[ Pobierz całość w formacie PDF ]
od jego śmierci. Zmarł nagle, to był atak serca.
A więc ojciec Jamesa przeżył tylko o dwa lata jej wyjazd do Szwajcarii.
Zastanawiała się, czy cała ta sytuacja sprzed sześciu lat wpłynęła na pogorszenie stanu
jego zdrowia. To wszystko było bardzo dziwne, jego ojciec już nie żył, jej także. Chyba
oboje ponosili częściowo winę za pózniejszy przebieg wypadków.
- Czy odkupiła pani sklep od pana Draytona, czy od jego syna - zapytała Gemma.
- Od młodego pana Draytona. To bardzo miły człowiek. To była dla nas doskonała
okazja, dla mnie i Boba, mojego męża. A przy okazji, jestem pani Wilson, Rene Wilson. -
Wyciągnęła do niej rękę w przyjaznym geście.
- Gemma Ross - przedstawiła się dziewczyna.
- Pani Ross?
- Nie, panna Ross.
Pani Wilson spoważniała nagle. Z wyrazu jej twarzy Gemma odczytała, o czym
teraz będzie mowa.
- Czy jest pani krewną tego człowieka z Hardath, który... - Jej głos załamał się.
- Tak, jestem jego córką - wyjaśniła.
Domyśliła się, że pani Wilson musiała dowiedzieć się o wszystkim z gazet.
Wiadomości o takich sprawach znajdują się z reguły na pierwszych stronach. A historia jej
ojca musiała być szczególnie ciekawa; bez względu bowiem na dyskrecję banku, wiele
faktów na pewno przedostało się do prasy.
Pani Wilson poczuła się niezręcznie.
- Och, tak mi przykro... Co za okropna historia. Straszne... Miał naprawdę pecha.
31
S
R
Czytałam o wszystkim w gazetach. Utrata domu musiała być dla niego prawdziwym
ciosem.
- Tak. - Gemma pomyślała, że jej zdecydowana odpowiedz może się wydać
niegrzeczna, jednak pani Wilson nie zraziła się.
- Ale jednak, cóż to za wstyd... odebrać sobie życie - zamilkła, kiwając smutnie
głową.
Gemma postanowiła zmienić temat. Wiedziała, że jeśli nie zrobi tego teraz, to
potem może już nie mieć okazji.
- Czy wiedziała pani o tym, że James Drayton kupił dom mojego ojca?
- O tak, wszyscy o tym wiedzą. Młody pan Drayton radzi sobie bardzo dobrze.
Kiedy umarł jego ojciec, a my kupiliśmy ten sklep, on opuścił Bowness. Wyjechał do
Londynu. Chodziły o nim różne słuchy, ludzie mówili, że prowadzi jakieś interesy, że
inwestuje tu i tam. Najwyrazniej sprzyjało mu szczęście, bo teraz, kiedy wrócił, ludzie
mówią, że przywiózł ze sobą miliony.
Pani Wilson skończyła, ale Gemma nadal chciała zadać kilka pytań. Powstrzymała
się jednak. Wiedziała, że ta kobieta nie może rozwiać jej wątpliwości dotyczących udziału
Jamesa w wypadku jej ojca. Na koniec zdecydowała się jedynie zapytać:
- Kiedy pan Drayton wrócił do Bowness, przed czy po śmierci mojego ojca?
Pani Wilson zdawała się być zdziwiona tym pytaniem.
- Chyba nie wie pani zbyt wiele o okolicznościach śmierci ojca? To dziwne, skoro
jest pani jego córką. - W jej głosie zabrzmiało podejrzenie. Gemma wyczuła to.
- Tak, mieszkałam z matką w Stanach - wyjaśniła. - Nie widziałam się z ojcem
przez sześć lat. Do Anglii przyjechałam dopiero wczoraj, na pogrzeb.
Jej słowa widocznie uspokoiły podejrzliwość pani Wilson, bo przyjazny uśmiech
powrócił na jej twarz.
- No tak, to wyjaśnia wszystko. A jeżeli chodzi o to pytanie, pan Drayton wrócił tu
długo po tym, jak rozpoczęły się kłopoty pani ojca. Było to jednak przed jego śmiercią.
Biedny pan Ross. O jego problemach pisały wtedy wszystkie gazety. Bardzo było nam go
szkoda, często przychodził tu po gazety i inne drobiazgi. Był prawdziwym dżentelmenem
- przerwała, a po chwili jej głos zniżył się do poufałego szeptu - mówiono o tej kobiecie,
32
S
R
że to podobno wszystko przez nią. Zawsze się takie znajdą, prawda? - Nagle jakby
opamiętała się. Wyprostowała się sztywno i zarumieniła. - Nie, żebym roznosiła plotki,
czy mówiła zle o zmarłych. O, nie. Ale sądzę, że pani i tak już część z tego słyszała,
prawda?
- Część - potwierdziła Gemma, uśmiechając się słabo.
- A jeżeli chodzi o młodego pana Draytona, to na pewno nie było go w Bowness,
kiedy to wszystko się zaczęło. Był pewnie zajęty gdzieś robieniem swoich interesów. Czyż
to nie zbieg okoliczności, że to właśnie on kupił dom pani ojca? To musiała być dla niego
szczególna okazja, skoro postanowił wrócić tu na dobre. A dom jest piękny, nie ma co.
Rozmowę przerwał dzwonek u drzwi. Do sklepu weszła klientka, młoda kobieta z
dwójką dzieci. Pani Wilson od razu zainteresowała się nią, a Gemma skorzystała z tego,
pożegnała się i wyszła ze sklepu. Czuła się dziwnie lekko i przyjemnie. Była niemal
szczęśliwa - okazało się przecież, że kupno przez Jamesa Hardath było jedynie
przypadkiem i nie miało nic wspólnego ze śmiercią jej ojca. Kamień spadł z serca
Gemmy. A więc James wzbogacił się dzięki swojej własnej pracy i szczęściu, które mu
sprzyjało. Dopiero niedawno wrócił do Bowness. A nawet, jeśli się zmienił, to przecież
ona też nie była już taka sama. Oboje wydorośleli i dojrzeli, ale on był wciąż tym samym
człowiekiem.
Jego rezerwa i chłód przy pierwszym spotkaniu były zupełnie zrozumiałe, oboje
byli wtedy bardzo ostrożni. Ale wszystko da się jeszcze zmienić - miała przecież być u
niego na przyjęciu. To będzie okazja do przełamania tej bariery obcości i do rozmowy o
przeszłości. Gdyby mogli podejść z rezerwą i uśmiechem do tego, co się wtedy wydarzyło,
być może coś dałoby się jeszcze uratować.
W każdym razie była teraz pewna jednej rzeczy: jej uczucia dla Jamesa pozostawały
takie same. Pierwsze spojrzenie na niego upewniło ją o jej miłości. Tym razem jednak nie
było to już szczeniackie zadurzenie, ale prawdziwe, kobiece uczucie.
Jakby wyczuwając smutną okazję, tuż przed pogrzebem pogoda pogorszyła się.
Niebo zasnuły czarne chmury, zrobiło się szaro i chłodno. W czasie procesji do
krematorium zaczął padać drobny deszcz. Gemma była zadowolona, że Roy załatwił
kremację dla ojca. Duncan nie był szczególnie religijny, ale na pewno wolał, aby jego
33
S
R
zwłoki zostały spalone niż grzebane.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates