[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dwadzieścia lat, ważył dziewięćdziesiąt kilo, nosił krawat przypięty pod kołnierzykiem i brązową
sportową marynarkę, a pod jej rękawami rysowały się wyraznie jego bicepsy. Miał kwadratową
szczękę i wystającą neandertalską brew, typową dla kulturystów na sterydach. Scott grał w
futbol, korzystając z tego, co dostał od Boga. Nigdy nie kupował koksu w supermarkecie. Ale
grał przeciwko wielu podobnym mutantom. Problem z muskularni z supermarketu polegał jednak
na tym, że nie były prawdziwe, nie dawały siły, nie były wytrzymałe. Tylko dobrze wyglądały.
Przynajmniej taką miał teorię. Scott Fenney wciąż miał ponad osiemdziesiąt kilo samych mięśni i
mógł z łatwością wykopać Darrela z siedemdziesiątego piętra wieżowca. Zrobił krok w kierunku
Darrella tak, że poczuł jego nieświeży oddech. Powiedział do niego przez zaciśnięte zęby:
- Na twoim miejscu odradzałbym wszelkie próby...
Pomachał następnie Stewartowi listem przed nosem i cisnął mu go w twarz, następnie
odwrócił się i wyszedł. Uszli już kawałek korytarzem, kiedy usłyszał głos Bobby ego:
- Scott!
Zatrzymał się i odwrócił. Bobby wskazywał jeden z portretów na ścianie, przedstawiających
członków założycieli klubu - to był Mack McCall.
* * *
Gdyby Mack McCall stanął teraz przed nim, Scott Fenney mógłby obudzić się po jakimś
czasie w celi jak Shawanda Jones. Nigdy w życiu nie był tak wściekły na drugiego człowieka,
nawet na boisku. Wiedział, że nie może wrócić w tym stanie do biura, poszli Wlec z Bobbym
oszklonym pasażem do klubu sportowego.
- Mają tam bar z sokami - powiedział Scott.
Przy recepcji nie stała tym razem niewysoka blondynka która zawsze tu była, ale Han,
potężny kulturysta, przy którym Darrell wyglądał jak szczurek. Przywitał Scotta tak, jakby go w
życiu nie widział.
- Proszę tu zaczekać, panie Fenney.
- O kurwa - zaklął Bobby. - Jakbym to już gdzieś widział. Han wrócił, niosąc tani worek
gimnastyczny, jaki w klubie dostawali goście. Wyciągnął go w stronę Scotta.
- Co to jest?
- Zawartość pana szafki.
- Ale dlaczego?
- Pańskie członkostwo zostało anulowane.
- Od kiedy?
- Od rana.
- Dlaczego?
- Z polecenia.
- Czyjego?
- Menedżera klubu.
- Kto jemu wydaje polecenia?
- Ja tam nie wiem.
Han skrzyżował ramiona, prężąc potężne mięśnie bicepsów, tricepsów i piersi. Scott nie był
przekonany, czy chciał na Hanie sprawdzać swoją teorię o mięśniach karmionych sterydami. Brał
udział w wielu burdach w barach, kiedy był w college u, ale nigdy to nie był bar z sokami, nigdy
nie był wtedy trzezwy i nigdy nie bił się z kimś tak wielkim jak Han. Zawsze miał zaś za plecami
dwóch wrogo nastawionych skrzydłowych, którzy mieli na tyle poprzestawiane w głowie, że
mogliby się naparzać z niedzwiedziem grizzli. Kiedy więc Bobby złapał go za ramię i
powiedział: Chodzmy stąd , nie zaoponował.
* * *
Po raz pierwszy, od kiedy został wspólnikiem w firmie Ford Stevens, A. Scott Fenney zjadł
na lunch hot doga kupionego u ulicznego sprzedawcy i w towarzystwie ludzi, których wspólny
majątek był mniejszy od ceny jego garnituru.
Po wchłonięciu dwóch hot dogów, czego zaraz zaczął żałować, poszli z Bobbym wzdłuż
Main Street, zrobili więc coś, czego Scott nie robił od lat. Albo też nigdy - i miał ku temu powód.
Po pięciu minutach w lipcowym słońcu Scott był przemoknięty potem od stóp do głów. Miał
mokrą twarz, mokre włosy, a wykrochmalona biała koszula przylgnęła do niego jak druga skóra.
Pot z piersi i pleców ściekał w dół i zbierał się na bieliznie, pot z nóg zbierał się w skarpetkach.
Mając nadzieję, że przynajmniej ocali marynarkę za dwa tysiące dolarów, Scott zdjął ją i zarzucił
sobie na ramię. Bobby coś mówił, ale Scott słyszał to tylko jako element ulicznego hałasu. Myśli
Scotta krążyły wokół Macka McCalla.
Bobby mówił:
- Widziałeś tych działaczy sportowych? Naprawdę myślą, że ktoś przyjedzie na letnią
olimpiadę do Dallas? Połowa zawodników upiekłaby się żywcem, zanim zaczęliby w ogóle
trenować.
Ulicę dalej Bobby powiedział:
- Kiedyś stały tu burdele i saloony na całej długości Main Street. Doc Holliday miał tu
gabinet dentystyczny i tutaj zabił pierwszego faceta.
Nieco pózniej dodał:
- Wiesz, że tu dorastali Bonny i Clyde? Oboje są pochowani w mieście. Grób Clyde a
znajduje się w zachodnim Dallas. Nie wiem, gdzie pochowano Bonny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates