[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy ty mnie śledzisz? - zapytałam ostro, tłumiąc okrzyk oburzenia.
- Zledzenie oznacza, że ktoś się za kimś skrada - rzekł spokojnie. -
To raczej ty specjalizujesz się w potajemnym skradaniu, nie ja. Chociaż
powinnaś być chyba świadoma, że każdy, kto skręca samochodem na
parking na tyłach, ma świetny widok na to, co się dzieje między
zapasowym generatorem prądu a stojakiem na rowery.
O mój Boże! Wpadłam! Tommy Sullivan nakrył mnie na całowaniu
się z Erikiem Fluteleyem!
Byłam pewna, że zemdleję. Nie żebym w życiu chociaż raz zemdlała.
Ale na pewno właśnie tak się człowiek wtedy czuje - całe ciało ogarnia
gorąco, któremu towarzyszy suchość w ustach. Nic dziwnego, że ludzie
tego nie lubią. Jeszcze nigdy aż tak bardzo nie chciałam być kimś innym -
albo gdzie indziej. Na przykład, być Sidney van der Hoff. Albo znalezć się
pod wodą.
- Nie możemy tutaj rozmawiać - usłyszałam własne mruknięcie.
- Zwietnie. To gdzie?
Dobre pytanie. Gdzie możemy pójść, żeby Seth ani żaden inny
mieszkaniec Eastport nie zobaczył nas razem? Kręgielnia odpada z
powodów oczywistych. Mój dom? Wykluczone. Tak samo dom dziadków
Tommy'ego. Co, jeśli ktoś przejechałby ulicą i zobaczył nas ze sobą -
kandydatkę na Księżniczkę Quahogów i Tommy'ego Sullivana?
O Boże, to by było straszne. Robiło mi się niedobrze. Naprawdę.
Czego on chciał? Czego mógł ode mnie chcieć?
- To może na łodzi twojego taty? - zapytał. - Nadal ją ma? Aódz taty?
Tak. Tak, to się może udać. Stała zacumowana w zatoce. Taty nie stać na
opłaty za cumowanie przy kei jachtklubu. Do zatoki nikt nie zagląda poza
starszymi panami, którzy lubią nocą łowić ryby. Nikt nas tam nie zobaczy.
A przynajmniej nikt, kto się liczy.
- Tak - potwierdziłam. - Przy zatoce.
- OK - powiedział Tommy. I nawet wstał zza stolika w boksie.
Niewiarygodne, ale zbierał się do wyjścia. Wychodził stąd! Miałam
wrażenie, że to jakiś cud. - Spotkamy się tam po pracy. O której kończysz?
W tygodniu lokal jest zamykany o dziesiątej, tak?
Moja radość z jego odejścia zmarła nagłą, błyskawiczną śmiercią.
- Zaraz - zająknęłam się. - Dziś wieczorem? Chcesz, żebym spotkała
się z tobą na łodzi taty dziś wieczorem?
- A to jakiś problem? - spytał. Stojąc, przewyższał mnie o tyle, że
musiałam zadrzeć głowę, żeby mu spojrzeć w oczy... Nawiasem mówiąc,
poza zasięgiem światła lampy z abażurem, wrócił im bursztynowy odcień.
- Bo jeśli tak, to chyba mógłbym znalezć czas, żeby się z tobą spotkać
jutro rano. Ale wiesz, w biały dzień każdy może tamtędy przejechać i nas
zauważyć...
- Może być dziś wieczorem - powiedziałam szybko. - Spotkam się
tam z tobą zaraz po pracy. Trochę po dziesiątej.
Kąciki jego ust uniosły się lekko w uśmiechu.
- Nie spóznij się - dodał.
A potem wyszedł, taki niesamowicie wysoki, szeroki w ramionach i
wyluzowany na tle tych wszystkich pucołowatych turystów o
nieopalonych nogach, snujących się wokół nas w drodze do toalety albo
pulpitu hostessy, albo stoiska z pamiątkami z Tłustej Mewy, gdzie można
kupić wszystko, zaczynając od bluzy, a kończąc na bokserkach, ozdobione
napisem:  Tłusta Mewa .
- Kim jest ten przystojniak? - Shaniqua podeszła do mnie, kiedy
nadal tam stałam i gapiłam się za nim.
Momentalnie zamknęłam usta, które najwyrazniej miałam
idiotycznie otwarte.
- Nikim - mruknęłam.
- Jasne - powiedziała Shaniqua z diabolicznym uśmieszkiem. - Tak
jak nikim był ten facet wczoraj wieczorem - ten, z którym Peggy złapała
cię za dystrybutorem do napojów?
I tyle jeśli chodzi o to, że Peggy nie toleruje plotek. Najwyrazniej
plotki są okay, pod warunkiem, że wychodzą od niej.
- Nie jak tamten facet - zaprzeczyłam. - Zupełnie nie jak tamten. Czy
ty w ogóle wiesz, kto to jest?
- Ten wczorajszy? Czy dzisiejszy?
- Dzisiejszy. - Musiałam to komuś powiedzieć. Po prostu musiałam.
Eksplodowałabym, gdybym komuś tego nie powiedziała.
A komu najlepiej o tym powiedzieć, jak nie Shaniqui, która nawet
nie dorastała w Eastport i sprowadziła się tu dopiero dwa lata temu z New
Hampshire, żeby być bliżej miasta, w którym stara się zrobić karierę jako
modelka?
- To był Tommy Sullivan - oświadczyłam, chociaż wiedziałam, że to
nazwisko nic jej nie powie.
Ale się pomyliłam. Bo szczęka jej opadła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates