[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podróże nie mogą polegać na nocowaniu pod mostem i myciu w przydrożnych, przyna-
leżnych do stacji benzynowych toaletach. Ta wymiana informacji i poglądów tak nas zajęła,
że byłabym zapomniała zapisać, że godzien zaufania w wydziale śledczym prokuratury jest
jej zdaniem jedynie Zbyszek Maciejewski, współpracujący zwykle ze śledczym w policji o
nazwisku Rybarczyk i imieniu Lalce nieznanym.
Tenże Zbyszek Maciejewski był, zdaniem Lalki, odporny nie tylko na wszelkie protek-
cje i perswazje, ale sprawy swoje przygotowywał rzetelnie, pary o nich z gęby przed czasem
nie puszczał i działania kolegi, który za gwiazdę medialną robił, miał co najmniej w głębokiej
pogardzie. Na skutek pracowitości i starannego zbierania dowodów osiągał w sądzie imponu-
jące wyniki, co kolegów kłuło w oczy, i nie tylko.
Wyboru wielkiego na razie nie miałam i opinii Lalki musiałam zawierzyć. Zaraz od po-
niedziałku postanowiłam poszukać naszych wspólnych kolegów, którzy podjęli pracę w poli-
57
cji, o Maciejewskim i Rybarczyku możliwie dużo się dowiedzieć i dopiero wówczas podjąć
decyzję, do kogo iść ze sprawą Marcina.
Ostatecznie zostawiłam Lalkę, nadal miotającą się pomiędzy bagażami i coraz mniej
zdolną do podjęcia decyzji. Uznałam, że tę kwestię załatwi upływ czasu, zaczynało się już bo-
wiem pózne popołudnie albo może wczesny wieczór i ruszanie o tej porze w stronę granicy
gwarantowało spędzenie nocy za kierownicą.
To, że mogą mnie śledzić, wcale mi nie przeszkadzało. Najwyżej samochodu mi popil-
nują. Trochę przykro mi było, że najprzystojniejszy z blondynów okazał się zainteresowany
mną zawodowo, a nie osobiście. Trudno, nie można mieć wszystkiego naraz, a jeśli nieznani
mi bandyci okażą się wytrwali, to spotkam go przy okazji następnego zamachu na moje życie.
Możliwości, że mnie skutecznie zabiją, z nieznanych powodów poważnie pod uwagę nie bra-
łam.
Do ordynarnego podrywu i otwartego lecenia na faceta nie byłam zdolna. Wychowana
przez babcię, która nieustannie ostrzegała mnie, że jawne i natarczywe awanse raczej zrażają
mężczyzn, niż ich zachęcają, wyhodowałam w sobie coś, co stawiało wewnętrzny opór, gdy
tylko chciałam się posunąć poza zachęcające uśmiechy i milczącą aprobatę starań o moje
względy. Nachalne podrywanie nigdy w moich możliwościach nie leżało. W czasie studiów
nikogo podrywać nie musiałam, z niemałej grupy ubiegających się o moje względy łaskawie
zaakceptowałam zabiegi mojego byłego męża, co nie pozbawiło nadziei pozostałych adorato-
rów, ignorujących konsekwentnie fakt mojego zamążpójścia. Po rozwodzie i wyjezdzie za
granicę również na brak towarzystwa nie narzekałam, a w żadne związki nie wikłałam się z
tej przyczyny, że właściwego mężczyzny nie udało mi się spotkać. W Polsce, zaaferowana
rozwijaną właśnie działalnością gospodarczą, udzielałam się towarzysko rzadko i raczej
ostrożnie, natykałam się bowiem głównie na sytuacje, gdy wspólne zjedzenie kolacji czy wyj-
ście do teatru uznawane było za wstęp do związku, a co najmniej preludium do zakończenia
wieczoru w łóżku. Zwykle nie miałam na to ochoty, głównie z tej racji, że towarzyszący mi w
rozrywkach facet nie wzbudzał we mnie gorących pozytywnych emocji. Awansów, czynio-
nych przez klientów w czasie podróży zagranicznych, pod uwagę nie brałam. I teraz właśnie
spotkałam mężczyznę, który wzbudził moje pozytywne emocje. I co? I chała.
Postanowiłam opracować plan na skuteczne zgubienie ogona. Zastanawiałam się nad
tym przy niedzielnym sprzątaniu, usuwając wspomnienia po pożegnalnym przyjęciu Lalki.
58
Miałam zajęte głównie ręce, umysł mógł pracować. Tylko raz mi przeszkodzono. Zadzwonił
Marek.
- Jak ty kogoś ubiłaś moim samochodem, zrobiłaś to bezśladowo. Chcę wiedzieć jak, bo
też mam takiego jednego, którego chętnie przeniosę do lepszego świata - rozpoczął.
Czynniki śledcze działały pomimo niedzieli. Przesłuchali Marka na okoliczność braku
hamulców i z całego przesłuchania wyniósł przekonanie, że uczyniłam komuś krzywdę, żad-
nych śladów nie pozostawiając. Wyjaśniłam sprawę, prawdopodobnie mętnie, bo coś mi się
plątało, że mam zachować dyskrecję. Zachwiał się jedynie nieco w przekonaniu, że używałam
jego samochodu przez cały dzień bez hamulców. Z żalem też rozstał się z myślą, że nie znam
sposobu na usunięcie wrogiego osobnika bez pozostawiania śladów.
Telefon Marka zmącił trochę moje myśli, ostatecznie jednak postanowiłam wykorzystać
specyficzny i od lat utrwalony obyczaj prowadzenia remontów ulic w Aodzi. W kierunku pół-
noc-południe można się zwykle przemieszczać bez przeszkód i nie zdarza się, by te ulice były
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates