[ Pobierz całość w formacie PDF ]

helikopterem z Calem?
Skinęła głową. Ciągle dzwięczały jej w głowie słowa Franka. Więc
Cal gotów był przynieść ją do domu na rękach? Wierzyła, że by to
zrobił.
Cal już usadowił się na siedzeniu pilota, gdy nagle podbiegł do
nich Tony.
- Czy mogę lecieć z wami? - zawołał. - Jeszcze nigdy nie leciałem
helikopterem.
Cal spojrzał na niego zamyślony.
- Nie - odparł krótko.
Gdy Laura wsiadła, zaczęli się unosić. Spojrzała w dół. Zdumiony
Tony patrzył na nich, a Mike stal obok, szczerząc zęby.
Laura zerknęła na Cala.
- To jest tylko dla ciebie, Lauro - odpowiedział na jej nieme
pytanie. - Zawsze robiłem wszystko, o co mnie prosiłaś, i jutro też to
zrobię. Odwiozę cię na stację i będę patrzył, jak odjeżdżasz. Tylko
dlatego, że tego chcesz.
Już miała odpowiedzieć, że przecież on musi wiedzieć, że ona
nigdzie nie chce jechać, lecz zachowała to dla siebie. Cal nie kocha jej
tak, jak ona jego, a Tony jej potrzebuje. Czyż to nie jest ważniejsze?
Włożyła okulary i rozejrzała się wkoło. Cały świat był jak z baśni.
Wszystko pokrywała migocąca pierzyna śniegu. W oddali czarne
S
R
szczyty odbijały się na tle porażającego błękitu nieba. Drzewa uginały
się pod białym ciężarem, jeziora szkliły się świeżo skutym lodem. Tę
krainę pokochał jej ojciec, a ona też nie oparła się jej urokowi.
Zakochała się w tym krajobrazie i nigdy go nie zapomni. Na zawsze
zagościł w jej pamięci i wyobrazni.
Gdy po długim czasie wylądowali na polu w pobliżu zabudowań,
Laura szepnęła.
- Dziękuję, Cal... Nigdy tego nie zapomnę.
- Ja też nie - odparł miękko. - To ja ci dziękuję. Za to, jaka jesteś
słodka i piękna... Za ten twój gwałtowny temperamencik... - usiłował
żartować. - Za to, co mi wczoraj tak szczodrze ofiarowałaś. Nigdy
tego nie zapomnę...
Pospiesznie wysiadła z helikoptera i natychmiast pobiegła w stronę
domu, przełykając palące łzy.
Tego wieczoru Biddy przygotowała odświętną kolację. Zebrali się
wszyscy przyjaciele. Był Frank, Mike, Marge i oczywiście Tony,
Frank już nie nagabywał Laury, tylko żartobliwie sobie podkpiwał z
Tony'ego:
- W Kanadzie też jest parę niezłych uniwersytetów.
- Chcę studiować na Oksfordzie - tłumaczył Tony.
- Ale z ciebie snob! - żartował Frank. - Będziesz chodził w tej
śmiesznej sukni i czapce?
- W birecie. Jeśli będę miał szczęście.
- Tylko nie ucz chłopaków pokera, bo zbankrutują - włączył się
Mike. - Odwiedzicie nas kiedyś, Dzieciaku?
S
R
- Jeśli tylko nas przyjmiecie! - wesoło odparł Tony. Laura
spojrzała na Cala, lecz nie wytrzymała jego wzroku. Wiedziała, że już
nigdy tu nie przyjedzie. Przecież Cal kiedyś się ożeni... Na tę myśl
poczuła ukłucie w sercu.
Nagle do jadalni weszła Biddy z wielkim tortem, na którym paliła
się świeczka.
- Ta świeczka miała zaczekać do rocznicy waszego pobytu, ale
skoro odjeżdżacie wcześniej... - urwała, najwyrazniej wzruszona.
Laura przełknęła łzy. Tony, widząc, że siostra nie jest w stanie nic
powiedzieć, zaczął dziękować i kroić tort.
Gdy Laura nieco się uspokoiła, powiedziała cicho do gospodyni:
- Dziękuję za wszystko, Biddy. Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
Czasem sprawiałam trochę kłopotów...
- Nie pamiętam żadnych kłopotów, tylko same przyjemności.
Mogłabym się wami zajmować aż do starości.
Póznym wieczorem, kiedy goście wyszli, został tylko Mike. W
ręku trzymał gruby srebrny łańcuszek z medalionem.
- To dla ciebie, Lauro. Mam go od dzieciństwa. Dostałem go od
mojej indiańskiej rodziny. Przyniesie ci szczęście.
Laura w zdumieniu patrzyła na niezwykły prezent. Spojrzała w
czarne oczy Mike'a i wydusiła, z trudem pokonując wzruszenie:
- Nie mogę przyjąć takiego daru, Mike. To należy do ciebie.
- Teraz jest twoje. Od dawna chciałem ci to dać. Tego nie da się
kupić. To coś specjalnego, przekazywanego z pokolenia na pokolenie.
S
R
Ma prawdziwą moc. Zawieś go na szyi, a zawsze będzie ci przynosić
szczęście.
Dotknęła pięknie rzezbionego medalionu. Na jego tarczy,
pomiędzy kwiatowym ornamentem, widniał jakiś tajemniczy napis.
- Co tu jest napisane? - spytała.
-  Pragnienie duszy". Spełni wszystkie twoje życzenia.
Laura spojrzała w czarne, ciepłe oczy Mike'a, które zdawały się
wiedzieć coś, czego ona sama nie potrafiła odgadnąć.
- Cal jest moim bratem. On też powinien mieć taki medalion, ale
mam tylko jeden. - Gwałtownie odwrócił się, i wyszedł.
Laura pobiegła na górę, ściskając medalion w dłoni.  Pragnienie
duszy". Gdyby medalion miał spełnić jedno jej życzenie, wiedziała,
jak ono by brzmiało. Jednak amulety nie mają takiej mocy...
Następnego ranka słońce skryło się za ciężkimi chmurami. Laura
nie widziała Cala od kolacji, a teraz miała zobaczyć go po raz ostatni.
Było jej ciężko na sercu. Wcale nie czuła się, jakby wracała do domu.
Włożyła na szyję medalion od Mikę'a i skryła pod swetrem, by Cal
go nie zobaczył.  Pragnienie duszy". Gdyby wierzyła w moc amuletu,
prosiłaby o miłość Cala. A tak pozostał jej tylko bezbrzeżny smutek.
Cal nie zjawił się na śniadaniu. Tony zniósł bagaże do dżipa.
Teraz, gdy mieli odjeżdżać, i jemu wcale nie było lekko na duszy.
Kiedy Laura wkładała kurtkę od Cala, rozbrzmiały jej w uszach
jego słowa:
 Chcę cię obdarowywać... Chcę sprawiać, byś była szczęśliwa".
Udało mu się to. Uszczęśliwiał ją na każdym kroku.
S
R
Laura przyrzekała sobie, że kiedy Cal będzie ich odwoził na
dworzec, ukryje swe uczucia. Będzie się śmiała, radośnie podziękuje
za gościnę, hojność i życzliwość.
Azawo pożegnała się z Biddy. Obiecała przysłać kartki z
Edmonton i z Londynu.
Kiedy Cal wreszcie się zjawił, zerknął tylko na nią i wsiadł do
samochodu. Wyjechali na drogę do miasta.
- Pożegnałeś się z przyjaciółmi? - spytał Tony'ego.
- Tak... Jeszcze nigdy nie miałem tylu przyjaciół. - Rzucił tęskne
spojrzenie na znikające za zakrętem zabudowania.
Laura też patrzyła przez okno. Zacisnęła usta. Za wszelką cenę nie
wolno jej płakać. Z wymuszonym uśmiechem żegnała ukochane
krajobrazy.
Cal milczał uparcie. Dojechali do dworca tuż przed odjazdem
pociągu. Tak wszystko wyliczył, by nie mieli zbyt wiele czasu na
pożegnanie.
Gdy dojechali na stację, pogoda jeszcze bardziej się pogorszyła.
Nad Leviston wisiały ciężkie, czarne chmury, zwiastujące duże opady
śniegu. Wiał przejmujący wiatr. Laura ciasno otuliła się kurtką,
biegnąc do właściwego wagonu. Wiedziała, że Cal nie będzie chciał
czekać do samego odjazdu, więc odwróciła się do niego, natomiast
Tony zaczął ładować bagaże do pociągu.
- Dziękuję, Cal - siląc się na spokój, powiedziała Laura. -
Dziękuję za szczęście, którym bez przerwy nas obdarowywałeś. -
S
R
Zagryzła wargi, by nie wybuchnąć płaczem. - Dziękuję... że jesteś...
taki cudowny.
Wiatr szarpał jej włosy, przeszywał ją na wskroś. Wiedziała, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates