[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale powiedział mu to Henri, a w nim jest wyjątkowa uczciwości i prawość, którą zawsze wyczuwałem i którą Sam też
musi wyczuwać.
Miałem rację, jesteście kosmitami. Nie żartowałeś wtedy - Sam mówi do mnie.
- Tak, miałeś rację. Patrzy z powrotem na Henriego.
- A te historyjki, które opowiadałeś mi w Halloween?
- Nie, to były tylko historyjki - przyznaje Henri. - Idiotyczne bajeczki z internetu, które mnie rozśmieszały, nic
więcej. Ale to, co powiedziałem ci teraz, jest najprawdziwszą prawdą.
- No tak... - Sam szuka właściwych słów. - Więc co się stało tutaj przed chwilą?
- John rozwija w sobie pewne moce. Jedną z nich jest telekineza. Kiedy zostałeś popchnięty, John cię uratował.
Sam ciągle się uśmiecha, przygląda mi się z boku. Kiedy odwracam do niego wzrok, kiwa głową.
- Wiedziałem, że jesteś inny
- To oczywiste - mówi Henri do Sama - że będziesz musiał zachować to wszystko dla siebie. - Potem spogląda na
mnie. - Musimy zdobyć informacje i wydostać się stąd. Oni są na pewno w pobliżu.
- Faceci na piętrze mogą być przytomni.
- Chodzmy z nimi pogadać.
Henri podnosi z podłogi broń i wyciąga magazynek. Jest pełny Wyjmuje wszystkie pociski, kładzie je na półce
obok, potem wkłada magazynek z powrotem i wsuwa pistolet za pasek swoich dżinsów. Pomagam Samowi wstać i
wszyscy trzej idziemy na piętro. Mężczyzna, którego telekineza przeniosłem na górę, ciągle się szamocze. Ten drugi
siedzi bez ruchu. Henri podchodzi do niego.
- Zostałeś ostrzeżony - oświadcza. Mężczyzna przytakuje skinięciem głowy.
- Teraz będziesz mówił. - Henri zrywa mu z ust taśmę. - A jak nie będziesz... - Odbezpiecza broń i celuje w pierś
mężczyzny. - Kto 1 cię odwiedzał?
- Było ich trzech.
- Nas też jest trzech i kogo to obchodzi. Mów dalej.
- Powiedzieli mi, że jeśli się zjawicie i puszczę parę z ust, to mnie zabiją. Nic więcej wam nie powiem.
Henri przyciska lufę do jego czoła. Jakoś nie czuję się z tym najlepiej. Sięgam do pistoletu i kieruję wylot lufy na
podłogę. Henri patrzy na mnie z zaciekawieniem.
- Są inne sposoby - mówię.
Henri wzrusza ramionami i opuszcza broń.
- W takim razie proszę, masz pole do popisu.
Staję jakieś półtora metra przed mężczyzną. Patrzy na mnie ze strachem w oczach. Jest ciężki, ale po tym, jak
złapałem Sama w locie, wiem, że mogę go bez trudu podnieść. Wyciągam ramiona, moje ciało napina się w
koncentracji. Początkowo nic się nie dzieje, a potem bardzo wolno mężczyzna zaczyna unosić się nad podłogą.
Szamocze się, ale przymocowany taśmą do krzesła nie może nic zrobić. Skupiam się całym sobą, ale kątem oka widzę,
że Henri uśmiecha się z dumą, podobnie jak Sam. Wczoraj nie potrafiłem unieść nawet piłeczki tenisowej, a teraz
podnoszę krzesło ze stukilowym człowiekiem. Szybko rozwinęła się moja moc. Po podniesieniu go na wysokość
swojej twarzy odwracam krzesło i wisi teraz do góry nogami.
- Przestań! - krzyczy
- Zacznij mówić.
- Nie! Powiedzieli, że mnie zabiją.
Puszczam go i krzesło zaczyna spadać. Mężczyzna krzyczy przerazliwie, ale zatrzymuję go tuż nad podłogą. I
podnoszę z powrotem.
- Było ich trzech! - mówi szybko. - Pojawili się tego samego dnia, kiedy rozesłaliśmy nowy numer. Przyszli tego
samego wieczoru.
- Jak wyglądali? - pyta Henri.
- Jak upiory Byli bladzi, prawie jak albinosi. Mieli okulary przeciwsłoneczne, ale kiedy nie chcieliśmy mówić,
jeden z nich je zdjął. Mieli czarne oczy i spiczaste zęby, które wyglądały nienaturalnie, nie jak u zwierząt. Ich
wyglądały tak, jakby zostały złamane i opiłowane w szpic. Wszyscy mieli na sobie długie płaszcze i kapelusze jak ze
starego filmu szpiegowskiego. Czego więcej chcecie?
- Po co przyszli?
- Chcieli znać zródło naszego tekstu. Powiedzieliśmy im. Ktoś zadzwonił, powiedział, że ma dla nas materiał na
wyłączność, zaczął wykrzykiwać coś o grupie kosmitów chcących zniszczyć naszą cywilizację. Ale zadzwonił akurat w
dniu, kiedy pismo szło do druku, więc zamiast całej historii daliśmy krótką wzmiankę z zapowiedzią dalszego ciągu.
Mówił tak szybko, że ledwie można było zrozumieć, o co mu chodzi. Mieliśmy do niego zadzwonić następne- I
go wieczoru, ale to nie doszło do skutku, bo wcześniej pojawili się Mogadorczycy.
- Skąd wiedzieliście, że to Mogadorczycy?
- A kim innym, do diabła, mogli być? Napisaliśmy artykuł o rasie kosmitów z Mogadore, a tu niespodzianka, grupa
kosmitów pojawia się tego samego dnia, żądając zródła informacji. Nietrudno było się domyślić.
Mężczyzna jest ciężki, zaczynam mieć trudności z utrzymaniem go w powietrzu. Pot występuje mi na czoło i z trudem
oddycham.
Przekręcam go z powrotem i zaczynam powoli opuszczać. Kiedy jest jakieś pół metra nad podłogą, upuszczam go i
spada z głośnym stęknięciem. Pochylam się i z rękami opartymi na kolanach próbuję złapać oddech.
- Co jest, człowieku? Przecież odpowiadam na twoje pytania.
- Przepraszam - mówię. - Jesteś za ciężki.
- I to była ich jedyna wizyta? - pyta Henri.
Mężczyzna kręci głową.
- Wrócili.
- Po co?
- Zeby się upewnić, że nie wydrukowaliśmy nic więcej. Nie sądzę, żeby nam ufali, ale ten człowiek, który do nas
zadzwonił, nie odebrał więcej telefonu, więc i tak nie mieliśmy o czym pisać.
- Co się z nim stało?
- A jak myślisz? - pyta mężczyzna. Henri kiwa głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates