[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zazdrość to paskudne uczucie, prawda? - pomyślał.
- Czy pan Konstantynopol jest u państwa?
- Konstantinakis. Nie. Właśnie usiłowałem się do niego dodzwonić. Nie ma go też w
biurze. Ale zostaw wiadomość, to oddzwoni.
Gdy się rozłączyli, LeFevre nagrał wiadomość w biurze policji stanowej, zostawiając
numer automatu. Oparł się o budkę, skrzyżował ręce i zmarszczył czoło. Podszedł jakiś
biznesman, spojrzał na LeFevre a, zrezygnował z dzwonienia i zniknął.
Telefon odezwał się pięć minut pózniej.
Nie potrafił się oprzeć.
- Kto nawija?
- Dalej wyglądasz jak pierdolona reklama markowych piżam?
- Mam działki za dziesiątaka, mam działki za miedziaka.
- Niech cię, LeFevre - rzucił szybko Konnie - wpakowałeś się w szambo. Ta linia jest
monitorowana przez wydział do spraw narkotyków.
- Rany, człowieku, hej, panie władzo... - LeFevre zorientował się, że to żart, dopiero gdy
usłyszał zduszony śmiech policjanta. - To nie było zabawne.
- Może nie - odpowiedział detektyw - ale ton twojego głosu był.
- Ma pan coś ciekawego? - LeFevre położył akcent na pan , żeby zasugerować, że on
ma.
Konnie chrząknął.
- Owszem, zły humor - odparł.
- Mam się przejmować pańskimi humorami? - spytał ostrożnie, jeszcze nie do końca
przekonany, że Konnie najbardziej lubi tych, którzy traktują go najgorzej.
- Wielkie gówno. Amtrak to całkowita ściema. Jeśli kupiła bilet, to nie na swoje
nazwisko. Jestem teraz na National. I tu też nic. Tak na marginesie, pieprzony ruch w tym
mieście.
- Ja coś mam. Trop. Tak to nazywacie, prawda?
- Naoglądałeś się seriali. A jak, do cholery, mielibyśmy to nazywać?
Opowiedział Konniemu o mężczyznie w szarej furgonetce i o Emily.
- Niezle, Sherlocku. Znasz jej nazwisko?
- Nie, tylko adres. Parking przyczep w Oakton.
Podał adres policjantowi.
- W porządku. Resztę znajdziemy.
- Mogła pojechać z tym gościem z furgonetki. Megan też.
- Znasz tablice?
- Co?
- Tablice rejestracyjne.
- Nie.
- Cholera. Z jakiego stanu? - warknął Konnie.
- Nie wiem.
- Niech to szlag.
- Powiedz mi, jak mam dalej postępować, Konnie.
- Tak, możesz się do mnie zwracać per Konnie, jeśli o to pytasz.
- Nie o to.
- A jak sądzisz, co powinniśmy zrobić?
- Miałem nadzieję, że uda się zdobyć spis szarych furgonetek albo coś takiego.
- Znasz model?
- Cholera. - LeFevre uprzedził Konniego.
- Och, jakże przydatne. Takie poszukiwanie da nam zapewne milutką listę około sześciu
tysięcy samochodów. Zakładając, że rzeczywiście była szara. A nie sinofioletowa, oliwkowa
albo brudnobiała. Albo że jej nie przemalowano. Albo nie ukradziono w Trenton, Paoli czy
Anchorage.
- To dość ciężka robota, prawda?
- Czemu przestałeś gadać jak Murzyn?
- Możesz mówić: jak czarnuch, sam tak mówię.
- Nie mam ochoty.
- Bo studiowałem malarstwo w Yale, Oksfordzie i na Sorbonie.
- To jakieś szkoły? Uczą tam ludzi?
- Jesteś zabawny, Konnie.
- Okej. Oto moja propozycja. Wydruk z bazy danych nic nie da, jeśli będziemy mieli do
czynienia z tyloma samochodami. Trzeba tę liczbę zredukować.
- Jak? Co mam zrobić?
- Z twoim tropem?
- Tak. Tate Collier mówi, że jesteś specem.
- Zabierzmy się do tego razem. Mamy, twoim zdaniem, szarą furgonetkę. Która
przypuszczalnie pojechała na zachód szosą I-66. Facet zapewne zaprowadził auto Megan na
dworzec?
- Tak sądzę.
- A w środku są być może ciuchy Megan i kobieta, z którą piła tej nocy, kiedy wspięła się
na wieżę ciśnień w Fairfax. Ty Tak Sądzisz. Oki-doki, zajmę się sprawdzeniem tej Emily. A
twój przydział... Jesteś gotowy?
- Mam nawet ołówek.
- Nie będzie ci potrzebny. Zadam ci tylko jedno pytanie, które wskaże ci drogę.
- A brzmi ono?
- Czego potrzeba samochodom?
Zabrało mu to dziesięć długich, bardzo długich sekund.
- Nie pomyślałem o tym.
- Właśnie dlatego to ja jestem gliną, a ty dupkiem z włosami jak szczotki do przetykania
rur. Muszę spadać.
Ten świat nie jest doskonały.
Ale czasami Bóg daje nam w życiu to, czego pragniemy najbardziej - wyjaśnienie rzeczy
niewyobrażalnych. A gdy już to otrzymamy, znikają wszelkie zapory odcinające nas od
szczęścia i zadowolenia. Oto przed nami jest przedmiot wszystkich naszych pragnień,
przepustka do rozkoszy nieba.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates