[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Londynu. Zadzwoniła do Susie, przyrządzała ojcu posiłki, które w
każdej chwili mógł wyjąć z lodówki i podgrzać. Zapasów starczyłoby na
miesiąc.
 Serdeńko, przecież to tylko parę dni  rzekła w końcu ciotka Vi. 
Wrócisz, zanim zdążymy zauważyć, że wyjechałaś.
Parę razy była w Kelrozen, upewniwszy się przedtem, że Paul
wyjechał swoim czerwonym, metalicznym porschem. Podczas swej
drugiej wizyty, właśnie wyjmowała stolik z bagażnika, gdy nieopodal
pojawiła się Tania.
 Widziałam jak nadjeżdżasz  rzekła.  Czy mogę ci pomóc?
 Przyszłaś w samą porę  odpowiedziała Ros.  Czy mogłabyś
pomóc mi wnieść po schodach ten stół?
Podczas gdy Ros rozpakowywała swą wielką, plastikową torbę,
Tania rozglądała się po pokoju.
 Naprawdę zazdroszczę ci,  westchnęła  że tak dobrze rysujesz i
malujesz.  Wzruszyła swoimi drobnymi ramionami.  Ja... ja nie
umiem nic.
 Być może nie znalazłaś dotąd czegoś, co mogłoby cię
zainteresować.
 Och, próbowałam wielu rzeczy  odparła.  Gotowania, układania
kwiatów. Ukończyłam nawet kurs dla sekretarek. Wydaje mi się, że
problem polega na czymś innym. Nigdy nie musiałam sama zarabiać na
życie  uśmiechnęła się nieśmiało.  Pomimo, że z wyglądu jestem
podobna do taty, nie odziedziczyłam niestety jego zdolności. Był bardzo
spokojny i opanowany. Uwielbiał przesiadywać w swojej bibliotece,
studiując starożytne, martwe języki. Stanowił przeciwieństwo mojej
mamy  ona ma  taki temperament... Lecz mimo to byli szczęśliwą
parą.
 Zasada przyciągania się ładunków przeciwnych  odrzekła Ros.
 Właśnie. Bardzo się kochali  głos Tani zadrżał.  Jeśli mam być
szczera, to gdy spoglądam w przyszłość, chcę widzieć siebie jako część
takiego układu. Wszystko, czego potrzebuję to małżeństwo, dzieci i
dom, o którym mogłabym dbać...
"I, jeśli dobrze rozumiem"  pomyślała Ros  "twoja szanowna
mama dokładnie tak zaplanowała twoje całe, przyszłe życie. "
Rozmowa toczyła się dalej. Ros coraz wyrazniej widziała w Tani
nieśmiałą, samotną dziewczynę, całkowicie zdominowaną przez silną,
zaborczą matkę. Mimo to Tania próbowała odnalezć swoją
indywidualność. To, że uwielbiała Paula, a on ją, było oczywiste. Gdy
wspominała, jak bardzo im pomagał, jej głos nabierał życia i barwy. Ros
pamiętała, jak świetnie bawili się tamtego wieczora w kawiarni: weseli i
szczęśliwi ze sobą. Nie trudno było wyobrazić sobie ich wspólne życie
w Kelrozen z gromadką małych rudzielców... Jej myśli nagle zostały
spłoszone przez Tanie, która sięgnęła do kieszeni swej letniej sukienki
wołając:
 O rany, mało brakowało, a zapomniałabym po co tu właściwie
przyszłam!  wyjęła białą kopertę i wręczyła ją Ros.  Oto zaproszenie
dla ciebie.
 Zaproszenie?
Ros otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej grubą kartę: "Letnie
przyjęcie"
 Przyjdz koniecznie!  nalegała Tania.  Mama organizuje je dla
Paula. Nikt nie opuszcza jej przyjęć. Nawet ostatniej zimy, gdy było
nam tak zle, postanowiła je urządzić, jak zwykle. Przyjechali wszyscy
jej przyjaciele z Londynu.
 Tak, słyszałam o tym  mruknęła Ros, pamiętając swoje złośliwe
komentarze na ten temat.
 A więc przyjdziesz?
 Zastanowię się  odparła wymijająco, chowając zaproszenie do
torby.
 Ja również zostałem zaproszony  oznajmił wieczorem Jason, gdy
siedzieli w ogrodzie, korzystając z ostatnich promieni słońca. 
Zapowiada się niezła zabawa.
 Jeśli o mnie chodzi, nie wezmę w niej udziału  rzekła stanowczo.
 Miałem nadzieję, że pójdziemy tam razem. Potrząsnęła głową.
 Tym razem nie licz na mnie.
Nie nalegał. Rozmowa toczyła się dalej, ale Ros czuła, że Jason jest
bardzo rozczarowany.
Stał się mniej rozmowny i patrzył na nią w jakiś szczególny sposób.
Była tym trochę skrępowana. Czyżby mógł dopatrywać się w ich
przyjazni czegoś więcej? Odprowadziła go i wróciła do domu. Dlaczego
życie musi być tak skomplikowane? Nie była jeszcze gotowa znów
zaangażować się w jakiś związek. Malcolm skupił na sobie całą jej
miłość, a następnie odrzucił niefrasobliwie, jakby uczucie było starą
koszulą, którą należy wyrzucić z szafy, aby zrobić miejsce dla nowej.
Minie dużo czasu, nim rany się zabliznią. Chwilami myślała, że nigdy
już nie będzie umiała zaufać mężczyznie.
Gdy włączyła małe, samochodowe radio, uderzyła ją głośna,
jazgotliwa muzyka. Całą swą uwagę skupiła naprowadzeniu samochodu.
Wracała do Londynu, co prawda tylko na parę dni, niemniej jednak było
to wspaniałe. Znów spotka się z przyjaciółkami, wysłucha nowych
wieści, choć na chwilę zapomni o zmartwieniach. Niestety, wzmagająca
się ulewa, hałas płynący z radia i potworny korek na autostradzie
sprawiły, że czuła się coraz bardziej poirytowana. Podróż ją zmęczyła.
Szczególnie denerwujące było przedzieranie się przez zatłoczone ulice
Londynu, ale musiała przyznać, że lubi to ruchliwe, pełne życia miasto i
czuje się w nim bardzo dobrze.
Rozdział 6
Zaparkowała samochód przed wysokim, starym budynkiem, wyjęła z
bagażnika torbę i schodami wbiegła na górę do mieszkania. Gdy weszła
do swego pokoju i ujrzała porozrzucane wokół swojego łóżka czyjeś
rzeczy, poczuła się jak intruz. Pracownia, na szczęście wyglądała tak,
jak przed wyjazdem. Pod ścianą stało przygotowane dla niej rozkładane
łóżko. Od razu wzięła się do pakowania niezbędnych rzeczy. Chociaż
przyzwyczajona była do pracy w samotności, dziś cisza ją przygnębiała.
Szczęk klucza w zamku przyjęła z uczuciem ulgi.
Pierwsza do domu wróciła Dee, nauczycielka z pobliskiej szkoły. Po
niej przyszły Susie i nowa dziewczyna, Angela, a na końcu Lynn. Ros
przywitała się serdecznie ze wszystkimi. Potem układała w wazonach
przywiezione z domu kwiaty, a przyjaciółki przygotowały uroczystą
kolację. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates