonesa. Ten sukinsyn
chciał sam wszystkim rządzić, a na dodatek każdy mógł wyczuć, że niedawno
opuścił więzienie.
- Skąd mam wiedzieć? - warknął. - Ty też miałeś ich pilnować.
Leo grubo zaklął.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates