[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczegóły. Dostrzegła jedynie trzy rzeczy: nóż ofiarny w dłoni kapłana, metalicznie lśniące
oczy skierowane na Adele i, przelotnie, twarz, której lewa połowa przypominała zionącą
czarną jamę.
Niemcy skłamali mówiąc, że nigdy nie widzieli upiora.
Lensman, Sander i Benedikte zeskoczyli na ziemię i pobiegli za róg do drzwi kościoła.
Musieli działać błyskawicznie, chodziło wszak o życie Adele.
Sveg pchnął drzwi. Zrobił to tak mocno, że po prostu wyrwał je z zawiasów, nie zauważając,
iż są zamknięte.
Bez uprzedzenia oddał strzał do tego, który przyciskał ramiona Adele do ławy. Gert padł na
posadzkę.
Walter i Morten skryli się za ołtarzem.
145
Został tylko potworny upiór. Metaliczne oczy na moment spoczęły na tych, którzy ośmielili
się zakłócić doniosłą ceremonię, zatrzymały się na Benedikte i zaraz kapłan zniknął wśród
cieni. Na pewno utkwiło mu w pamięci moje zaklęcie, pomyślała dziewczyna z gorzką
satysfakcją.
Sander rzucił się za nim w pogoń.
- Stój, zaczekaj, z nim sobie nie poradzimy! - krzyknął Sveg. - Szanuj życie, Sanderze!
Raczej pomóż mi tutaj!
Sander niechętnie zawrócił.
Sveg i Benedikte przeszli pod ołtarz i ściągnęli Adele na podłogę. Lensman dał znać
Benedikte, by zajęła się nieprzytomną dziewczyną.
Sam zerknął na leżącego Gerta i zdusił przekleństwo.
- Chyba za celnie go trafiłem - burknął. - Nie miałem takiego zamiaru.
- Sądzę, że tak, jak się stało, jest najlepiej - pocieszała go Benedikte. - I tak był już
naznaczony.
Połyskujące czerwono oczy nieruchomo wpatrywały się w sufit. Ich blask powoli zamierał, aż
wreszcie zniknął. %7łycie Gerta dobiegło końca.
Benedikte wyciągała nieprzytomną dziewczynę ze zbezczeszczonego kościółka. Za sobą
słyszała gwałtowny tumult, mogący jedynie oznaczać, że Sander i Sveg wdali się w walkę z
Mortenem i Walterem. Ale jak się to skończy? Tamci znajdowali się wszak pod magicznym
wpływem kapłana, najlepszym dowodem na to były ich lśniące czerwonym blaskiem oczy.
A mimo to kapłan nie chronił ich dostatecznie, bo kula z rewolweru lensmana zabiła Gerta...
Już w drzwiach Benedikte drgnęła gwałtownie. Powietrze przeszył odgłos kolejnego
wystrzału, a potem zapadła cisza.
Straszliwa cisza. Sander...?
Odetchnęła z ulgą i dalej ciągnęła swój ciężar, rozległ się bowiem głos Sandera:
- No, to już. Wyciągnijmy ich stąd, to miejsce przyprawia mnie o dreszcze.
Usłyszała za sobą ich prędkie kroki i odgłos wleczonych po podłodze ciężkich ciał.
Ale padły przecież tylko dwa strzały! Ten, który dosięgnął Gerta, i...
Wyjaśnienie otrzymała, gdy tylko wszyscy znalezli się na dziedzińcu kościoła.
146
Lensman Sveg powiedział z niekłamanym podziwem:
- Nigdy nie przypuszczałem, żeby taki akademik mógł powalić człowieka na ziemię jednym
ciosem!
Sander uśmiechnął się zakłopotany:
- Prawdę powiedziawszy, to była moja pierwsza próba.
- Szczęście początkującego. Zwiążmy tych dwóch.
Nareszcie Benedikte mogła wyrobić sobie pojęcie o tym, co zaszło. Sander uderzeniem
pięści unieszkodliwił Mortena, a Walter został postrzelony w ramię. Obaj leżeli teraz bez
czucia, związano ich więc bez kłopotu. Gerta także wyciągnęli z kościoła, a Sander trzymał
teraz w dłoniach prawdziwy skarb, który znalazł na podłodze przy ołtarzu. Owinął go
chusteczką do nosa, gdyż upiorny kapłan trzymał go w swej upiornej ręce. Nóż ofiarny!
Kiedy ciągnęli cztery bezwładne ciała w stronę dużego domu, Sander uniósł rękę, trzymając
nóż przez chusteczkę.
- Popatrz, Benedikte! Tu napisano pismem runicznym: Lauk i Lin . W Norwegii jest tylko
jeden taki nóż. To dopiero prawdziwy skarb!
Benedikte świetnie mogłaby się obejść bez tego drogocennego znaleziska, ale nie
powiedziała tego głośno, nie chciała sprawić Sanderowi zawodu. Wymamrotała jedynie coś
na kształt gratulacji. Szczękała przy tym zębami, ale nie ona jedna była w takim stanie.
Powoli, bardzo powoli zaczęło się rozjaśniać. Nie była to bynajmniej żadna orgia światła, ale
na niebie pojawił się jaśniejszy o pół tonu wąziutki pasek.
W połowie drogi napotkali Livora, którego w domu zatrzymała choroba jałówki. Kiedy ujrzał
Adele w tak żałosnym stanie, padł przy niej na kolana i ujął jej dłonie w swoje. Przerażony
słuchał ich opowieści.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates