[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podziwianiem uroków zimy, jakie natura wyeksponowała na gruntach Gorston Hali.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że sposób, w jaki zadano śmierć mojemu teściowi,
to nie jest rzecz przypadku. To takie nieangielskie!
Zwrócił się ku niej powoli. W poważnych oczach Poirota Magdalena napotkała
zwykłe zaciekawienie.
Aha, pani sądzi, że to hiszpański koloryt?
Oni są przecież okrutni, prawdą? w głosie Magdaleny brzmiał dziecięcy
przestrach. No, choćby te walki byków!
Chce pani powiedzieć, że to señorita Estravados poderżnęła gardÅ‚o wÅ‚asnemu
dziadkowi? spytał rozweselony Poirot.
Och nie, panie Poirot! gwałtownie zaprzeczyła Magdalena. Wcale nie
powiedziałam niczego takiego! Skąd!
Dobrze, może nie powiedziała pani.
Ale sądzę, że ona jest& że to jest podejrzana osoba. A co pan powie na przykład
na to, że wczoraj wieczorem, tam w pokoju, ukradkiem podniosła coś z podłogi?
Podniosła coś z podłogi? w głosie Poirota nie było już rozweselenia.
Tak, od razu, gdy tylko weszliśmy do pokoju Magdalena złośliwie wykrzywiła
dziecinne usteczka. Rzuciła okiem dokoła, czy ktoś na nią nie patrzy i natychmiast złapała
coś z podłogi. Ale cieszę się, że inspektor policji to zauważył i kazał jej oddać, co znalazła.
Co to było, widziała pani, madame?
Nie. Niestety, stałam za daleko. To było coś małego.
Bardzo interesujące mruknął do siebie Poirot i zmarszczył brwi.
Uważam, że pan powinien o tym wiedzieć dodała pospiesznie Magdalena.
My przecież nie mamy pojęcia o tym, jak Filar była wychowywana i jakie życie wiodła tam w
Hiszpanii. Zamilkła, a po chwili dodała: Pójdę lepiej i zobaczę, czy nie trzeba pomóc
Lydii, może są jakieś listy do napisania.
Odeszła z uśmiechem zaspokojonej złośliwości na wargach.
Poirot, pogrążony w myślach, pozostał na tarasie.
II
Na tarasie pojawił się ponurawy inspektor Sugden.
Dzień dobry, panie Poirot. Nie jestem pewien, czy w tych okolicznościach można
sobie życzyć wesołych świąt.
Mon dier collegue12, rzeczywiście nie wygląda pan radośnie.
Mam nadzieję, że podobne Boże Narodzenie już mi się nie zdarzy.
CoÅ› nowego w sprawie, panie Sugden?
Sprawdziłem sporo wątpliwych punktów z zeznań. Alibi Horbury ego potwierdził
bileter. Widział go wchodzącego do kina z dziewczyną, potem widział ich wychodzących po
filmie. Mówi, że musiałby zauważyć Horbury ego, gdyby opuszczał salę w czasie projekcji. I
ta jego dziewczyna przysięga, że Horbury siedział koło niej przez caluteńki film.
Poirot uniósł brwi.
Chyba więc alibi Horbury ego jest pewne.
Z dziewczynami to nigdy nie wiadomo zauważył nieco cynicznie Sugden.
Skłamią w żywe oczy, byle tylko uratować chłopaka.
RobiÄ… to z dobrego serca.
Z dobrego serca czy z głupoty, co to ma do rzeczy? burknął Sugden. Przecież
to utrudnia działanie wymiaru sprawiedliwości.
Sprawiedliwość to bardzo dziwna rzecz. Zastanawiał się pan kiedyś nad tym?
Dziwnie to pan mówi, panie Poirot.
Wcale nie, ja tylko myślę logicznie. Ale nie ma co się spierać w tej materii. Uważa
pan więc, że panienka z mleczarni nie mówi prawdy?
Nie Sugden pokręcił głową wcale nie. W gruncie rzeczy sądzę, że ona mówi
prawdę. To prosta dziewczyna, gdyby próbowała bujać, zorientowałbym się od razu.
Ma pan doświadczenie?
Otóż to, panie Poirot. Ktoś, kto spędził życie na wysłuchiwaniu zeznań, z reguły
czuje, czy delikwent mówi prawdę, czy kłamie. Myślę, że ta dziewczyna powiedziała prawdę,
a jeśli tak, to znaczy, że Horbury nie mógł zabić starszego pana Lee, a my musimy przyjrzeć
siÄ™ rodzinie zamordowanego.
Westchnął głęboko.
Ktoś z nich popełnił tę zbrodnię, panie Poirot, ktoś z nich. Ale kto?
12
fr. Mój drogi kolego.
Ma pan jakieÅ› nowe informacje?
Tak. Poszczęściło mi się trochę w sprawie telefonów. Okazało się, że George Lee
dzwonił do Westeringham dwie minuty przed dziewiątą i rozmawiał niecałe sześć minut. I nie
było żadnej innej rozmowy. Nie było drugiego telefonu do Westeringham ani nigdzie indziej.
Bardzo interesujące powiedział z uznaniem Poirot.
Pan George Lee twierdzi, że właśnie zakończył rozmowę telefoniczną, gdy usłyszał
hałas na piętrze. A naprawdę zakończył ją dziesięć minut wcześniej. Gdzie był przez te
dziesięć minut? Jego żona twierdzi, że też dzwoniła, ale naprawdę nie dzwoniła. Gdzie była?
Widziałem, że rozmawiał pan z nią, panie Poirot.
Jest pan w błędzie!
Jak to?
Ja milczałem, to Magdalena Lee do mnie mówiła. Specjalnie przyszła do mnie,
żeby powiedzieć o paru rzeczach.
I co powiedziała?
Chciała mi zwrócić uwagę na parę szczegółów, a mianowicie: na nieangielski
charakter zbrodni, na przestÄ™pczÄ…, być może, naturÄ™ przodków señority Pilar po mieczu oraz
na to, że panna Estravados ukradkiem podniosła coś z podłogi, tam w pokoju, o dwa kroki od
denata.
Powiedziała panu o tym?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates