[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiedy tracimy przyjaciół, tak jak poddamy się, kiedy mu się spodoba rozrząóić nami
samymi; wyrok losu, który nam ich wyóiera, przyjm3my bez rozpaczy, jak przyj-
miemy bez oporu ów, który wcześniej lub pózniej ugoói w nasze głowy. Obowiązki
pogrzebu nie są ostatnimi obowiązkami duszy. Ziemia, którą porusza się w tej chwili,
stężeje na grobie twego kochanka; ale dusza twoja zachowa całą tkliwość .
KUBUZ: Mój panie, to wszystko baróo piękne, ale na kiego licha się to zdało?
Straciłem mego kapitana, jestem zrozpaczony, a pan mi tu odstawiasz jak papuga
strzępy pociechy jakiegoś mężczyzny czy też kobiety, pod adresem drugiej kobiety,
która straciła kochanka.
de is dide ot Kubuś fatalista i jego pan 29
PAN: Myślę, że to mówi kobieta.
KUBUZ: A ja, że mężczyzna. Ale, mężczyzna czy kobieta, jeszcze raz pytam, na
kiego diaska się to zdało? Czy pan mnie bierzesz za kochankę kapitana? Mój kapitan,
panie, to był zacny człowiek; a ja, ja byłem zawsze uczciwym chłopakiem.
PAN: Kubusiu, któż ci przeczy?
KUBUZ: Więc na kiego licha zdała się tu pańska pociecha mężczyzny czy kobiety
wystosowana do drugiej kobiety? Póty będę pytał, aż mi pan może wytłumaczy.
PAN: Nie, Kubusiu, trzeba, abyś doszedł sam.
KUBUZ: Mógłbym przemyśleć resztę życia i nie zgadłbym; starczyłoby mi tematu
aż do ostatecznego sądu.
PAN: Kubusiu, zdawało mi się, że tego, co ci czytałem, słuchałeś z niejaką uwagą.
KUBUZ: Czyż można nie słuchać z uwagą czegoś, co jest śmieszne?
PAN: Doskonale!
KUBUZ: Omal że nie parsknąłem śmiechem przy  skrupułach przystojności ,
które mnie pętały za życia kapitana, a z których wyzwoliła mnie jego śmierć.
PAN: Doskonale, Kubusiu! Osiągnąłem tedy, co zamierzyłem. Powieó, czy moż-
na było wziąć się lepiej do tego, aby cię pocieszyć? Płakałeś: gdybym się był wdał z to-
bą w rozmowę o przedmiocie twej boleści, co byłoby wynikło? Iżbyś płakał o wiele
mocniej i doprowaóił się do zupełnej rozpaczy. Zmieniłem bieg twych myśli przez
komizm mojej mówki pogrzebowej oraz małą sprzeczkę, jaka stąd wynikła. Przyznaj
teraz, iż myśl o kapitanie jest równie daleką od ciebie jak wóz żałobny, który go
wiezie na miejsce ostatniego spoczynku. Co za tym ióie, myślę, iż możesz podjąć
historię swoich amorów.
KUBUZ: I ja tak myślę.
Doktorze, rzekłem do chirurga, czy pan daleko mieszka?
 Co najmniej o dobre ćwierć mili.
 Czy masz wygodne pomieszkanie?
 Dosyć wygodne.
 Czy mógłbyś mieć do rozporząóenia łóżko?
 Nie.
 Jak to! nawet za zapłatą, za dobrą zapłatą!
 Och, za zapłatą i za dobrą zapłatą, to znowuż, co innego. Ale, mój przyjacielu,
nie baróo mi się wydaje, abyś był w możności zapłacić, a tym mniej dobrze zapłacić.
 To moja rzecz. A czy znalazłbym u pana nieco opieki?
 Wyborną opiekę. Mam żonę, która całe życie pielęgnowała chorych; mam
starszą córkę, która goli jak z nut i umie zdjąć i założyć opatrunek nie gorzej ode
mnie.
 Ileż byś pan policzył za mieszkanie, życie i starania?
Chirurg mruknął, skrobiąc się za ucho:  Mieszkanie& życie& starania& Ale któż
mi da pewność zapłaty?
 Będę płacił każdego dnia z góry.
 Oto, co się nazywa mówić&
Ale, panie, zdaje mi się, że pan nie słucha.
PAN: Nie, Kubusiu, było napisane w górze, że tym razem, który nie bęóie
ostatnim, bęóiesz mówił, nie znajdując uszu do słuchania.
 Kiedy się nie słucha tego, co ktoś mówi, wówczas albo się nie myśli o niczym,
albo się myśli o czym innym: która z tych dwu okoliczności zachoóiła u pana?
PAN: Ta ostatnia. Myślałem o tym, co mówił jeden z czarnych lokai jadących
za karawanem, a mianowicie iż przez śmierć przyjaciela kapitan twój postradał przy-
jemność pojedynkowania się przynajmniej raz na tyóień. Czy ty zrozumiałeś?
de is dide ot Kubuś fatalista i jego pan 30
KUBUZ: Oczywiście.
PAN: Jest to zagadka, za której rozwiązanie mocno ci będę wóięczny.
KUBUZ: Kiż diabeł zależy panu na tym?
PAN: Niewiele; ale kiedy mówisz, chcesz prawdopodobnie, aby cię słuchano?
KUBUZ: Rozumie się samo przez się.
PAN: Otóż sumiennie wyznaję, nie umiałbym ci tego zaręczyć, dopóki to mgliste
odezwanie bęóie mi się kołatać po mózgownicy. Uwolń mnie od niego, proszę cię.
KUBUZ: Niech i tak bęóie! Ale przysięgn3 pan bodaj, że nie bęóiesz przerywał.
PAN: Na wszelki wypadek przysięgam.
KUBUZ: Otóż mój kapitan, człowiek dobry, człowiek dwornych obyczajów, czło-
wiek wielkich zalet, jeden z najlepszych oficerów korpusu, ale zarazem nieco óiwak,
zaprzyjaznił się był z drugim oficerem tegoż samego korpusu, również człowiekiem
dobrym, człowiekiem dwornych obyczajów, człowiekiem wielkich zalet i równie do-
brym oficerem, ale równie wielkim óiwakiem jak on& [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates