OĹźogowska, Hanna Tajemnica zielonej pieczęci 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeden, a z drugiej  zorganizowana banda. Lepiej, \e nie będzie miał z nimi
więcej do czynienia.
Ale myśl o tym, aby El\bietę Niedzwiedzką przekonać, jak bardzo daleka była od
prawdy, oceniając go jako  baranią głowę", nie opuszczała Stefka ani na chwilę.
Oczywiście zostawał tylko banalny sposób, na to nie było ju\ rady. Więc Stefan
ze skóry wychodził przy odrabianiu lekcji: zapisywał codziennie kilka stron
pamiętnika, piśmienne lekcje przygotowywał bardzo starannie, ustne  równie\.
Nauczycielka historii postawiła mu piątkę. Wprawiła w zdumienie całą klasę,
a]e sama była zaskoczona odpowiedziami Stefana, Nikt naturalnie nie wiedział,
\e to pan śórawiec padał ofiarą Stefanowych  historycznych" wyczynów: musiał
rezygnować wieczorem z dokładnego czytania gazety, zapoznając się zamiast tego
z zadaną lekcją z historii, a potem dokładnie, tak jak przy ka\dej robocie,
pytanie za pytaniem, sprawdzał u syna przyswojone wiadomości.
Korzyść była obustronna. Ojciec przypominał sobie własne lata szkolne. Syn
zrozumiał nagle, \e historia jest ciekawą nauką. Do tej pory nie cierpiał jej,
Strona 110
O¿ogowska Hanna - Tajemnica zielonej pieczêci 2007-03-28
bo zbyt wiele czasu poświęcał na  kucie". Myślał, \e tylko w ten sposób mo\na
zadowolić wymagania nauczycielki. Teraz zrozumiał, \e jedne fakty historyczne
wypływają z drugich, \e byle uchwycić bieg przyczyn i skutków, wspaniale mo\na
się posługiwać  swoimi słowami", jak to właśnie robi ojciec.
 Tatuś to mógłby być nauczycielem  zawołał któregoś wieczoru, a wło\ył w te
słowa tyle uznania i podziwu dla ojca, \e ten a\ pojaśniał z zadowolenia.
Przyjaciele zauwa\yli sukcesy Stefana. Wiktor przekonany był, \e głównym
motorem tych osiągnięć jest rower. A Bartek zaproponował, aby w kronice STO
wkleić tabelkę stopni i wpisywać tam piątki członków.
Wiktor protestował gorąco.
 Co za dziki pomysł!  wołał.  Czy po tó organizowaliśmy tajne
stowarzyszenie, czy po to składaliśmy taką straszną przysięgę, \eby raptem
zamienić się w kujonów?
 Zapomniałeś widocznie  uspokajał go Bartek  \e nasze stowarzyszenie ma
wyrazny cel...
 O niczym nie zapomniałem!  nie dał mu dokończyć Wiktor.  Owszem,
świetlany cel, do którego przez cały czas dą\ę, ile mi tchu w piersiach
staje... Kto wie  rozczulił się nagle  mo\e z tego wszystkiego na samej
mecie trupem padnę i je\eli mój szkielet przyda ci się na co, to, Stefek,
zapiszę go tobie w testamencie. Oj!  wrzasnął nagle, bo mu Stefan wsadził
potę\ną sójkę w bok.  Czy ja co mówię? Przecie\ nic nie mówię!
Bartek patrzył na Wiktora nie rozumiejąc, ale nie dał się wyprowadzić z
równowagi. Narysował tylko kółko na czole.
 Z ciebie, Wiktor, to prawdziwy Zagłoba  wtrącił niezadowolony z czegoś
Stefek.  On te\ wolał wszystko fortelami załatwiać.
 Nie zgadzam się  zaprzeczył Bartek.  Zagłobie fortele udawały się, a
Wiktorowi  nie. Wyliczmy: po pierwsze  dyktando, po drugie...
Wiktor skoczył, jakby go kto szydłem dzgnął.
 Po drugie, to ja ci powiem: lepszy ze mnie Zagłoba ni\ z ciebie
Wołodyjowski. Wołodyjowski Bohuna usiekł! A ty sobie z głupią mapą nie
potrafisz dać rady. Pingwiny u ciebie po Arktyce chodzą, a białe
niedzwiedzie po Antarktydzie. Cała klasa się śmiała. Mo\e nie? Co, mo\e nie?
Kiedyś taki bohater, to spróbuj się z geografią, to...
 Dość!  krzyknął Stefan, widząc, \e twarz Bartka zrobiła się czerwona, a\
sina, i \e oczy mu zaszły łzami.  Kto powie jeszcze jedno słowo, dostanie ode
mnie w kark.
Grozba była niepotrzebna. Bartek miał zaciśnięte usta i nie kwapił się ich
otworzyć. Wiktor, zobaczywszy zmienioną twarz kolegi, zamilkł równie\, a po
jego minie widać było, \e \ałuje wypowiedzianych słów.
 No, ju\. Ciszej nad tą trumną, koniec i kropka  odezwał się po chwili.
 Nad jaką znowu trumną?  zapytał nagle Stefan i podejrzliwie
przyjrzał się Wiktorowi.
 Medyki u nas tak mówią, jak nie chcą gadać o czymś nieprzyjemnym. Fajne,
co? U mnie te\ z tÄ… geometriÄ… to... rozpacz w zielone kropki...
 Jakie zielone kropki? Gdzie?  zapytał znowu Stefan.
 Na twoim nosie!  wrzasnął wściekły Wiktor i rzucił się na Stefana.
Zaczęli się mocować, ale siły były równe. Otoczyła ich gromada kolegów. Do
końca przerwy podziwiano zapasy przyjaciół, którzy po wyładowaniu złości
wrócili w najlepszej zgodzie do klasy i nie zauwa\yli nawet, \e Bartek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates