[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Hannah, jadę w urzędowej sprawie. Proszę cię, zejdz z drogi!
Hannah wiedziała, że nie pozostaje jej nic innego.
- Rozumiem. Ale niech lensman wie, że ja znam człowieka, którego pojmaliście. Wiem,
jaką krzywdę mu wyrządzacie. Jeśli pozostanie w areszcie dłużej niż na tę jedną noc, to osobiście
skontaktuję się z przedstawicielami prawa z Gol. Albo z Nes. Lensman chyba pamięta, że już raz
wcześniej...
To była jedyna broń, jaką Hannah dysponowała. Mogła tylko grozić interwencją u
zwierzchników Ingvara.
- Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
To pastor krzyknął, czyniąc znak krzyża. Hannah przez chwilę sądziła, że zrozumiał, jaki
błąd popełniają, lecz dalsze słowa duchownego odebrały jej nadzieję.
- Ta kobieta przyznaje, że zbratała się z diabłem! Czuwaj nad nią, Panie, bo inaczej
grzechom nie będzie końca!
Jeszcze raz się przeżegnał.
Ingvar pobladł, kąciki ust drżały mu niekontrolowanie. Towarzyszący im mężczyzni z
lękiem patrzyli na stojącą przed nimi kobietę. Człowiek-wilk milczał.
- Mam nadzieję, że moje słowa nie pójdą w niepamięć już za następnym zakrętem -
powiedziała Hannah cicho. Gdy schodziła na bok, nie odrywała wzroku od lensmana.
Pochód znów powoli ruszył. Człowiek-wilk zamknął oczy i mijając Hannah z bliska, lekko
skinął jej głową.
Lensman Ingvar, przejeżdżając obok Hannah, sztywno wpatrywał się w drogę przed sobą.
Rozdział 6
Ostrze noża wbiło się głęboko w gałązkę buka i odcięło ją jednym ruchem. Długimi
pociągnięciami stal obdzierała korę, odsłaniając żywe drewno.
Ole siedział oparty plecami o pień drzewa. Ważył gałązkę w palcach, wąchał, głaskał.
Dłonie bawiły się drewnem, a myśli w tym czasie umykały ku domowi pod czarną górą.
Wciąż jeszcze było wczesne lato, ale miał wrażenie, że od wyjazdu matki do Norwegii
upłynął już długi czas. On sam został w Sorholm i pobierał nauki u bankiera z Kopenhagi, który z
wielką powagą traktował swoje zadanie i sporo od chłopca wymagał. Ole musiał jednak przyznać,
że w krótkim czasie wiele się nauczył o rachunkach i prowadzeniu ksiąg. Czuł także, że znacznie
lepiej niż przed rokiem poradziłby sobie z prowadzeniem dworu. Ostatnio nabrał podejrzeń, że z
dochodami Sorholm nie wszystko jest, jak być powinno, chociaż nie bardzo mógł zrozumieć
dlaczego. Postanowił, że zbada tę sprawę. Bardzo chciał pokazać bankierowi, że jest zdolnym
uczniem.
Ale tego dnia nie mógł skoncentrować się na księgach i liczbach. W tej chwili szukał w
pamięci twarzy matki, w otoczeniu ścian z drewnianych bali pod dachem z torfu. Wyobrażał ją
sobie z rumieńcami na policzkach i z koszem na ramieniu przemierzającą podwórze. Stanęły mu
przed oczami obrazy tak żywe, że wprost czuł zapach placków i sera. Ostatnio często tęsknił za
rodzinnymi stronami. Czas spędzony w Kopenhadze był niezwykle urozmaicony i zupełnie inny od
życia w Hemsedal, uczestniczył w eleganckich przyjęciach i poznawał interesujących ludzi, a
jednak to w Rudningen, na chłodnym górskim wietrze, który nadciągał jesienią, oddychało mu się
swobodniej. %7łycie w Hemsedal było pod wieloma względami znacznie prostsze. W górskiej wiosce
przyjaznił się ze wszystkimi. W Sorholm jako syn dziedziczki i spadkobierca majątku miał zupełnie
inną pozycję, która zobowiązywała i stawiała inne wymagania.
Ole westchnął. Nie bardzo wiedział, czego chce.
Nagle ogarnął go silny niepokój. Wrażenie przypominało tamto, które pojawiło się, gdy
matkę zaatakował Mads. W domu czyhało jakieś niebezpieczeństwo. Przeczuwał, że w Hemsedal
dzieje się coś złego. Parę razy w środku nocy zbudziły go głosy. Wyraznie rozpoznawał
przestraszony głos matki. Lęk z każdym dniem narastał. Nie uspokoił go nawet list matki, w którym
zapewniała, że u niej wszystko w porządku.
Wstał, wyrzucił wygładzoną gałązkę i ruszył w kierunku pałacu. Nie przeczuwał, że jest
obserwowany, i to z dwóch różnych stron.
Za zasłoną okna w bocznym skrzydle stała Alice, wdowa po kuzynie matki Madsie, wraz ze
swą jedyną córką Sophie.
- Chyba powinnaś okazywać Olemu więcej sympatii. - Matka nie odrywała oczu od chłopca.
- Ależ, mamo, próbowałam! On jest dla mnie uprzejmy, ale nic więcej. Przecież sama
popsułaś wszystko między nami!
Alice obrzuciła córkę przelotnym spojrzeniem i znów wyjrzała przez okno.
- O czym ty mówisz?
- Przy wszystkich oskarżyłaś Hannah o morderstwo. Od tego dnia Ole nie chce ze mną
rozmawiać.
Alice wiedziała, że córka ma rację. Niemądrze postąpiła, mówiąc coś takiego, a przy tym
sama się zdradziła. Przecież podstawy do takich oskarżeń mogła zdobyć jedynie, czytając prywatny
list Hannah od tego lensmana z Norwegii. Ale dopiero poniewczasie pojęła, jak głupio się
zachowała. Ole opowiedział jej pózniej historię, której wciąż nie mogła zapomnieć, pełną bólu,
smutku i cierpienia. Hannah przeżyła ogromną tragedię...
Alice ściągnęła usta. Dlaczego miałaby się użalać nad Hannah, nad tą kobietą, która zjawiła
się nie wiadomo skąd i przejęła posiadłość? Przecież to ona, Alice, i jej mąż przez lata tu rządzili.
Ta wieśniaczka z Norwegii podstępnie zdobyła szacunek i sympatię zarówno adwokatów, jak i
chłopów. Hannah skradła życie jej i dzieciom, a przede wszystkim jej mężowi. Nie, nie zasłużyła
nawet na odrobinę współczucia.
- Masz rację, niemądrze powiedziałam. Teraz jednak musimy patrzeć w przyszłość. Nasze
życie w Sorholm, twoje życie, zależy od Olego. I lepiej, żebyś była dla niego miła.
- Myślisz, że to mi się uda? Po tym, jak próbowałaś odebrać życie jego matce i podpaliłaś
dom? Po tym, jak...
- Przestań! To już minęło. Chcesz, żeby cię wyrzucili z Sorholm? Chcesz mieszkać w
jakimś wynajętym domu, bez służby? Bez możliwości wydawania takich wspaniałych przyjęć?
Takiego życia pragniesz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates