[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Myślałam, że masz na myśli świąteczną kolację.
- Miałem na myśli cały dzień. - Pociągnął ją za rękę. - No dalej, wstawaj.
Marudziła, ale dała się wywlec z łóżka. Ziewnęła, przetarła oczy i spytała:
- W co mam się ubrać?
- W piżamę. - Spojrzała z powątpiewaniem. - Wszyscy tak będą ubrani.
Zaczekał, aż przeczesała włosy i umyła zęby, a kiedy weszli do gabinetu, jego ro-
dzeństwo i bratowa siedzieli już przy choince gotowi do otwierania zgromadzonych tam
paczek. Ojciec siedział w swym ulubionym fotelu, a matka przy nim, na dywaniku. Geo-
ffrey stał przy barku, nalewając grzańca. W kominku buzował ogień, a w tle słychać było
świąteczną muzykę.
- No, pospieszcie się - zawołała pełna entuzjazmu Luiza.
- Nie powinnam się tu znalezć - wymamrotała Liv, stojąc sztywno przy nim, jakby
zaraz miała wejść pod gilotynę.
- Oczywiście, że powinnaś.
Kiedy nie chciała się ruszyć, pociągnął ją za rękę w kierunku choinki i usadził przy
Luizie.
- Wesołych świąt! - Luiza uśmiechnęła się i objęła ją.
Po krótkim wahaniu Liv też ją objęła, bo Luiza sprawiała, że czuła się częścią tej
rodziny. Teraz była pod wrażeniem, zwłaszcza gdy Anna, która rozdawała prezenty,
ubrana w czapkę Zwiętego Mikołaja, odczytała:
R
L
T
- A to dla Oliwii, od króla i królowej.
Liv aż otwarła buzię z wrażenia.
- Dla... dla mnie? - wyjąkała zaskoczona, z trudem powstrzymując łzy.
Anna wręczyła jej prezent.
- Tak napisano na karteczce.
Wzięła go i trzymała, nie wiedząc, co zrobić.
- Nie otworzysz? - spytał Aaron.
- Ale ja nie kupiłam nikomu prezentu.
Jego matka zaskoczyła go, mówiąc:
- Twoja obecność tutaj jest dla nas najmilszym prezentem.
Liv zagryzła wargi i zaczęła dłubać koło taśmy sklejającej papier, jakby nigdy nie
odpakowywała prezentu albo zapomniała, jak to się robi. Uświadomił sobie z żalem, że
to może być prawda. Kiedy ostatnio ktoś jej zrobił prezent, pomyślał wzruszony.
W końcu otworzyła i spośród warstw złotej cienkiej bibułki wydobyła piękny,
ciemnoniebieski kaszmirowy sweter.
- Och - szepnęła - jest piękny.
- W tym laboratorium jest tak zimno, że może się przydać - powiedziała królowa.
- Bardzo dziękuję.
Anna dalej rozdawała prezenty i tym razem Liv dostała ciepłe skarpety od Chrisa i
Melissy.
- To na narty - wyjaśniła Melissa.
Luiza podarowała Liv srebrną bransoletkę z zawieszkami z symbolami naukowy-
mi, a Anna kaszmirowy komplet z szalikiem, czapką i rękawiczkami.
Aaron też coś dla niej miał, ale będzie musiała poczekać, żeby jej wręczył swój
prezent.
Ostatni pakunek, jaki został pod choinką, przeznaczony był dla króla i królowej od
Chrisa i Melissy. Matka odpakowała go.
- Zdjęcie USG? Czy to znaczy, że... - spytała mama, nie do końca rozumiejąc.
- To są twoje wnuki - wyjaśnił rozpromieniony Chris. - Cała trójka.
- Troje wnucząt! - wykrzyknęła matka.
R
L
T
Dumny król uśmiechnął się i powiedział:
- Gratulacje!
- Umieścili pięć zarodków - wyjaśniła Melissa - a trzy się rozwinęły. Wszystko
zdarzyło się niedawno, ale nie mogliśmy się doczekać, żeby wam powiedzieć. Lekarz
mówi, że już nie powinno być żadnych komplikacji.
Aaron nigdy jeszcze nie widział matki tak szczęśliwej i wzruszonej. Nachyliła się,
żeby ich objąć, a po chwili wszyscy po kolei ściskali Chrisa i Melissę, składając gratula-
cje.
- Czy to nie wspaniałe? Będę wujkiem - zwrócił się Aaron do Liv, ale ona wcale
się nie śmiała ani nie cieszyła jak inni. Wyglądała, jakby miała zemdleć.
- Hej, dobrze się czujesz?
Pokręciła głową i wykrztusiła:
- Przepraszam.
Wypadła z pokoju jak z procy, a siedem par oczu śledziło to ze zdumieniem.
- Co się stało? - spytała królowa.
- Czy powiedzieliśmy coś nie tak? - zdziwiła się Luiza.
- Nie wiem, ale postaram się dowiedzieć - odpowiedział Aaron.
R
L
T
ROZDZIAA CZTERNASTY
Liv dotarła do swojego pokoju z bijącym szybko sercem i drżącymi rękami. Prędko
sięgnęła do garderoby po swoją walizkę i rzuciła ją na łóżko. Gdy ją otwierała, w
drzwiach pojawił się Aaron.
- Co tam się takiego wydarzyło? - spytał, zaniepokojony. - Dobrze się czujesz?
- Przepraszam. Powiedz wszystkim, że ich bardzo przepraszam. Po prostu nie mo-
głam już tego wytrzymać ani minuty dłużej.
Zauważył jej walizkę i spytał:
- Co robisz?
- Pakuję się. Muszę wyjechać.
Obruszył się.
- Czy przebywanie z moją rodziną było aż takie straszne?
- Nie, było absolutnie cudowne. Nie miałam pojęcia, że może w święta być aż tak
miło. Ja po prostu... nie mogę już dłużej.
- O co ci chodzi? Myślałem, że było nam razem dobrze.
- Było. Jest. Czas spędzony z tobą był najszczęśliwszy w moim życiu.
Ruszyła do garderoby po swoje ubrania, ale on stanął na jej drodze i wyglądał na
tak zagubionego, że miała ochotę go przytulić i uspokoić.
- Więc w czym problem?
Czy on naprawdę nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje, pomyślała zdumiona.
- Wiem, że to nielogiczne i zupełnie irracjonalne, ale zakochałam się w tobie,
Aaronie.
Dała mu kilka sekund, żeby mógł się odwzajemnić, wyznając uczucie, ale on tylko
sposępniał. Zrobiło jej się niewypowiedzianie smutno. Ciągle jeszcze miała nadzieję, ale
z jego ust nie padło żadne wyznanie...
- Nie musimy dalej tego omawiać - powiedziała. - W każdym razie ja nie jestem
osobą, która potrafi stąpać po wodzie. Myślę, że będzie lepiej dla nas obojga, jeżeli teraz
wyjadę. Pracę, która mi pozostała, mogę wykonać w moim laboratorium w Stanach.
- Nie możesz wyjechać - powiedział przejęty.
R
L
T
- Muszę.
- Zależy mi na tobie.
- Wiem o tym.
To jednak jej nie wystarczyło. Pragnęła więcej. Chciała być częścią rodziny, czuć,
że gdzieś należy. I to nie chwilowo, ale na zawsze. Pragnęła tego bardzo, jednak z nim to
było niemożliwe.
Zmarszczył czoło.
- Ja po prostu... Nie mogę...
- Wiem - zapewniła. - To nie twoja wina. Nie planowałam, żeby się w tobie zako-
chać.
- Ja... nie wiem, co powiedzieć.
Powiedz po prostu, że mnie kochasz, głupku, krzyczały do niego jej oczy, ale mi-
łość kolidowała z planami Aarona. Nie miał również zamiaru spoważnieć i ustatkować
się. A jeżeli, to nie z kimś takim jak ona. Ona nie pasowała do jego rodziny, nie była dla
niego odpowiednia.
- Spakuję dzisiaj laboratorium - powiedziała. - Czy mógłbyś na jutro zorganizować
mi wylot z wyspy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates