[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Fidelis Miles, czyli Wierny Wojownik - wyjaśnił. - Obit die annus Flavius Opilio et
Iohannes Vincomalus vicesimo ąuinto Ianuarii. XLVII. - Roześmiał się głośno i otoczył
ramieniem Remi. - Chyba masz rację. Myślę, że za tym kamieniem jest ten ktoś, kogo szukamy.
Nastąpiły uściski dłoni, klepnięcia w plecy i objęcia.
- Niech wszyscy się trochę cofną, żeby można było sfotografować zamknięcie - polecił Sam.
- Od tej chwili wszystko dokumentujemy, mierzymy i fotografujemy przed dotknięciem. Albrecht
jest szefem.
Przez następne dwie godziny dokumentowali i usuwali kamienne zamknięcie. Na wydrążonej
półce leżał szkielet huńskiego wojownika z V wieku bardzo podobny do tamtych, które Albrecht
znalazł na polu w Segedynie na Węgrzech wczesnym latem.
- Przypuszczalnie to jest ten wierny żołnierz.
Mężczyzna, z którego pozostał tylko szkielet, nosił
skórzane spodnie i tunikę. Miał też sztylet i długi, prosty miecz.
Sam i Albrecht wsunęli deskę pod szkielet, strój i broń, po czym wyciągnęli wszystko
ostrożnie na zewnątrz, żeby umieścić szczątki w sztywnym hermetycznym plastikowym
pojemniku o wyglądzie płaskiej trumny trzymanym przez Tibora i Janosa. Ustawili go z boku.
Teraz Albrecht i Sam zaczęli badać tylną ścianę wąskiej kwatery wykutej w skale. Sam wyjął
scyzoryk.
- Mogę użyć tego?
- Jak najbardziej - odrzekł Albrecht. - Myślę, że to fałszywa ściana z gipsu.
Sam dzgał i skrobał przez kilka sekund, po czym wydobył kawałek ściany o grubości około
dwóch i pół centymetra.
- To warstwa gipsu zasłaniająca drugi kamień.
- Sfotografujmy to przed usunięciem. - Sam i Albrecht się wycofali i Remi zrobiła zdjęcie
gipsu. Potem ostrożnie wyjęli kawałki i obejrzeli je w poszukiwaniu farby lub zadrapań.
Albrecht pochylił się do środka otworu i popatrzył na kawał tufu w głębi za gipsem.
- Jest drugie kamienne zamknięcie - oznajmił. - O tak. To jest to! Sepulcrum Summi Regis.
Grobowiec Króla. Magnus Oceanus. Wielki Ocean. Rex Hunnorum. Władca Hunów.
Pozostali powitali to aplauzem, prawdopodobnie najgłośniejszym hałasem w tym miejscu od
ponad tysiąca lat. Gdy zapadła cisza, Sam przysunął się bliżej do kapitana Boiardiego.
- Czy to echo?
Boiardi nasłuchiwał przez kilka sekund, potem skinął głową.
- Chodzmy zobaczyć.
Wyłączył swoją czołówkę.
Odeszli obaj od grobowca i skierowali się cicho ze zgaszonymi latarkami z powrotem tam,
skąd przyszli. Po drodze przystawali od czasu do czasu, czekali, nasłuchiwali przez kilka sekund
i ruszali dalej. Dotarli do drugiego zakrętu, za którym była duża krypta rodzinna. Skręcili za róg i
Boiardi zapalił swoją lampkę, żeby zobaczyć, gdzie są.
Zwiatło padło na czterech mężczyzn, którzy wyskoczyli z ukrycia i zaczęli się z nimi
mocować, próbując ich obezwładnić i przewrócić na podłogę krypty. Sam trenował dżudo przez
większość życia, więc powalił pierwszego napastnika w początkowym momencie zaskoczenia i
zadał mu paraliżujący cios w pierś. Drugi mężczyzna wskoczył Samowi na plecy. Sam podbiegł
do ściany, obrócił się i walnął napastnikiem w skałę. Przeciwnik zsunął się na podłogę.
Kapitan Boiardi, wyćwiczony w walce wręcz oficer policji, był wyższy i silniejszy od obu
atakujących go ludzi. Posłał pierwszego na ziemię kombinacją uderzeń w szczękę
i brzuch, potem unieszkodliwił drugiego chwytem duszącym.
Kiedy Sam przykucnął, żeby podnieść latarkę, którą upuścił Boiardi, zobaczył dwie kobiety
przycupnięte w mrocznym kącie krypty.
Boiardi krzyknął coś po włosku i wyraznie je przestraszył. Obie podniosły ręce do góry.
- Nie rozumiemy pana.
- Nie strzelaj jeszcze - powstrzymał go Sam. - Wiem, kim oni są.
- Kim?
- Pracują w firmie o nazwie Consolidated Enterprises z siedzibą w Nowym Jorku.
- Skąd ich znasz? - zapytał Boiardi.
- Wygląda na to, że śledzą Remi i mnie. Powinni być zawodowymi poszukiwaczami
skarbów, ale nie wiem, czy naprawdę tym się zajmują.
- Po co mieliby napadać na kapitana karabinierów?
- Będziesz musiał ich zapytać. Zledzili nas, kiedy nurkowaliśmy u wybrzeża Luizjany, a
potem w Berlinie. Zostali aresztowani w Niemczech, a pózniej na Węgrzech. Nie wiem, jak to
rozwiązano, ałe możemy zadzwonić do kapitana Kleina z berlińskiej policji.
- Wrobiliście nas - powiedziała młoda krótkowłosa blondynka, która chodziła za Remi i
Samem w Berlinie. - Oczywiście zarzuty wycofano.
- Trzymali nas dwa tygodnie! - oznajmił wysoki mężczyzna z ogoloną głową.
- Nie mów nic więcej, dopóki nie będziemy mieli adwokata - ostrzegł go jeden z towarzyszy.
- Co z wami jest, Amerykanie? - zapytał Boiardi. - Oglądacie tylko amerykańskie filmy? Nie
potrzeba przypominać całemu światu o prawach podejrzanego. A jeśli chcecie porady prawnej, to
udzielę wam najlepszej. Nie atakujcie policjantów.
Sam skinął głową.
- Doskonała rada. Jak się w ogóle dostaliście do katakumb?
- Zledziliśmy was - wyjaśniła brązowowłosa kobieta. -Weszliśmy do kościoła, jak tylko się
upewniliśmy, że będziecie w katakumbach. Kiedy tamten mnich nas zobaczył, powiedzieliśmy,
że jesteśmy częścią waszej grupy i się spózniliśmy. Był bardzo miły i pokazał nam, w którą
stronę poszliście.
- Bardzo sprytnie - przyznał Boiardi. - Wtargnięcie w celu kradzieży skarbów narodowych,
ale całkiem dobre.
- Co zamierzacie zrobić? - spytał mężczyzna z ogoloną głową.
Boiardi przywołał gestem całą szóstkę.
- Chodzcie tędy, jeśli lubicie skarby. Zobaczycie największe znalezisko w swoim życiu.
Sam i Boiardi poszli za amerykańskimi intruzami, żeby nie próbowali uciec, i kierowali ich
to w tę, to w tamtą stronę z powrotem do grobowca Attyli.
Kiedy pokonali ostatni zakręt i dotarli na miejsce, Janos, Tibor i dwaj policjanci ulokowali
drugi kamień kilka kroków od otworu.
Sam zajrzał do dziury. Za nią była dużo większa przestrzeń, całe pomieszczenie wykute w
tufie. Miało około dwóch i pół metra wysokości i półtora szerokości. Sam zauważył, że lewy bok
pomieszczenia został otwarty, a potem zamurowany, żeby je ponownie zamknąć. Był pewien, że
to komora grobowa Attyli. Na środku, w otoczeniu rozrzuconych bezładnie stert złotych monet, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates