[ Pobierz całość w formacie PDF ]
j¹æ nie mog¹, a Sni¹ twierdziæ, ¿e wszystko pojêli, tacy nie tylko nazwiska filozofów, ale stwo-
rzenia rozumnego niegodni.
Zadziwienie twoje, i¿ znalaz³eS cz³owieka m³odego, modnie ubranego, ¿yj¹cego wygodnie,
nie gardz¹cego jednak nauk¹ i uwagami filozofii, pochodzi z dwojakiej prewencji. Pierwsza
sêdziwemu tylko wiekowi przypisuje m¹droSæ, druga zbyt ogólnie definiuje narody.
Co do pierwszej, zdaje siê rzecz przyzwoita i wed³ug zwyczajnego trybu, i¿ poniewa¿ ¿ywoSæ
pasyj nie daje miejsca zdrowej i rozs¹dnej uwadze, te gdy z czasem ostygn¹, otwiera siê dopiero
pole umys³om do przyzwoitego s¹dzenia o rzeczach; doSwiadczenie w³asne wspiera uwagi. Rz¹d,
czy towarzystwa politycznego, czy w³asnej familii, przymusza do zastanowienia siê nad ka¿dym
krokiem, aby nasz b³¹d nam nie by³ przyczyn¹ obelgi, nam podleg³ym okazj¹ zgorszenia.
St¹d w starcach cierpliwoSæ w szukaniu i docieczeniu przyczyn ka¿dej rzeczy, ostro¿noSæ
w rozstrz¹saniu i doSwiadczaniu, czyli siê nie pomylili, trwa³oSæ w dzia³aniu tego, o czym s¹
przekonani, ¿e dobre i sprawiedliwe. Wiek m³ody nie ma tych po¿ytków, ale wnosiæ st¹d nie
nale¿y, i¿by aplikacj¹ nie móg³ tego zyskaæ, co starcy wiekiem. Cz³owiek m³ody, uwa¿ny,
aplikuj¹cy siê, podobnym siê staje do ziemi owych krajów, gdzie ¿ywsze s³oñca promienie
nie ka¿¹ z ¿niwem jesieni czekaæ.
Zbyt ogólne definiowanie jest prewencj¹ o charakterze w powszechnoSci narodów. B³¹d twój,
jako sam przyznajesz, wzglêdem mnie z tego xród³a pochodzi³. PrzeSwiadczonym u siebie
bêd¹c, i¿ ka¿dy Francuz jest letkomySlny i p³ochy, ludzkoSæ moj¹ wzglêdem ciebie os¹dzi³eS
nieuwa¿n¹ grzecznoSci¹, a mo¿e i ob³ud¹. Nie przecz ja temu, i¿ ¿ywoSæ krwi naszej daje
pochop do takich refleksji, ale gdy te siê zapêdzaj¹ zbyt daleko, nie zawadzi zbyteczn¹ po-
rywczoSæ uprzedzonej imaginacji zatrzymaæ. Ta¿ sama ¿ywoSæ, która bywa w jednych letko-
mySlnoSci i niestatku przyczyn¹, ta, mówiê, ¿ywoSæ rodzi w drugich uprzejmoSæ, dobroczyn-
noSæ, otwartoSæ, ³agodnoSæ - cnoty istotne cywilnej wspo³ecznoSci.
GrzecznoSæ, lubo sama przez siê nie mo¿e iSæ w komput przymiotów istotnych duszy, ta
grzecznoSæ jest jednak okras¹ wszystkich przymiotów. Sposób dobrze czynienia uprzejmy
94
i mi³y w dwójnasób zdaje siê przymna¿aæ szacunek dobrodziejstwa. Wielbiemy surowoSæ
dzikiej cnoty Katona, ale nas bardziej obchodzi ³agodnoSæ Sokratesa. Tamten z poszanowa-
niem wstrêt jakiS wznieca, ten naSladowaæ i kochaæ siê ka¿e,
Dajmy to, i¿ letkoSæ jest cech¹ w³aSciw¹ charakteru francuskiego - nie mo¿na st¹d wnosiæ, i¿
ka¿dy Francuz jest letkomySlnym. Chciej siê tylko dobrze ludziom przypatrzyæ: znajdziesz
Francuzów statecznych, Niemców trzexwych, Hiszpanów pokornych, Moskalów szczerych...
Twego narodu, nie wiem, czy to jest pochwa³¹, i¿ w³aSciwego swojego charakteru nie ma.
95
ROZDZIA£ DZIEWI¥TY
Na tych i podobnych dyskursach zszed³ bez uprzykrzenia czas ¿eglugi. Wiatry s³u¿y³y nam
jednostajnie; towarzystwo kapitana okrêtu i jego oficerów s³odzi³y przykroSæ zwyczajn¹ ta-
kim przeprawom. Ca³e zgromadzenie, a ¿e tak rzekê, ma³a rzeczpospolita tego okrêtu, wszy-
scy wspólnie ujêci ³askawym i uprzejmym obchodzeniem wodza swojego, ¿yli w zgodzie
przyk³adnej i odbywali z ochot¹ pracowite obowi¹zki swojego stanu.
Po kilku niedzielach ¿eglugi, omin¹wszy Wyspy Kanaryjskie, weszliSmy w cieSninê Gibral-
taru. Pierwszy widok brzegów europejskich niewypowiedzian¹ nape³ni³ mnie radoSci¹. Czu³y
na wszystkie wzruszenia moje kapitan wchodzi³ w uczestnictwo tego ukontentowania, da³ mi
jednak nieznacznie do wyrozumienia, jak jest rzecz po¿yteczna nie daæ siê zbytecznie uwo-
dziæ pasjom; doda³ i to i¿ ciê¿sza rzecz umieæ wytrzymaæ pomySlnoSæ nixli nieszczêScie.
Pyta³ siê mnie na koniec, jakie by³y moje zamys³y, skoro zawiniemy do portu w Kadyksie. Odpo-
wiedzia³em, i¿ chcia³em tylko przejechaæ Hiszpani¹, w Francji ma³o co zabawiæ, a jak najspiesz-
niej do ojczyzny mojej powróciæ. Ofiarowa³ mi siê byæ towarzyszem podró¿y do samego Pary¿a.
Nieskoñczenie by³em ukontentowany z tego oSwiadczenia i zobaczywszy niektóre ciekawoSci
miasta Kadyks, gdySmy ju¿ wszystko przygotowali do podró¿y Rródziemnym Morzem zmierza-
j¹c ku Marsylii, nag³e rozkazy przymusi³y margrabiego odmieniæ przedsiêwziêcie. Odebra³ albo-
wiem ordynans zawiexæ bêd¹cego ju¿ w Kadyks konsula francuskiego do Smyrny; ¿e zaS czas tej
podró¿y by³ przepisany, nie móg³ nawet do Marsylii wyboczyæ, ¿eby mnie tam wysadzi³.
Po¿egnanie nasze wielce by³o smutne, ile ¿em przewidzieæ nie móg³, kiedybySmy siê znowu
zobaczyæ mogli. Rozstanie to bolesne przywiod³o mnie do prowadzenia przez kilka czasów
pustelniczego prawie ¿ycia. Nikomu nie znajomy, nie chcia³em siê z nikim poznaæ, lubo spo-
sobnoSæ mia³em do tego mieszkaj¹c w najprzedniejszej austerii miasta. Chodzi³em do sto³u,
gdzie tak cudzoziemcy, jako i domowi jadali razem, a tymczasem weksle wszystkie pos³a³em
do Pary¿a i za rad¹ margrabiego z³o¿y³em u jednego z najs³awniejszych bankierów. Chc¹c zaS
za przybyciem do Pary¿a d³ugi uspokoiæ, zmySli³em sobie nazwisko barona de Graumsdorff,
¿eby dowiedziawszy siê o dojSciu wekslów pod pierwszym imieniem nie przyaresztowali je
w niebytnoSci mojej.
Mimo zbawienne przestrogi mojego przyjaciela nie mog³em siê w tym przezwyciê¿yæ, ¿ebym
nie powstawa³ w konwersacji przeciw zdro¿noSciom narodów europejskich,, nie zgadzaj¹cych
siê w niczym z ow¹ cnotliw¹ prostot¹ Nipuanów. S³uchali tych powieSci z wiêkszym jeszcze
zadziwieniem ni¿ ciekawoSci¹ sto³ownicy. Sposób odzie¿y mojej zarywaj¹cej nieco mody
nipuañskiej, uk³ony tylko od rêki, bez zdjêcia kapelusza, szczeroSæ zbyt otwarta, wszystko
to, jakem uwa¿a³, zbyt wielk¹ czyni³o impresj¹ w tych, którzy mnie s³uchali. Gdym zaS
o Amerykanach mówi³ i rozwodzi³ siê szeroce nad okrucieñstwem prze³o¿onych, sz³y im
w niesmak dyskursa moje.
96
Ju¿em trzeci tydzieñ mieszkania mojego w tym mieScie koñczy³, gdy powracaj¹c z wieczor-
nej przechadzki, w bramie otoczyli mnie ¿o³nierze; gwa³tem broñ z rêku wydar³szy wsadzili
mnie w kryt¹ kolaskê i noc¹ zaprowadzili do zamku nad morzem, o mil kilka od miasta. Sie-
dzia³em tam z wielk¹ niewygod¹ blisko dwóch miesiêcy, nie mog¹c do nikogo s³owa prze-
mówiæ. Ten, który mi jeSæ raz na dzieñ przynosi³, postaæ mia³ jakby umySlnie dla stra¿nika
katuszy sporz¹dzon¹. Wszystkie pytania moje zbywa³ milczeniem i jedyne s³owo, które co
dzieñ z ust jego wychodzi³o, by³o przy zamykaniu drzwi na noc : adios.
Po wysz³ych kilku niedzielach wziêto mnie z wielkim. milczeniem z tego miejsca, wsadzono
w powóz podobny pierwszemu i tym sposobem po kilku dni nocnej zaw¿dy podró¿y przyje-
cha³em do miasta wielkiego, o którym dowiedzia³em siê potem, ¿e by³a Sewilia. Do lepszego
i wygodniejszego ni¿ przedtem wsadzony by³em wiêzienia; stra¿nik, stary, wysch³y, wysoki,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates