[ Pobierz całość w formacie PDF ]
u mechanika i muszę się o niego dowiedzieć.
- To mi przypomina - odezwała się Kelly - że pojutrze je
dziemy do sądu dowiedzieć się o test DNA.
- Wspaniale. Po prostu czuję, że ten drań Ross kłamie.
- A jeżeli nie?
- To jestem pogrążony. Jedyną możliwością będzie po
zwać do sądu Hollanda, żeby mi oddał pieniądze.
- Jeśli sąd nie nakaże mu spłacić należnej części Rossowi.
- A może to zrobić?
- Sędziowie są jak małe bożki - uśmiechnęła się Kelly
smutno. - Mogą zrobić, co zechcą.
Grant uniósł głowę.
- To módlmy się.
Reszta drogi upłynęła w milczeniu, choć Kelly cały czas
była świadoma obecności Granta w fotelu obok niej.
Kiedy wjechali do Wellington, Grant pilotował ją do skle
pu ze sprzętem. Czekała chwilę, gdy wszedł załatwić sprawę.
- Jeszcze nie jest gotowe, ale to dobrze - uznał, wdrapując
siÄ™ z powrotem - bo i tak nie mam takiej kasy.
Miała już na końcu języka, że chętnie mu pożyczy, ale zo
rientowała się w porę, że nie przyjąłby od niej pieniędzy.
- A teraz dokąd? - spytała. - Z powrotem do Lane?
- Tak, chyba że chciałabyś skoczyć na wczesną kolację.
- Wolałabym wrócić.
- W porzÄ…dku.
Właśnie wyjechali z Wellington na boczną drogę, gdy zo
baczyła najpiękniejszy dom, jaki można sobie było wyma
rzyć. Zbudowany z białego kamienia, wśród olbrzymich
drzew i gęstych krzewów, i choć zarośnięty, wyglądał miło
i gościnnie. Tak ją zaintrygował, że zwolniła.
- Jakie urocze miejsce - powiedziała z zachwytem.
- Chyba żartujesz.
Kelly zatrzymała samochód i spojrzała na niego.
- Co to miało znaczyć?
Wzruszył ramionami.
- Dziwię się po prostu, że może ci się podobać coś, co nie
jest osiedlem mieszkaniowym.
- To akurat jest jedyny rodzaj domu na wsi, jaki może mi
się podobać.
-I tak wątpię, czy byłabyś w nim szczęśliwa. Ludzie z mia
sta po prostu tu nie pasujÄ….
Pewnie była to jakaś aluzja. Oczy jej rozbłysły.
- Specjalnie starasz się mnie rozzłościć, czy to ci tak natu
ralnie wychodzi?
ZaklÄ…Å‚.
- Chyba nie muszę na to odpowiadać.
ResztÄ™ drogi przebyli we wrogim milczeniu. Kiedy pod
jechali pod dom Ruth, Kelly wysiadła z samochodu i weszła
do środka. Grant schwycił ją za rękę i obrócił do siebie.
- Słuchaj, przepraszam, powinienem był trzymać język za
zębami.
- PowinieneÅ›.
- Zrozumiałabyś, gdybym powiedział, że byłem bardzo
zdenerwowany?
-Nie.
- Tak myślałem. - Potarł brodę. - A gdybym ci powiedział,
że starałem się, żebyś mnie znienawidziła, bo inaczej mam
ochotę cię całować za każdym razem, kiedy jesteś w pobliżu?
- Serce Kelly zabiło mocniej. - O, do diabła z tym - mruknął
Grant i zdrową ręką przygwozdził ją do ściany.
Wpił się wargami w jej usta. Objęła go za szyję i rozkoszo
wała się uczuciami, jakie w niej wzbudzał.
- Pragnę cię tak bardzo, że mnie to zabija. - W jego głosie
słychać było desperację.
- Ja też cię pragnę - szepnęła wypełniona miłością.
- Ale tutaj. - Jego spojrzenie było równie gorące jak jego
oczy. - Teraz.
- Teraz? Ale... co z twoim ramieniem?
- Już ty się tym nie martw - jęknął.
Bez dodatkowych wyjaśnień, nie spuszczając z niego
wzroku, rozpięła mu dżinsy. On podniósł jej spódniczkę
i zsunął stringi, z których wydostała się jednym krokiem.
Poczuła jego rękę na pośladkach. Objęła go mocno rękami
za szyjÄ™, a nogami w pasie.
Usłyszała tylko, jak jęknął:
- Och, Kelly, Kelly.
ROZDZIAA JEDENASTY
Nachyliła się nad nim i bawiła włoskami na jego piersi.
W którymś momencie wylądowali w jej łóżku, chociaż Kelly zu
pełnie nie mogła sobie przypomnieć, jak to się stało. Po szaleń
czym akcie pod ścianą jej umysł nie działał w pełni sprawnie.
Gdy tylko dotarli do łóżka, zaczęli na nowo. Z począt
ku zwracała uwagę na jego ramię, ale jasne było, że rana nie
zmniejszyła namiętności Granta. Nie mieli siebie dość. Ona
pragnęła go równie intensywnie jak on jej.
Co się z nią działo? Zgoda, była zakochana w Grancie, ale
przecież w swoim mężu też była zakochana. Z Grantem było
zupełnie inaczej. Poruszył w niej jakąś strunę, której zupeł
nie nie znała. Coś dzikiego.
PodniecajÄ…cego?
Tak.
Szalonego?
Tak.
Niebezpiecznego?
Tak.
Trwałego?
Nie.
Serce jej się ściskało na tę myśl i nie mogła się oderwać od
jego ciepłego ciała, nie mogła go nie dotykać. Jej palce wę
drowały po jego piersi i brzuchu. I niżej.
Grant jęknął i spojrzał na nią rozpalonym wzrokiem.
Wiedziała, że taki sam ogień bije z jej oczu. %7ładne z nich nie
zgasiło światła w sypialni. Z Eddiem tak nie było. Zawsze ko
chali się w ciemności.
- O czym myślisz? - spytał Grant po cichu.
- O Eddiem, moim mężu.
Grant zawahał się, po czym spytał zrezygnowanym głosem.
- A co takiego?
- Chociaż naprawdę się kochaliśmy, nasz seks nigdy nie był
ani szalony, ani taki namiętny. Dopiero teraz to zauważam.
Oczy mu pociemniały, po czym powiedział:
- Dziękuję, że mi to powiedziałaś. Nie masz pojęcia, jak
dobrze się z tym czuję. - Przerwał, żeby ją pocałować. - Ni
gdy nie kochałem się z żadną kobietą tak jak z tobą. Nie było
w tym nigdy takiej iskry, ognia, czy jak to nazwiesz. - Znów
przerwał. - Może dlatego nigdy się nie ożeniłem.
Te ostatnie słowa zawisły w powietrzu na dłuższą, pełną
napięcia chwilę.
Kelly zrobiło się smutno, ale sama przed sobą nie chciała
się przyznać do powodów utraty humoru. Zamiast palców
przycisnęła do jego piersi usta. Grant zaczął jęczeć i sztyw
nieć, gdy wędrowały coraz niżej.
W końcu zatopili się w sobie, a ich jęki przeszły w krzyki,
które wypełniły pokój.
Jak będzie mogła się z nim rozstać? To pytanie przeszło Kel
ly przez głowę, gdy w końcu leżała obok niego, zmęczona, ale
spełniona i szczęśliwsza niż w najśmielszych marzeniach.
- Kelly, to ja, John.
Serce jej zabiło.
- Jak miło cię znów słyszeć.
- Mnie też, ale przejdę od razu do rzeczy.
- Tak? - odpowiedziała trochę nerwowo. O coś chodziło.
Rozpoznawała to po oficjalnym tonie.
- Pamiętasz, jak mówiłem, że firma zajmuje się teraz kil
koma twoimi sprawami?
- Oczywiście.
- Niedługo pójdziemy z nimi do sądu, więc chcemy, żebyś
od początku przy wszystkim była. To znaczy, że oczekujemy
ciÄ™ jak najszybciej.
- Och, John, tak bym chciała natychmiast do was przyje
chać, ale na razie to niemożliwe, chociaż moja kuzynka już
niedługo wraca.
Usłyszała w słuchawce długie westchnienie.
- Będziemy zwlekać ile się da. A jak twoja sprawa się toczy?
- Niedługo powinna się rozwiązać.
- To dobrze. Nie będzie cię powstrzymywać, kiedy twoja
kuzynka wróci. - Przerwał na chwilę. - Pamiętasz, jak roz
mawialiśmy o twoim awansie na wspólniczkę? - Jak mogła
by o tym zapomnieć? - Jeżeli wygrasz te nowe sprawy, to
wchodzisz.
- Nie wiem, co powiedzieć. Dziękuję.
Teraz jej serce waliło jak oszalałe. John się zaśmiał.
- To wystarczy. Bądz więc w kontakcie.
Kelly odłożyła słuchawkę, roześmiała się i wykrzyknęła:
- Hurra!
Postawiła pracę na pierwszym miejscu i teraz zbiera
ła owoce. Zaraz jednak jej entuzjazm przygasł. Opadła na
najbliższy fotel, czując, że nogi ma jak z waty.
Grant. Zostawi Granta, nie będzie go więcej widywać, nie
będą się kłócić. Nie będzie się z nim kochać. To niemożliwe,
przecież go kocha.
Ale czy ma wybór? Nigdy nie powiedział, że ją kocha.
Oboje czego innego w życiu chcieli. Myśląc o nim, znowu
zatęskniła. Przez cały dzień nie pokazał się w kawiarni ani
nie zadzwonił. Tak bardzo chciała go zobaczyć. Po każdym
spotkaniu kochała go coraz bardziej. Myśl o opuszczeniu go
przerażała ją, ale o pozostaniu tutaj - jeszcze bardziej.
- Hej, hej!
Kelly obróciła się i ze zdumieniem zobaczyła zbliżającą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates