[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pieniądze wpła cano zawsze na jego konto w Midland Bank przy Croydon High
Street.
To niezbyt wiele oświadczył funkcjonariusz Słu\by Bezpieczeń stwa, MI 5,
kiedy został o tym poinformowany.
Siedział w gabinecie Timothyego Edwardsa, w siedzibie siostrzanej organizacji,
SIS.
Dawno temu mógł je stamtąd podjąć.
Mógł zało\yć konto pod fałszywym nazwi skiem.
Ale zbadamy sprawę.
Wrócił na Curzon Street w Mayfair i wydał odpowiednie polecenia.
W brytyjskich bankach nie obowiązuje nakaz całkowitej dyskrecji, ale nie oznacza
to, \e przekazują one informacje na temat prywatnych kont pierwszemu lepszemu
facetowi z ulicy.
Jedyną instytucją, która zawsze, z mocy prawa, mo\e liczyć na ich współpracę,
jest urząd podatkowy.
Fiskus zgodził się pomóc i wkrótce zło\ono poufną wizytę dyrektoro wi
Midland Bank przy Croydon High Street, na dalekich peryferiach południowego
Londynu.
Dyrektor był nowo mianowany, ale jego kom puter orientował się we wszystkim.
Rozmowę poprowadził funkcjonariusz Słu\by Bezpieczeństwa towa rzyszący
autentycznemu inspektorowi skarbowemu.
Miał ze sobą listę wszystkich zatrudnionych w ciągu ostatniej dekady urzędników
Minister stwa Obrony.
Poszukiwania, co dziwne, trwały bardzo krótko.
Tylko je den urzędnik ministerstwa miał rachunek w Midland Bank przy Croy149 .
don High Street.
Posłano po wyciągi bankowe.
Facet wcią\ mieszkał w oko licy.
Miał konto bie\ące i drugie, terminowe.
W ciągu kilku lat na konto depozytowe wpłacono łącznie 20 tysięcy
Strona 105
forsyth Fa szerz.txt
funtów; zawsze gotówką, osobiście przez właściciela rachunku i w regu larnych
odstępach czasu.
Nazwisko właściciela brzmiało Anthony Milton-Rice.
W naradzie, która odbyła się tego wieczoru w Whitehall, wzięli udział
dyrektor i zastępca dyrektora MI 5 oraz dowodzący Oddziałem Specjal nym zastępca
komisarza londyńskiej policji.
Słu\ba Bezpieczeństwa w Wielkiej Brytanii nie mo\e samodzielnie dokonywać
aresztowań.
Le\y to w wyłącznych kompetencjach policji.
Kiedy MI 5 chce kogoś "zgar nąć", zaszczyt aresztowania przypada Oddziałowi
Specjalnemu.
Nara dą kierował przewodniczący Komitetu Połączonych Słu\b Wywiadu (JIC).
Zaczął od kilku pytań.
Kim dokładnie jest pan Milton-Rice?
Zastępca dyrektora generalnego MI 5 zerknął do swoich notatek.
Urzędnik drugiej rangi w dziale zaopatrzenia.
Dosyć nisko w hierarchii?
Ale w dość kluczowym miejscu.
Systemy obronne, dostęp do da nych na temat nowego uzbrojenia.
No tak...
zafrasował się przewodniczący.
Co chcecie te raz zrobić?
Rzecz w tym, Tony oznajmił dyrektor generalny \e nie mamy na niego zbyt
du\o.
Nie wyjaśnione wpłaty w przeciągu wielu lat.
To nie wystarczy, \eby go zatrzymać, nie mówiąc ju\ o uzyskaniu wyroku
skazującego.
Facet mo\e zawsze powiedzieć, \e grał na wyścigach i miał szczęście.
Oczywiście mo\e się te\ przyznać.
Ale to wcale nie jest takie pewne.
Policjant pokiwał głową.
Nie dysponując przyznaniem się do winy niezle się będzie musiał napocić, nim
Prokuratura Królewska wyda na kaz wszczęcia śledztwa.
Kimkolwiek był człowiek, który zadenuncjował Milton-Ricea, wydawało się
wątpliwe, czy pojawi się kiedykolwiek w cha rakterze świadka w sądzie.
Na początek roztoczymy nad nim obserwację powiedział dy rektor
generalny.
Dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Jeśli skontak tuje się z Rosjanami, jest nasz, niezale\nie od tego, czy się
przyzna.
Na tym stanęło.
Postawiono w stan pogotowia obserwatorów, elitarny zespół agentów MI 5, którzy
przynajmniej na swoim własnym terenie uwa\ani są przez wszystkie zachodnie
agencje za najlepsze psy gończe na całym świecie.
Następnego ranka mieli rozpocząć trwającą dwadzie150
ścia cztery godziny na dobę obserwację Anthonyego Milton-Ricea dokładnie
w chwili, gdy wejdzie do budynku Ministerstwa Obrony.
Anthony Milton-Rice, jak wiele osób mających stałą pracę, miał pewne
stałe nawyki.
Był człowiekiem systematycznym.
W dni robocze dokładnie za dziesięć ósma wychodził ze swego domu w Addiscombe i
przebywał pieszo odległość pół mili do stacji East Croydon.
Tylko kiedy padał rzęsi sty deszcz, stary kawaler decydował się na jazdę
autobusem.
Wsiadał co dziennie do tego samego podmiejskiego pociągu, okazywał miesięczny i
jechał do Londynu, gdzie wysiadał na Victoria Station.
Stamtąd autobu sem z Victoria Street podą\ał na poło\ony nie opodal Parliament
Square.
Przecinał Whitehall i wkraczał do budynku ministerstwa.
Następnego ranka po naradzie, której główny temat stanowiła jego skromna
osoba, trzymał się tego samego scenariusza.
Nie zwrócił uwagi na grupę wyrostków, którzy wsiedli na Norwood Junction.
Zauwa\ył ich dopiero, kiedy wkroczyli do zatłoczonego, pozbawionego przedziałów
wagonu, w którym rozległy się zaraz piski kobiet i gniewne okrzyki mę\ czyzn.
Młodociani bandyci przystąpili z miejsca do tak zwanego "czysz czenia",
wyrywając kobietom torebki i bi\uterię, domagając się portfeli od mę\czyzn i
gro\ąc no\em ka\demu, kto ośmieliłby się im stawiać opór lub choćby zdobyć się
na słowo sprzeciwu.
Strona 106
forsyth Fa szerz.txt
Kiedy pociąg zatrzymał się na następnej stacji, licząca dwudziestu kilku
opryszków banda wyskoczyła na peron.
Wcią\ wykrzykując głośno swój gniew przeciwko całemu światu, przeskoczyli
barierki i rozbiegli się po uliczkach Crystal Palące, zostawiając za sobą
rozhisteryzowane kobiety, wstrząśniętych mę\czyzn i sfrustrowaną policję
kolejową.
Nikogo nie udało się zatrzymać; wszystko wydarzyło się zbyt szybko i zbyt nie
oczekiwanie.
Powodując zakłócenia w całym rozkładzie jazdy, zatrzymano pociąg na
stacji; do wagonu wkroczyła policja kolejowa, \eby zebrać zeznania.
Dopiero kiedy poklepano po ramieniu drzemiącego sobie spokojnie w ką cie
podró\nego w jasnoszarym płaszczu, ten pochylił się powoli do przodu i
bezgłośnie osunął na podłogę.
Rozległy się ponowne piski kobiet; spod skurczonej postaci, z zadanej prosto w
serce wąskim sztyletem rany za częła się sączyć krew.
Pan Anthony Milton-Rice nie dawał znaku \ycia.
Kawiarnia "U Iwana", sądząc po nazwie idealny lokal na spotkanie z
Rosjaninem, mieściła się przy Crondall Street w Shoreditch.
Sam McCready, mimo \e pierwszy zjawił się na miejscu spotkania, do środka wszedł
jak zwykle jako drugi.
151 .
Keepsake o wiele bardziej od niego nara\ony był na inwigilację i dla tego
właśnie Sam przyje\d\ał zawsze pół godziny wcześniej i siedząc w sa mochodzie
obserwował udającego się na miejsce spotkania Rosjanina, po czym czekał jeszcze
kolejny kwadrans, \eby sprawdzić, czyjego pracują cy w sowieckiej ambasadzie
agent nie przyciągnął za sobą "ogona".
Po wejściu zamówił przy kontuarze herbatę i ruszył pod ścianę, tam gdzie
stały zsunięte ze sobą dwa stoliki.
Przy jednym z nich siedział Keepsake zasłonięty płachtą "Sporting Life".
McCready rozło\ył swój "Evening Standard" i zagłębił się w lekturze.
Jak minęła wizyta poczciwego generała Drozdowa?
zapytał cicho.
Jego głos zagłuszał szum ekspresu i syk imbryka z gotującą się
herbatą.
Czarujący i enigmatyczny odparł Rosjanin studiując skład koni
wystawionych do gonitwy w Sandown, o 15.30.
Obawiam się, \e chciał nas skontrolować.
Będę wiedział więcej, jeśli odwiedzi nas ktoś z wydzia łu "K" albo uaktywnią się
nagle moi ludzie z tego wydziału.
Wydział "K" zajmuje się w KGB kontrwywiadem i bezpieczeństwem
wewnętrznym.
Jego pracownicy w o wiele większym stopniu ni\ szpiego stwem interesują się
pilnowaniem swoich kolegów z KGB i wewnętrzny mi przeciekami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates