[ Pobierz całość w formacie PDF ]

%7ładen z sąsiadów. Pan Reynolds wypytywał ich, ale żaden nie widział Lucille wychodzącej z
domu z tymi dwoma nędznikami. A samochód, którym McLain przyjechał, zarejestrowany jest
na niejakiego Henry ego Vance a. Vance sprzedał go jakiemuś Smithowi już pewien czas temu,
ale Smith nie przerejestrował go na siebie, więc sprawdzenie numeru rejestracyjnego nic nie
dało. Wiemy tylko, że samochód pomalowany jest na szary kolor. Dzwoniliśmy też do salonu, w
którym Lucille pracuje. Stara kwoka, która podniosła słuchawkę, nawet nie próbowała nam
pomóc.
W głosie pana Andersona można było wyczuć prawdziwe rozgoryczenie.
 Panie Anderson, wygląda pan na zmęczonego, a i pańska małżonka jest całkiem
wyczerpana tym wszystkim  powiedziała ciocia Matylda.  Może odpoczniecie u nas choć
parę godzin. Mamy tu wolną sypialnię. Gdyby coś się wydarzyło, damy wam znać.
 Nie, dziękuję  odparł pan Anderson, spoglądając niespokojnie w okno saloniku
Jonesów.  Zarezerwowaliśmy pokój w hotelu w Rocky Beach. W tej chwili powinien już być
przygotowany. Wprowadzimy się tam i będziemy czekać na wiadomości od Reynoldsa albo od
kogokolwiek, kto będzie miał nam coś do powiedzenia. Nasz domowy telefon został podłączony
do sąsiada, na wypadek, gdyby porywacze zadzwonili do nas do Fresno. Rozumie pani, tak
byłoby może najprościej...  W jego oczach pojawiły się iskierki nadziei.  Może zażądają
okupu?
Pani Anderson podniosła się bezwiednie, niczym w jakimś somnambulicznym odruchu.
 Wiem, że zrobiliście wszystko, co było możliwe  powiedział pan Anderson zwracając
się do Jupitera.  Chciałbym podziękować tobie i twoim kolegom.
W chwilę potem podniósł się i, ująwszy swą małżonkę pod ramię, poprowadził ją do
samochodu.
Jupiter także wybiegł z domu, aby zajrzeć do Kwatery Głównej. Pete i Bob już tam byli.
 Cześć  powitał go Pete, który z zaspaną miną rozsiadł się na podłodze, oparty plecami o
regał.  Zobaczyłem pod twoim domem samochód Andersonów, więc zadzwoniłem do Boba,
żeby zaraz tu przyszedł. Coś nowego?
 Nie, nic  odparł Jupe zajmując swe zwykłe miejsce za biurkiem.
 Andersonowie instalują się w Rocky Beach lnn. Wydaje mi się, że zostaną tam dotąd,
dopóki nie nadejdzie jakaś wiadomość.
 Miejmy nadzieję, że nadejdzie  powiedział Bob przeglądając swoje notatki w notesie.
 Każda próba, jaką podejmujemy, kończy się w ślepej uliczce. Można odnieść wrażenie, że
dwaj faceci, którzy zorganizowali to przyjęcie na cześć Lucille, zjawili się znikąd, a potem...
rozpłynęli się w powietrzu bez śladu. Co najmniej jeden z nich używa fałszywego nazwiska.
Prawdopodobnie ten drugi także. Przypomnijcie sobie, w Twentieth Century-Fox nikt nie słyszał
o żadnym Morellu.
Jupe nachmurzył się.
 Nie zgadza mi się mnóstwo rzeczy. Można by wziąć tych dwóch typków za parę
rzezimieszków, którzy całkiem przypadkowo poderwali Lucille, a potem ją porwali. Ale jeżeli
jedynym ich celem było porwanie, to po co podjęli tyle ryzykownych posunięć? Pokazali się
całej gromadzie jej przyjaciół, wydali przyjęcie na jej cześć, a do tego jeszcze spotkali się z jej
rodzicami. Zwykli kidnaperzy nie robią takich rzeczy!
Jupiter zamyślił się na chwilę, stykając koniuszkami palce obu dłoni tak, że utworzyły coś w
rodzaju małej klatki.  Poza tym jest jeszcze nie wyjaśniony dotąd przypadek z włamywaczem,
który wtargnął do domu pani Fowler, zanim Lucille poznała McLaina i Morella. Czy mógł on
być jednym z nich, to znaczy McLainem albo Morellem? Jeżeli tak, to w jakim celu się włamał?
%7łeby porwać Lucille? Czy może zabrać coś z tego domu?
 Może to zwykły zbieg okoliczności?  odezwał się Bob.  Jak z tym wampirem, który
napadł na lombard, ten sam, w którym Lucille zastawiła spinkę? To był chyba czysty przypadek.
Rabusie poprzebierani za straszydła pojawiali się przecież w całym mieście w różnych
miejscach, które, o ile nam wiadomo, nie mają nic wspólnego z Lucille.
Pete ziewnął głośno.
 Moglibyśmy miętosić te rzeczy przez cały dzień  powiedział.  I nigdzie by nas to nie
doprowadziło. Pewne jest, że Lucille zniknęła razem z dwoma nikomu nie znanymi facetami i
nie posuniemy się ani o krok, dopóki ich nie znajdziemy.
Znaleziona na plaży mała plastykowa torebka wciąż jeszcze znajdowała się w Kwaterze
Głównej. %7ładen z chłopców nie pomyślał o tym, żeby ją zabrać na spotkanie z Lucille. Bob
sięgnął teraz po nią na czubek regału i wysypał jej zawartość na biurko, a potem wlepił oczy w
kolekcję kosmetyków, książkę z biblioteki i małego niedzwiadka, tak jakby któryś z tych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates