[ Pobierz całość w formacie PDF ]
końcu języka.
Leżała naga w świetle poranka, w zmiętej pościeli, otoczona balonami. Włosy
rozsypały się po poduszce. Była jeszcze senna, na jej twarzy pojawił się ledwie zauważalny
uśmiech. Zapraszała go, wzywała. Odeszła mu ochota na żarty. Skóra Asher była gładka, o
miodowym odcieniu. Pożądanie odebrało mu oddech.
Gdy do niej przyszedł, przywitała go z otwartymi ramionami.
ROZDZIAA 10
Od Wielkiego Szlema dzielą cię zaledwie trzy mecze. Jak się z tym czujesz?
- Staram się o tym nie myśleć.
- Pokonałaś Stacie Kingston w ćwierćfinałach. Czy dodaje ci to pewności siebie?
- Stacie to niebezpieczna przeciwniczka. Nigdy nie wiem, jak zakończy się nasz mecz.
Asher skrzyżowała ręce na piersiach. Siedziała przy długim stole naprzeciw gromady
reporterów. Mikrofon roznosił po sali jej czysty, dzwięczny głos. Miała na sobie wysłużoną
wiatrówkę, luzne spodnie od dresu i buty do tenisa. Wilgotne włosy wokół twarzy skręciły się
w kędziorki. Po zwycięskim meczu na Forest Hills ledwie zdążyła się odświeżyć, gdy
poproszono ją na konferencję prasową. Kamery rejestrowały jej najdrobniejszy gest i wyraz
twarzy. Jeden z dziennikarzy zanotował nawet, że Asher nie ma na sobie biżuterii ani nie
użyła szminki.
- Czy spodziewałaś się, że powrót okaże się takim sukcesem?
Asher zaszczyciła dziennikarzy krótkim uśmiechem. Jeszcze dwa miesiące temu nie
byłoby mowy o podobnym geście. - Ciężko trenowałam - powiedziała krótko.
- Nadal podnosisz ciężary?
- Codziennie.
- Czy zmieniłaś styl gry?
- Starałam się to i owo poprawić - odpowiedziała swobodnie. Ze wszystkich osób
zgromadzonych w pomieszczeniu tylko ona wiedziała, że jej stosunek do prasy uległ
radykalnej zmianie. Nic nie ściskało jej w gardle, gdy odpowiadała na pytania, w głowie nie
błyskały ostrzegawcze światełka. - Przede wszystkim serwis - ciągnęła. - Mam na koncie
więcej asów serwisowych niż przed trzema laty.
- Jak często grałaś podczas przerwy?
- Raczej rzadko.
- Czy ojciec znów będzie twoim trenerem? Wahanie Asher było niezauważalne.
- Oficjalnie nie - odparła wymijająco.
- Czy zgodziłaś się pozować do okładki Elegance? Asher wsunęła niesforny kosmyk
za ucho.
- Widzę, że wieści szybko się rozchodzą. - Sala wybuchnęła śmiechem. - Jeszcze się
nie zdecydowałam - powiedziała szczerze. - W tej chwili moje myśli zaprząta US Open.
- Z kim chciałabyś zagrać w finałach?
- Najpierw chciałabym przejść przez ćwierć - i półfinały.
- Zatem kogo uważasz za najniebezpieczniejszą przeciwniczkę?
- Tię Conway - odpowiedziała bez wahania. Wspomnienie pojedynku na Kooyong
było wciąż świeże. - To najlepsza zawodowa tenisistka. - Skąd to przekonanie?
- Tia ma wyczucie nawierzchni, szybkość i siłę, potężny serwis.
- A jednak pokonałaś ją w tym sezonie.
- Z wielkim trudem.
- A tenis mężczyzn? Sądzisz, że na podium Wielkiego Szlema stanie dwóch
zawodników ze Stanów Zjednoczonych?
Asher przyjęła pytanie uśmiechem.
- Jak ktoś słusznie zauważył, od finału dzielą nas jeszcze trzy mecze. Powiem tylko,
że jeśli Starbuck nadal będzie grał na takim poziomie jak dotychczas, nikt go nie pokona.
Zwłaszcza na trawie, to jego ulubiona nawierzchnia.
- Czy na twoją opinię wpływają uczucia osobiste?
- Statystyka nie zna uczuć - odparła dobitnie. - Ani osobistych, ani innych.
Wstała z miejsca, ucinając wszelkie pytania. Ktoś odezwał się jeszcze, lecz Asher
zwróciła się do mikrofonu, przepraszając, że musi zakończyć konferencję. Wychodząc z
pokoju, natknęła się na Chucka.
- Dobrze sobie poradziłaś, Buzka.
- Na szczęście już skończyłam - westchnęła. - Co ty tu robisz?
- Mam oko na kobietę mojego najlepszego przyjaciela - oznajmił dumnie, otaczając ją
ramieniem. - Taj uznał, że będziesz mniej zakłopotana, jeśli on zniknie na czas konferencji.
- Na Boga - syknęła. - Nie potrzebuję niańki.
- Mnie tego nie mów. - Chuck błysnął zębami w nie - winnym uśmiechu. - Taj
pomyślał, że prasa może cię nagabywać o szczegóły.
Asher przez chwilę wpatrywała się w słodkie oczy niezawodnego przyjaciela Taja.
- I co byś wtedy zrobił?
- Użyłbym siły. - Chuck naprężył bicepsy. - Chociaż za ten komentarz, że nikt nie
pokona Taja, mógłbym się obrazić - nadąsał się. - Wiesz, że chcą nazwać rakietę moim
imieniem?
Asher objęła go w pasie.
- Wybacz, kolego. Na rakietę mówię rakieta . Chuck zatrzymał się i położył ręce na
jej ramionach.
Przyglądał się jej. Zachował powagę, nawet kiedy wytrzeszczyła oczy i pokazała mu
język.
- Wiesz, Buzka, dobrze wyglądasz. Zaśmiała się.
- Dziękuję. To znaczy, że wcześniej wyglądałam gorzej?
- Zawsze byłaś piękna - wyjaśnił pośpiesznie. - Teraz wyglądasz na szczęśliwą.
Asher uścisnęła jego dłoń.
- Bo jestem.
- To widać. Po Taju też. - Chuck zawahał się. - Nie wiem, co wcześniej między wami
zaszło, ale...
- Chuck... - Asher pokręciła głową, by zaniechał pytań.
- Ale - ciągnął - mam nadzieję, że tym razem wam się uda.
- Dzięki - szepnęła wzruszona. Zamknęła oczy i przytuliła się do niego. - Ja też mam
taką nadzieję. - Miałeś mieć na nią oko, a nie obściskiwać się z nią publicznie - rozległ się
nad ich głowami głos Taja.
Chuck przytulił Asher jeszcze mocniej.
- Nie bądz takim samolubem. Druga liga też potrzebuje miłości. - Spojrzał na
przyjaciółkę i uśmiechnął się. - Może skusisz się na homara z szampanem?
- Przykro mi. - Cmoknęła go w nos. - Ktoś już zaprosił mnie na pizzę i tanie wino.
- Znów dostałem kosza. - Zrezygnowany Chuck wypuścił Asher z objęć. - Potrzebuję
partnera na jutrzejszy trening - zwrócił się do Taja.
- W porządku.
- O szóstej rano, na trzecim korcie.
- Stawiasz kawę.
- Rzucimy monetę - wymigał się Chuck i odszedł ze śmiechem.
Przez dłuższą chwilę panowała niezręczna cisza, którą zakłócały jedynie przelatujące
samoloty. Takie momenty zaczęły się wraz z ich przylotem do Stanów. Cisza trwała krótko i
żadne jej nie komentowało. Oboje uważali, że nadejdzie czas, gdy wypełni ją prawda. Jednak
ta świadomość im ciążyła.
- No - odezwał się wreszcie Taj - to jak ci poszło z prasą?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates