[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Musiał stoczyć trudną walkę wewnętrzną, żeby nie powiedzieć jej, jak bardzo
ją kocha, że nie potrafi bez niej żyć, żeby nie błagać, by została, wyszła za
niego za mąż, zamieszkałaz nim na ranczu i urodziła mu gromadkę dzieci.
Oczami wyobrazni widział, jak tuli w ramionach ich maleństwo.
Dziewczynkę o pięknych zielonych oczach jak matka.
Do licha, jak ona mogła myśleć o wyjezdzie? Stracili już tyle
pona
ous
l
a
d
an
sc
wspólnych chwil, uczuć, wzlotów i upadków, niekończących się nocy
miłości. Przez ostatnie kilka tygodni starali się nadrobić stracony czas, co nie
zmieniło biegu ich życia. Przez moment igrał z chęcią połączenia ich
światów, w głębi duszy miał jednak świadomość, że się to nie uda. Ona nie
należała do Dzikiego Wzgórza, a on nie potrafiłby odnalezć się w Houston,
nie mógł zarządzać ranczem na odległość. Realizując swoje marzenia, nie
miał prawa prosić jej o rezygnację z jej własnych aspiracji.
- Kiedy musisz wyjechać? - spytał, przerywając ciszę. Melisa spojrzała
na niego i wzdrygnęła się. Jego dłonie
zaciśnięte na kierownicy zrobiły się całkiem białe, rozmawiając z nią,
nawet na nią nie zerknął. Odwróciła się, wyjrzała przez okno. Jest taki
przystojny, silny, pewny siebie i opanowany. Szkoda, że ona nie potrafi być
taka.
- Za jakąś godzinę - odparła z wysiłkiem. Nie powiedziała mu, że ma
być w Houston dopiero jutro. Po tym, co między nimi zaszło, nie mogła
odkładać wyjazdu do rana. - Zaraz po powrocie do domu spakuję się.
- Rozumiem. - Loganowi słowa z trudem przeciskały się przez gardło.
Pozostała im zaledwie godzina i nie chciał się z nią kłócić. - Mogę ci jakoś
pomóc? - rzucił, starając się rozładować napięcie.
- Nie, dziękuję. Mam zaledwie kilka rzeczy. - Otwo-rzyła drzwi i
wysiadła z samochodu. Weszli razem do domu.
- Strasznie przepraszam cię za zniszczenie terenówki. Oczywiście
pokryję wszystkie szkody.
- Myślisz, że jestem zły z powodu auta? - burknął. Przytulił ją i dodał: -
Nie gniewam się na ciebie.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Nie? - uniosła głowę i spojrzała mu pytająco w oczy.
- Trudno mi po prostu zaakceptować fakt, że masz niebezpieczną pracę.
- Melisa zrozumiała, że doskonale udał się jej podstęp. Uwierzył jej, kiedy
powiedziała, że wielokrotnie wcześniej podejmowała ryzyko, żeby nagrać
dobry reportaż.
- Od początku wiedziałem, że kiedyś nadejdzie chwila rozstania. Czas
spędzony z tobą w ciągu ostatnich kilku tygodni wart był wszystkich
zmartwień, których mi przysporzyłaś - dodał.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się, odsuwając się od niego i zaciskając z
całej siły usta, żeby nie dać się ponieść emocjom.
- Chcę, żebyś wiedziała, że szanuję twoją pracę i jestem z ciebie dumny.
- Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy - wyszeptała łamiącym się
głosem, wysuwając się z jego objęć, w obawie, że się rozklei i zrobi z siebie
idiotkę. - Lepiej pójdę się pakować.
Patrzył za nią, jak odchodzi chwiejnym krokiem.
Wszystko wokół się rozmyło. Ostatnim wysiłkiem woli doczłapała do
sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Opadła na łóżko i rozpłakała się.Tym
razem wyjedzie na zawsze. Nigdy więcej nie zobaczy Logana. Wycierając
oczy, przekonywała samą siebie, że spotkało ją wielkie szczęście, że mogła z
nim być. To były cudowne, niewyobrażalne chwile.
Odrętwiała i zagubiona, zatelefonowała do Ricka i zrelacjonowała
rozmowę z Danielem. Rozłączając się oświadczyła, że będzie gotowa za
godzinę. Wrzuciła komórkę do torebki i zaczęła zbierać rzeczy. Wszystko, co
nie zmieściło się w torbie podróżnej, upchnęła w siatkach, które zostały jej po
zakupach. Kiedy skończyła, rozejrzała się po pokoju, sprawdzając, czy nic
pona
ous
l
a
d
an
sc
nie zostawiła.
Zostawiała Logana.
Na samą myśl, że go już więcej nie zobaczy, ogarnęła ją rozpacz. Nie
mogąc dłużej powstrzymywać uczuć, wybuchnęła głośnym szlochem. Azy
ciekły jej po policzkach niepowstrzymanym strumieniem. Udręczona, ukryła
twarz w poduszkach, łkając do utraty tchu. W końcu padła wyczerpana i
emocjonalnie wypalona.
Rozległo się pukanie do drzwi. Usiadła i wytarła oczy.
- Gotowa?
- Jeszcze minutkę - rzuciła, zaskoczona spokojnym brzmieniem
własnego głosu, w momencie kiedy rozpadało się jej życie. Przynajmniej to
nie był Logan. Gdyby go teraz zobaczyła, załamałaby się. Wstała i ciężkim
krokiem ruszyła do łazienki. Obmyła twarz wodą i poprawiła makijaż.
Każdy, kto by na nią spojrzał, skojarzyłby jej bladość z popołudniowym
wypadkiem, nie domyślając się, że właśnie złamano jej serce. Teraz jeszcze
tylko musiała stanąć twarzą w twarz z Loganem i pożegnać się.Postanowiła
odejść dumnie. Nie padnie przed nim na kolana i nie będzie błagać go o
miłość.
Zebrała rzeczy i wyszła z sypialni. Na dworze przed domem dostrzegła
Logana rozmawiającego z Rickiem przy samochodzie.
- Jestem gotowa - oświadczyła, podchodząc do nich.
- Daj, wezmę bagaże - zaoferował się operator. Wyjął z jej rąk torby i
otworzył bagażnik.
- Czas się pożegnać - zwróciła się do Logana, starała się opanować, ale
z oczu zaczęły jej płynąć ciurkiem łzy.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Obrzucił ją smutnym spojrzeniem, nie potrafiąc się powstrzymać,
zbliżył się do niej, pogłaskał dłonią po policzku, po czym przyciągnął do
siebie i mocno przytulił.
- Chyba tak - odrzekł, ciężko wzdychając. Podniósł jej podbródek do
góry, zbliżając jej usta do swych warg. - Wszystko będzie dobrze. Oboje
wiedzieliśmy, że to się
skończy - dodał, starając się uśmiechnąć.
- Wiem - załkała.
- Uważaj na siebie.
- Będę.
Wspięła się na palce, żeby dać mu na pożegnanie całusa, który
natychmiast przerodził się w gorący, nienasycony pocałunek. Oddała mu się
na ten krótki moment ciałem, duszą i umysłem. W końcu Logan znalazł siłę,
aby wyrwać się z transu. Wypuścił ją z objęć i odsunął się.
- Powodzenia, kotku - wyszeptał ochryple.
Melisa pokiwała jedynie głową i odeszła, nie odwracając się za siebie.
Wsiadła do samochodu Ricka i zatrzasnęła za sobą drzwi. Kątem oka
dostrzegła postać Loga-na w bocznym lusterku. Stał przed domem, z rękami
na biodrach i patrzył w ziemię.
Mężczyzna jej życia, jedyny, którego kochała.
Operator położył jej dłoń na ramieniu, a ona zaszlochała. Podniosła
tylko rękę do góry, aby powstrzymać go przed niepotrzebnymi pytaniami.
Poklepał ją leciutko, włączył silnik i ruszyli. Jechali przed siebie, z każdą
chwilą coraz bardziej oddalając się od miejsca, w którym zaznała
największego w życiu szczęścia.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Przypomniało jej się, jak bardzo bolało, kiedy odchodziła stąd po raz
pierwszy. Zacisnęła dłonie w pięści, starając się odegnać złe myśli. Wyjrzała
tępo przez okno, na wzgórza i pasące się bydło. Czy dokonała właściwego
wyboru? Wtedy była bardzo młoda i naiwna. Uwierzyła mściwej kobiecie, a
nie mężczyznie, którego szczerze kochała. Nie dała mu nawet szansy.
Przez całe swe dotychczasowe życie podejmowała liczne wyzwania.
Była silna i potrafiła zawsze przetrwać. Dlaczego teraz nie zaryzykować?
Odejście bez wyznania Loganowi miłości byłoby tchórzostwem.
Powtórzeniem dawnego błędu.
- Stań! - krzyknęła niespodziewanie, łapiąc Ricka za ramię.
Rick zatrzymał samochód, wzbijając w powietrzu obłok kurzu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates