[ Pobierz całość w formacie PDF ]
o owym straszliwym napastniku, który ślizga się po nocy, wzdłuż
konarów bezszelestnie, nieznacznie i porywa największe i
najdzielniejsze małpy, zanim mogą krzyknąć na trwogę. Wiedziały, że
nie ma przeciw niemu obrony, gdyż upodabnia się tak do suchego
konara, że wprowadza w błąd najdoświadczeńsze małpy, które nie
spostrzegają podstępu, dopóki ich nie pochwyci. W całej dżungli
jedynie węża Kaa bały się małpy, bowiem nie wiedziały, gdzie kończy
się jego potęga, nie mogły znieść jego spojrzenia, a także żadna nie
wyrwała się żywcem z jego splotu.
Pouciekały tylko co żywo na wyższe piętra pałacu, jęcząc z przerażenia,
a Balu odetchnął swobodnie. Mimo iż futro jego gęstsze było dużo od
sierści Bagery, ucierpiał niemało w walce.
Teraz Kaa przerwał milczenie i wysyczał jedno, bardzo długie słowo,
które podziałało piorunująco. Zpieszące na pomoc siostrom bandar-
logi skamieniały i zastygły w bezruchu na gałęziach, trzeszczących
pod ich ciężarem. Te, które obsiadły piętra domów i szczyty murów,
zamilkły i uczyniła się taka cisza, że Mauli słyszał szelest kropel wody
spadających z sierści Bagery, która wyszła z cysterny i otrząsała się
nerwowo.
Po chwili wrzaski podniosły się na nowo. Małpy, odrętwiałe zrazu, wyły
teraz ze strachu, wdrapując się na co najwyższe miejsca ruin i
bezkształtne posągi bożków, skakały także z jednej baszty na drugą, a
Mauli, patrząc przez szczelinę w ścianie, podskakiwał z radości i hukał
jak puszczyk, wyrażając tym pogardę dla wrogów.
Pomóż chłopcu wydostać się z pułapki! poprosiła Bagera. Ja
tego dokazać nie potrafię! Dyszała ciężko, wyczerpana walką
Zabierzemy go dodała i udamy się co prędzej z powrotem gdyż
zachodzi obawa, że rzucą się na nas ponownie!
Nie ruszą się z miejsca bez mego pozwolenia! odrzekł Kaa Cicho
tam! Siedzieć spokojnie!
Syknął i zaraz cisza zapanowała grobowa w całym mieście.
Nie mogłem przybyć rychlej powiedział do Bagery mimo że
słyszałem twe wołanie!
Wołanie? zdziwiła się Być może, że w wirze walki wyrwał mi się
jakiś okrzyk! I cóż, stary Balu dodała jak żeś wyszedł z tej
przygody?
Uf! mruknął niedzwiedz Nie wiem jeszcze, czy nie rozerwały
mnie na sto małych niedzwiadków! Potrząsnął każdą łapą z osobna i
dodał: Jestem, jak się to mówi, zbity na kwaśne jabłko! O ile mi się
zdaje, poczciwy Kaa, tobie to wraz z Bagerą zawdzięczamy ocalenie
życia!
Nie ma o czym mówić! odrzekł Kaa Ale gdzież jest ten wasz
mały człowieczek?
Siedzę tutaj w tej dziurze! krzyknął Mauli spod gruzów sklepienia
Nie mogę się sam wydostać w żaden sposób!
Wezcież go sobie! prosiły okularniki Skacze i kręci się bez
ustanku jak paw Mor i gotów nam porozdeptywać jaja!
Ha... Ha... zaśmiał się Kaa Widzę, że ten malec umie sobie
wszędzie zjednać przyjaciół! Usuń się w tył chłopcze! zawołał
Pochowajcie się, jadowici! Będę rozwalał mur.
Przyjrzał się dokładnie budowli i wybrał punkt słabszy pośrodku
otworów dla wpuszczenia światła przeznaczonych. Potem stuknął kilka
razy głową na próbę, a następnie, uniósłszy w górę około sześciu stóp
ciała, jął ze wszystkich sił walić w mur głową niby młotem.
Za szóstym uderzeniem ściana drgnęła, a za następnym rozsypała się w
gruz, z którego buchnęły w górę obłoki pyłu. Mauli wyskoczył spośród
rozwalisk, pobiegł ku Bagerze i Balu i zarzucił im ramiona na szyję,
witając serdecznie.
Czyś przypadkiem nie ranny? spytał troskliwie Balu, tuląc go do
siebie.
Jestem zmęczony, głodny i potłuczony okropnie! odparł Ale
jakże okrutnie postąpiły bandar-logi z wami, drodzy moi! Jesteście
oboje oblani krwią!
Im się lepiej jeszcze dostało! rzekła Bagera, oblizując się i patrząc
na stosy małpich zwłok wokoło cysterny.
Wszystko to drobnostka, gdy tylko ocalałeś, ty, Mauli, żabko moja
droga! odezwał się wzruszonym głosem Balu.
Pomówimy jeszcze o tym szerzej! zauważyła Bagera oschle, co w
wielkie niezadowolenie wprawiło chłopca Ale spójrz no tam dodała
to potężny Kaa, który zadecydował o zwycięstwie w dzisiejszej walce.
Zawdzięczasz mu życie, przeto podziękuj mu, Mauli, jak to nakazują
nasze obyczaje.
Mauli obejrzał się, a potem, spojrzawszy w górę, ujrzał olbrzymi łeb
pytona, zawieszony tuż ponad swoją głową.
Więc to jest ów drobiazg ludzki? zdziwił się Kaa Zaprawdę skórę
ma bardzo delikatną i niewiele różni się od bandar-loga. Uważaj,
mały dodał bym się kiedy o zmroku nie zmylił i nie wziął cię za
małpę, co się zwłaszcza zdarzyć może po zmianie skóry.
Ja i ty jesteśmy jednej krwi! odparł Mauli. Ocaliłeś mi dzisiaj
życie, przeto odtąd zdobycz moja będzie twoją zdobyczą, gdy będziesz
głodny, o potężny Kaa.
Pyton zmrużył drwiąco oczy i powiedział:
Dziękuję ci, mój bracie! Będzie to, sądzę, nie lada zdobycz, którą
upoluje tak dzielny jak ty myśliwy. Rad bym ci towarzyszyć w
najbliższych łowach.
Sam nie rzucam się jeszcze na grubego zwierza odrzekł śmiało
Mauli nie mam sił po temu, ale potrafię napędzać jelenie na łowców,
którzy umieją sobie z nimi dać radę. Zawezwij mnie tylko, Kaa, gdy
będziesz głodny, a przekonasz się, że to co mówię, jest prawdą. Dzięki
temu dodał, pokazując swe ręce posiadam pewną zręczność i
gdybyś kiedy dostał się w sidła, postaram się odpłacić ci tę przysługę,
jaką mi oddałeś, podobnie jak chętnie uczynię to Bagerze i Balu. A
teraz życzę wam powodzenia i dobrych łowów, moi mistrzowie i
opiekunowie!
Gładkoś to powiedział! zawołał Balu, zadowolony niewymownie z
jego sprytu.
Pyton złożył na chwilę głowę na ramieniu chłopca i rzekł:
Masz dzielne serce i umiesz się grzecznie wyrażać, mój mały! A teraz
odejdz prędko wraz ze swymi przyjaciółmi i prześpij się, bo oto właśnie
zachodzi księżyc. Lepiej, byś nie był świadkiem tego, co się tutaj będzie
działo.
Księżyc z wolna zapadał poza linię wzgórz, a na jasnym tle, niby jakaś
fantastyczna koronka rysowały się wiotkie cienie małp drżących,
przytulonych do siebie, wieńczących gzymsy ścian i zębate rozwaliny
murów.
Księżyc zachodzi! zawołał Kaa Czy dosyć widno, byście mnie
widzieć mogły, bandar-logi?
Z murów doleciał żałosny głos, niby jęk wichru w koronach drzew:
Widzimy cię, potężny Kaa!
To dobrze! Uważajcież tedy pilnie, bowiem władca wasz wykona
wielki, głodowy taniec. Siedzcie spokojnie i patrzcie!
Zakołysał się falisto, zatoczył kilka kręgów i począł chwiać w prawo i
lewo potworną głową, przypominającą w tej chwili olbrzymie wahadło.
Skręcał długie ciało swoje w pierścienie, ósemki, tworzył zeń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates