[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musi to zrobić, choć złamie serce i jemu, i sobie.
- Przepraszam bardzo.
Dopiero po chwili wrócili do rzeczywistości i zobaczyli stojącego
obok mężczyznę.
- Czy to pan wzywał pomoc drogową?
- Tak - powiedział Aleks szorstko.
- Mieliśmy być za godzinę, ale udało się wcześniej. Dobra, bierzemy
się do roboty. Mogę poprosić o kluczyki? Aleks był bardzo blady i trzęsły
mu się ręce, ale udało mu się zachować spokój. Patrzył, jak Corinne wręcza
pona
ous
l
a
d
an
sc
mechanikowi klucze, a potem w blasku zachodzącego słońca wszyscy
ruszyli drogą pod dębami w stronę samochodu.
ROZDZIAA SZÓSTY
Aleks doszedł do wniosku, że to zupełnie normalna reakcja. Zwięta
się skończyły, pora wracać do zwykłego życia. Tym tłumaczył sobie zły
nastrój syna. Bobby był zawsze małomównym dzieckiem, ale teraz prawie
się nie odzywał, jakby na dobre zatopił się we własnych myślach.
- Może wiesz, co się z nim dzieje? - zapytał Aleks Corinne, gdy
następnego dnia spotkali się rano w kuchni.
- Nie, ale to stało się wczoraj wieczorem. Kiedy spytałam go, o co
chodzi, odparł, że wszystko w porządku. Lepiej go nie naciskać, może sam
nam powie.
Aleks przytaknął. Próbował pójść za radą Corinne, ale to było trudne.
Nie mógł znieść myśli, że powtórnie nawiązana więz z synem słabnie z
przyczyn, których nie jest w stanie odgadnąć. Jeszcze większy ból
sprawiała mu udawana beztroska Bobby'ego. By jakoś rozerwać syna,
zainscenizował bitwę na śnieżki w ogrodzie. Mitzi też się do nich
przyłączyła, nawet Jimmy kibicował im z werandy. Kiedy byli już do cna
przemoczeni, wrócili do domu, przebrali się i wszczęli walkę na poduszki.
Ku zadowoleniu Aleksa Bobby wreszcie odzyskał humor. Zapamiętał
pona
ous
l
a
d
an
sc
się w zabawie i energicznie okładał ojca wielką poduszką, nieudolnie
jodłując.
Zaabsorbowany Aleks nie usłyszał dzwonka do drzwi, nie zauważył
też, że Corinne poszła otworzyć. Całą uwagę poświęcał Bobby'emu, który
nagle uderzył go tak mocno, że poduszka pękła. Chmura pierza wzleciała
pod sufit, a potem zaczęła z wolna opadać na Aleksa, który w paroksyzmie
śmiechu runął na sofę.
Właśnie wytrzepywał pierze z włosów, kiedy ktoś wszedł do pokoju.
- Mark! - wykrzyknął Aleks zdziwiony. Mark Dunsford patrzył na
szefa z ledwie skrywanÄ… dezaprobatÄ….
- Od wczoraj próbuję się z tobą skontaktować w bardzo pilnej
sprawie.
Aleks zobaczył kątem oka, że Corinne nagle nieruchomieje. Umilkła
nawet Mitzi, natomiast Bobby przypominał kamienny posąg.
- To chyba nie jest sprawa życia i śmierci. Najpierw powinieneś
zadzwonić na komórkę.
- Próbowałem, ale jest wyłączona.
- Niemożliwe. Nigdy jej nie wyłączam.
- Tym razem widocznie to zrobiłeś. Zaskoczony Aleks wstał i wyszedł
na korytarz. Sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął komórkę. Była wyłączona.
- Jak to, do diabła... - Na szczęście w porę ugryzł się w język. Nagle
zrozumiał, że słowa, które wypowie za chwilę, mogą wiele zmienić w jego
życiu. - Cóż... - odezwał się z wahaniem. - Pewnie ją wyłączyłem i zupełnie
o tym zapomniałem. Co w tym dziwnego? Przecież były święta.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Dziwne jest to, że wyłączyłeś ją natychmiast po tym, jak do ciebie
zadzwoniłem - mruknął Mark.
- Mylisz się, to niemożliwe.
- Dzwoniłem kilka razy. Musiałeś widzieć na wyświetlaczu mój
numer. Pózniej komórka została wyłączona. Zdziwiłem się, bo nigdy nie
postępowałeś w ten sposób.
Aleks niedbale wzruszył ramionami.
- Zawsze jest ten pierwszy raz. Widocznie poddałem się atmosferze
świąt.
- Właśnie teraz, kiedy mamy na oku tak ważny kontrakt?! -
wykrzyknął Mark, zdumiony, że jego ideał ma jednak jakieś wady. - To do
ciebie zupełnie niepodobne.
Kilka sekund pózniej Mark przeżył kolejny szok. Aleks nie tylko nie
przeprosił, ale spojrzał na niego wrogo i zapytał:
- Co jest tak pilnego, że nie może zaczekać?
- Dzwoniłem, żeby cię uprzedzić o zmianie planów. Z tą chorobą
Craddocka to był fałszywy alarm. Musisz lecieć na Karaiby dziś po
południu. Pośpiesz się, masz mało czasu.
- Na co? - spytał Aleks trochę nieprzytomnie.
- %7łeby złapać samolot. Wpadłem do biura po twój paszport i bilet. Na
szczęście na biurku leżał notes, w którym znalazłem adres twojej żony.
- Skąd wiedziałeś, że mnie tu znajdziesz?- Nikomu nic nie mówiłem.
- To było logiczne założenie i na szczęście prawidłowe. W
przeciwnym wypadku nie miałbym pojęcia, gdzie cię szukać.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Rozumiem. Cóż, wolałbym, abyś w przyszłości tego nie robił.
- Musiałem, nie było z tobą kontaktu. No nic, najważniejsze, że cię
znalazłem. A teraz pośpiesz się, proszę.
Aleks znużonym gestem przetarł oczy.
- Przepraszam, ale nie polecę do Craddocka. W ogóle nigdzie się nie
wybieram. Zrozumiałeś, Mark?
- To chyba ty nie rozumiesz powagi sytuacji.
- Och, wręcz przeciwnie. Stary Craddock myśli, że wszyscy będą
tańczyć, jak im zagra.
- Wie, że potrzebujemy tego kontraktu...
- Wcale nie - przerwał mu Aleks zdecydowanym tonem. - Nie
znajdzie innej firmy, która wykona całą robotę za tak korzystną cenę, jaką
mu zaproponowaliśmy. Dobrze o tym wie. To on potrzebuje nas. Nie
zamierzam przerywać pobytu u rodziny, by zadowolić jakiegoś starego
egoistÄ™.
- Ale...
- Wiesz, po co Craddock mnie ściąga na drugi koniec świata? Mnie i
innych. To jego stały numer... Nie ma żadnej rodziny, jest bardzo samotny.
Opuściły go dwie żony. %7łal mi go, ale nie chcę skończyć jak on.
Mark był tak zdumiony, że aż wyglądał śmiesznie. Wreszcie trochę
oprzytomniał i powiedział:
- Jednak ktoś z nas powinien pojechać. Jeśli ty nie chcesz, wyślij
mnie.
- Jak sobie życzysz. - Aleks lekko wzruszył ramionami. - Jestem
pona
ous
l
a
d
an
sc
pewien, że masz przy sobie paszport, zapewne nigdy się z nim nie
rozstajesz, tak jak ja kiedyś. W ogóle wydajesz mi się spięty i przerażony...
- Przerażony?
- Tak, jak ścigane zwierzę. Masz w oczach popłoch, zupełnie jakbym
patrzył na dawnego siebie.
Mark wyglądał na urażonego.
- Nie wstydzę się przyznać, że zawsze byłeś dla mnie wzorem i
próbowałem cię we wszystkim naśladować. Skoro pozwoliłeś mi lecieć na
Karaiby, to pewnie...
- Zrobisz, co uznasz za stosowne, ale jeśli masz choć trochę oleju w
głowie, to zostaniesz w domu i dobrze wykorzystasz te dni, które pozostały
do Nowego Roku. Wiem, że nie masz rodziny, ale chyba spotykasz się z
jakÄ…Å› dziewczynÄ….
- Owszem, ale widziałem się z nią podczas świąt i...
- Widziałeś się z nią? Tylko tyle? Dobry Boże!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates