[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Laurence'a:
- Ciekawe, Laurie, dlaczego posłałeś po mnie, a nie po
Underhillów?
Kuzyn spojrzał na niego z niechęcią.
- Myślałem, że będę mógł ci się jakoś przysłużyć. Zresztą,
sam wiesz...
- To bardzo uprzejmie z twojej strony - powiedział sir Waldo.
- Nie wiedziałem, że moje dobro tak bardzo leży ci na sercu.
266
- Cóż, może niezupełnie - zaczął niezgrabnie Laurence. - Ale
skoro jesteśmy spokrewnieni, a twoja sprawa wisiała na włosku...
- Jaka sprawa?
Laurence dość gwałtownie odstawił pusty kieliszek, zanim
odparł zniecierpliwiony:
- Znam cię, mnie nie nabierzesz. To przecież jasne, że...
- To ty nie uważaj, że mnie nabierzesz - przerwał mu sir
Waldo. - Chodzi ci tylko o to, żebym poczuł się zobowiązany do
wdzięczności. I żebym dał pieniądze na handel końmi. Znam twoje
sposoby.
- Do licha, a co jeszcze mogę zrobić? - spytał zasmucony
Laurence. - Kto inny to sfinansuje jak nie ty?!
Wargi sir Walda lekko zadrżały.
- Myślałem, że wszyscy aż się do tego rwą -rzucił.
- Tak, to do ciebie podobne - rzekł Laurence z jeszcze większą
niechęcią. - Masz tyle pieniędzy, że nie wiesz, co to znaczy być bez
pensa. Dla ciebie pięć tysięcy to tyle, co napiwek dla kelnera. Czy
zgodzisz się na pożyczkę?
- Nie - odparł sir Waldo. -Jestem za skąpy. Nie trać już czasu
na to, by mnie uczynić swoim dłużnikiem. To się nie uda. Znasz
pewne sztuczki, ale nie wszystkie. A poza tym nie wiesz o mnie
zbyt wiele, jeśli zdaje ci się, że sam nie potrafię zająć się swoimi
sprawami.
- Nie wyglądało na to, żeby ci dobrze poszło. Nawet kiedy
dzięki mnie mogłeś spędzić trochę czasu sam na sam z panną Trent,
niewiele zdołałeś zdziałać. Nie jesteś mi nawet wdzięczny za to, że
stworzyłem taką okazję. Kiedy myślę o wszystkim, co musiałem
wycierpieć od przyjazdu do Yorkshire - nie mówiąc już o tym
piekielnym hałasie przy przeróbkach w Broom Hall - to odnoszę
wrażenie, że jesteś mi winny tych pięć tysięcy. Bo niecnie mnie
wykorzystałeś, Waldo. Tylko nie zaprzeczaj! Patrzyłeś, jak
odciągam tę żmiję od Lindetha, a przecież doskonale wiedziałeś, że
już ma jej dosyć. I do czego to doprowadziło. Pomijam już to, co
musiałem znosić z jej strony, i pieniądze, które zapłaciłem za
267
salonik, lemoniadę i herbatę, a także bilet do Londynu. Przecież
zostałem ranny w głowę i zapewne do końca życia będę miał bliznę.
- Ale co to ma ze mną wspólnego?
- Wszystko! Nic by się nie stało, gdybyś nie zachował się tak
podle! Tylko się nie śmiej. Nawet mi przyszło do głowy, że uznasz
to za zabawne.
- Ty też powinieneś - mruknął się sir Waldo. -Niewielki z
ciebie pożytek. Gadasz tylko od rzeczy.
- Nie... Posłuchaj, Waldo, daj mi pieniądze już ostatni raz -
poprosił Laurence, nagle zmieniając ton. - Przecież to przez ciebie
nie mogę sam ich zdobyć.
- Co, do licha, chcesz przez to powiedzieć?!
- Przez ciebie - upierał się Laurence. - Kazałeś mi przysiąc, że
będę grał tylko o drobne sumy. Myślałeś pewnie, że złamię słowo,
ale tu się mylisz.
- Wiem, że mogę liczyć na twoje słowo.
Laurence spojrzał na niego ze zdziwieniem i się zaczerwienił.
- Jestem ci bardzo zobowiązany. George mówi co innego.
- Ale na pewno tak nie myśli.
- Wszystko mi jedno. Waldo, a gdybym cię poprosił o oddział
kawalerii, kupiłbyś mi go?
- Choćby jutro.
- I chciałbyś, żebym ci go spłacił?
- Nie, oczywiście, że nie.
- Więc dlaczego nie chcesz pożyczyć mi pieniędzy na coś,
czego ja pragnę? Możesz powiedzieć, że oddział nie kosztowałby
więcej niż siedemset, osiemset funtów, ale pamiętaj, że już byś ich
nie odzyskał. Natomiast jeśli zainwestujesz w handel końmi,
możesz nawet zarobić.
Sir Waldo westchnął ciężko.
- Mówiłem ci już, Laurie, że... - Urwał, gdyż drzwi się
otworzyły i do saloniku weszła panna Trent w towarzystwie
Tiffany.
268
- Och, więc już pani doszła do siebie, panno Wield -
powiedział Laurence, patrząc na nią ironicznie. - Zwietnie pani
wygląda. I dosyć, że tak powiem, krzepko...
Tiffany była trochę bledsza i miała zapuchnięte od płaczu oczy,
ale powoli wracał jej humor. Nie zwróciła w ogóle uwagi na pana
Calvera, tylko uśmiechnęła się anielsko do Niezrównanego.
- Dziękuję, że przyjechał pan, by mnie wybawić. Mogłam się
domyślić, że pan to zrobi, i jestem za to wdzięczna, chociaż
początkowo wolałam stąd wyjechać. Ancilla mówi, że wywołałam
taki skandal, iż ciotka z pewnością odeśle mnie do wuja Burforda.
A właśnie o to mi chodziło! Obiecała, że zaraz napisze do ciotki, a
kiedy uzyska jej zgodę, natychmiast pojedziemy do Londynu.
- Niech Bóg ma w opiece pani wuja - rzekł Laurence.
- Nie mam panu nic do powiedzenia - zwróciła się do niego
Tiffany. -Wcale nie żałuję, że rzuciłam w pana tym zegarem,
niezależnie od tego, co mówi Ancilla. Pan mnie oszukał i dlatego
zasłużył sobie na to, co się stało. W końcu wszystko dobrze się
skończyło i pojadę do Londynu. Niczego więc nie żałuję. Kiedy pan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates