[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w klasie zimowała, potem ją do Warszawy poniosło, czarną robotę robiła i jak niepyszna wróciła, prawie
goła i bosa, a starzy trzymać jej nie chcieli, bo i po prawdzie cały dom dzieci wtedy u nich był i nie przele-
wało się... Pyta pan, kiedy taka przegrana wróciła? A chyba po roku tej stolicy". A potem znów na lato jak
zły grosz ją przyniosło, tylko już wtedy książeczkę miała, pieniądze na poczcie co miesiąc wybierała. A na
tę pocztę wystrojona spacerowała i taką porę wybierała, aby ją ludzie widzieli, śmiechu warte. Próżniaczyła
się tak prawie całe lato, odgryzła się i hajda, bo telegramę z Warszawy dostała. Białoniowa się przechwala-
ła: Patrzcie, sąsiadko, jak moją córkę cenią..." No i pojechała do tej Warszawy na lekki chleb...
Jaki on tam lekki, pani Sasinowa!
Komendancie, moje dzieci po szkołach, a siedemdziesiąt tysięcy gotówką żadne nie ma, zaś Biało-
niówna siedmiu klas nie przebrnęła, to jak pan myśli, z pracy rąk to bogactwo? Nikt mi tego nie wmówi
zacietrzewia się Sasinowa. Z poróbstwa!... Tak mi dopiekła tym gadaniem, że jej to wszystko wygarnę-
łam, a tak się rozwściekliłam, że za jedno mi było: kupi zagon, nie kupi, swoje powiedziałam. Aż Białonio-
wa zaczęła na mnie pomstować, a Iza tylko: Cicho bądzcie, mamusiu" i do mnie: Patrzcie swego nosa,
Sasinowa, a nie mojej rzyci! Gdzieś mam wasze gadanie, ciemna babo powiada byłabym może i doło-
żyła te dwa tysiące, ale nie dodam za wasz ozór. Moją cenę znacie, ja w interesach gniewu nie chowam, jak
wam propozycja dogadza, za tydzień litkup szykujcie!"
No i ugodzili my się, i teraz ona miała przyjechać, aby rejentalnie umowę podpisać.
...nie, to nie jest samobójstwo! Ani samobójstwo, ani nieszczęśliwy wypadek. Iza Białoń została
zamordowana, zamordowana z premedytacją.
Rozmowa z komendantem dzielnicy nie zapowiada się gładko; po spotkaniu z szefem prokuratury
pułkownik jest zawsze monotematyczny, przeważają kwestie formalne: przekroczone terminy, zaległe spra-
wy. A w teczce Czyżewicza, obok śledztwa dotyczącego śmierci Izy Białoń, leży jeszcze kilka innych nic
załatwionych dochodzeń. Andrzej wie jednak, że najważniejsze są te sprawy, którymi interesują się
zwierzchnicy.
Teraz czuje się pewnie, wczoraj poranna poczta przyniosła protokół sekcji zwłok i orzeczenie eksper-
tów o wynikach badania dowodów rzeczowych zabezpieczonych w willi Olanskich, zaś dzisiaj otrzymał
sprawozdanie komendanta posterunku z Rosławic, przesłane dalekopisem z Komendy Powiatowej w
Mławie.
W sprawie coś się dzieje! ucieszył się Marian; obaj wiedzą, najbardziej niecierpliwi zwierzchni-
ków stwierdzenie: nic nowego w śledztwie!
Ale pułkownika niełatwo przekonać, jest doświadczonym oficerem; sceptycznie traktuje hipotezy in-
spektorów, woli obalać je tutaj, zanim sprawa wyjdzie z komendy, niż pózniej słuchać krytycznych uwag
prokuratora.
Czyżcwicz musi obiektywnie przedstawić zgromadzony materiał, wyeksponować wszystko, co po-
twierdza jego tezę, a także i to, co jej przeczy.
Około osiemnastej umówiła się na wieczór z Aapińskim. Mało prawdopodobne, aby w ciągu trzech
godzin, między osiemnastą a dwudziestą pierwszą zdarzyło się coś takiego, co mogło ją pchnąć do zamachu
na własne życie. Ani treść, ani okoliczności ich rozmowy nie zapowiadały dramatu.
Informacje z Rosławic charakteryzują Izę Białoń jako dziewczynę rzeczową, chłodną i niełatwo pod-
dającą się nastrojom. Skrzętnie gromadzi pieniądze, trzezwo planuje przyszłość. Wbrew pozorom nie buduje
jej na związku z Kornackim ani nie wiąże z Warszawą i z zawodem pomocy domowej.
Jeszcze kilka dni temu ta dziewczyna mocno stoi na ziemi, wie, czego chce, z chłopską przezornością,
bez pośpiechu, ale konsekwentnie dąży do wytkniętego celu... i nagle krach! A tuż przed krachem speech
przez telefon? W świetle tych argumentów Andrzej odrzuca wersję samobójstwa na tle załamania psy-
chicznego z powodu niepowodzeń uczuciowych.
To nie Iza Białoń, lecz ktoś inny, podając się za nią, rozmawiał z psychologiem Telefonu Zaufania.
Ten ktoś, jakaś inna kobieta używała słów i zwrotów właściwych ludziom o sporej wiedzy i kulturze języka.
Na podstawie tej rozmowy można odtworzyć nawet fragmenty jej portretu psychologicznego.
Pascal, Don Kichot, ból i bezsens istnienia? To w żadnym razie nie jest w stylu Izy kończy Czy-
żewicz swe uzasadnienie.
Przypuśćmy, że to nie jest samobójstwo powściągliwie przystaje pułkownik.
Przed Aapińskim były w tym domu prócz Izy jeszcze dwie osoby. Mężczyzna i kobieta.
Skąd to wiemy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates