[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szczycie. Unosząc w górę ręce mruczeli coś monotonnie. Szerokie rękawy długich białych
szat spływały z ich rozpostartych rąk niczym skrzydła. Ponad dwudziestu innych, których
brudne, wystrzępione łachmany \ywo kontrastowały z białymi szatami trzech kapłanów,
przyglądało się pilnie wszystkiemu wyjąc i potrząsając włóczniami.
 Nigdy za bardzo nie lubiłem Akiro  wyznał słabym głosem Malak.
 Potrzebujemy go  odparł Conan. Popatrzył na Bombattę, nie zadając pytania, ale
Zamorańczyk wyczytał je w jego oczach.
 Nie, barbarzyńco. Jeśli to człowiek, którego szukałeś, to wyłącznie twoja sprawa.
 Dlaczego tylko gadacie  zapytała ze złością Jehnna  zamiast pomóc temu
biedakowi? Bombatto?
 Moim obowiązkiem jest strzec ciebie, dziecko. Miałbym zabrać cię pomiędzy tych
dzikusów, czy mo\e zostawić samą tutaj, podczas gdy w pobli\u mogą kryć się inni?
 Mo\emy jeszcze jechać do Arenjum  zasugerował Malak.
 Jedz prosto do Akiro, Malaku.  Conan dobył miecza. Zachodzące słońce zabłysło
krwawo na ostrej stali.  Nie wytrzyma długo w tych płomieniach  mówiąc te słowa,
ścisnął boki wierzchowca i pognał w dół.
 Donarze, ratuj!  wyjęczał Malak.  Conanie, pomyśl, co to za ludzie, skoro udało im
się pojmać czarnoksię\nika!  mamrocząc modlitwy do dziesiątki ró\nych bogów, mały
złodziej puścił wodze luzaka i pogalopował za Cymmerianinem.
Conan szar\ował w milczeniu, a wrzaski i śpiewy zebranych ni\ej wojowników zagłuszyły
tętent końskich kopyt.
Wierzchowiec wpadł między nich niczym okręt rozbijający fale i rozrzucił na boki. Ci,
którzy nie ponieśli szkody, natychmiast zni\yli włócznie i rzucili się ku Conanowi, ale on na
razie nie zwracał na nich uwagi. Skupił się na kapłanach w białych szatach, którzy nie
przestając śpiewać nie spuszczali oczu z Akiro. Zapewne odprawiali jakieś czary i
Cymmerianin uznał, \e jeśli chce uratować Akiro, to musi poło\yć temu kres.
Zrodkowy z trzech czarowników padł z wrzaskiem stratowany kopytami wierzchowca.
Rozległ się okropny chrzęst łamanych kości. Wielki młodzieniec nie miał \adnych skrupułów,
atakując przeciwników od tyłu. To nie była zabawa. Ci ludzie mieli zamiar zabić jego
przyjaciela i musiał ich powstrzymać za wszelką cenę.
Kapłan po prawej wyciągnął z obszernego rękawa długi sztylet. Cymmerianin nie potrafił
oderwać od człowieka przera\onego wzroku nawet w chwili, gdy uniósł miecz. Zciągnięte
dziko wargi kapłana obna\yły spiłowane zęby, ostre niczym wilcze kły. Na jego szyi wisiał
naszyjnik z ludzkich rąk. Małych rąk. Dziecięcych.
Strona 23
Jordan Robert - Conan niszczyciel
Conan wydał pierwszy dzwięk od czasu rozpoczęcia szar\y, a był to ryk gniewu. Ciął we
wstrętny, wyszczerzony pysk. Czarownik z charkotem runął w tył. Szponiaste ręce zacisnęły
się na zmasakrowanej twarzy. Krew trysnęła między dr\ącymi palcami i splamiła szkarłatem
białą szatę.
Potem Conan nie miał ju\ czasu myśleć o czarowniku, ani o tym, ani o pozostałym, który
jakby zapadł się pod ziemię. Tubylcy, na początku stojący jak sparali\owani, teraz rzucili się
do ataku.
Cymmerianin złapał pierwszą włócznię tu\ za ostrzem, wydarł ją z rąk zaskoczonego
człowieka i w chwilę pózniej rozpłatał mu gardło mieczem. Drzewcem odbił w bok inną,
jednocześnie ścinając trzecią. Desperacko obrócił zdobyczną broń i zatopił długi szpic w
twarzy jednego z napastników. Mieczem rozłupał po oczy czaszkę następnego.
Trzech obdartusów padło w mgnieniu oka, a pozostali cofnęli się niepewnie. Było ich tylu,
\e z powodzeniem mogli pokonać Cymmerianina, ale z pewnością zginęłoby kilku
następnych. Widzieli śmiercionośną skuteczność poczynań potę\nego młodzieńca i \aden nie
palił się, by zaatakować jako pierwszy. Po chwili ruszyli ławą, nerwowo szurając nogami. W
ich ciemnych oczach płonęła mieszanina strachu i wściekłości.
Conan, nie odrywając oczu od powoli nacierających włóczników, zsunął się z konia na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates