[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Na pewno z nimi porozmawiam - obiecał wuj. - lubię ich bardzo i chyba
Azim byłby z nimi szczęśliwy.
Brucena szczerze zasmuciła się, ponieważ Azim był tuk miłym małym
chłopcem, że sama chciałaby go adoptować. Z drugiej strony, taki pomysł
stwarzałby niezliczone problemy. Zdawała też sobie sprawę, że dziecko będzie
najszczęśliwsze z ludzmi ze swojej kasty.
Mały Hindus wyglądał radośnie podczas całej podróży do Saugoru,
ponieważ nie zmuszano go do rozmowy. Ponadto Brucena odkryła, że Iain
niósł go przez Większą część drogi z Gwalior. Pozwolono mu także usiąść w
powozie obok stangreta, co zadowalało zarówno chłopca, jak i Amelię, dla
której zostało w powozie więcej miejsca.
Brucena także przyczyniła się do jej wygody, mówiąc, że najchętniej
pojechałaby konno, tak jak Iain.
Wybrano dla niej konia. Aby ochronić się przed kurzem, oboje jechali
powozem lub obok niego, podczas gdy oddział kawalerii podążał z tyłu.
Choć Brucena cieszyła się mogąc podróżować przy boku la i na, to kiedy już
dotarli na miejsce, czuła radość.
Wygodnie urządzona sypialnia wydała się jej bardzo atrakcyjna w
porównaniu z surowością pomieszczeń budynków pocztowych, a osobista
pokojówka przygotowała wszystko, łącznie z kąpielą, na którą w podróży nie
mogli sobie pozwolić.
Założyła jedną ze swoich najpiękniejszych sukien i poszła do salonu, ciesząc
się na spotkanie z Iainem. Dowiedziała się, że Amelia nie zasiądzie z nimi do
kolacji, ponieważ położyła się już do łóżka.
Ku jej radości Iain był sam. Ubrany w wieczorowy mundur bengalskich
lansjerów, wyglądał bardzo uroczyście. Kiedy spojrzał w jej oczy, nie potrafiła
się opanować i zaraz do niego podbiegła.
Położył ręce na jej barkach i trzymając ją na odległość wyciągniętych
ramion powiedział:
- Jak zawsze, moja najdroższa, wyglądasz pięknie!
- Mam nadzieję, że nigdy nie zmienisz zdania - odparła. - Czy nie rozbudzę
w tobie próżności, gdy powiem, że uważam cię za bardzo przystojnego
mężczyznę?
- Jestem najbardziej próżnym mężczyzną na świecie, bo ty mnie kochasz.
Mówiąc to, przyciągnął Brucenę do siebie i spragniony dotyku jej warg,
uniósł jej twarz ku sobie, patrząc na nią przez chwilę.
Całował ją długo i tak namiętnie, że serce dziewczyny zabiło w piersi jak
szalone.
Chciała być przy nim, by pocałunek trwał długo, lecz ku jej zdziwieniu
wypuścił ją z objęć i popchnął lekko na sofę.
Kiedy usiedli, odezwał się:
- Mam ci coś do powiedzenia, kochanie.
- Co takiego?
Z tonu wyczytała, że było to coś ważnego. Upojenie wywołane pocałunkami
minęło, jakby nagle ugasił je zimny powiew wiatru.
- Jutro, wczesnym rankiem - powiedział cicho - wyjeżdżam z twoim wujem.
- Wyjeżdżasz? - powtórzyła. - Przecież... dopiero co wróciłeś. Nie możesz
odjechać tak nagle!
- To konieczne.
- Dlaczego? Po co? Z pewnością wuj zdaje sobie sprawę, że należy ci się
wypoczynek.
Jain odwrócił od niej wzrok. Wiedziała, że szuka odpowiednich słów i
ciekawiło ją, czy teraz jej coś wyjawi.
Wtedy, dzięki ich wzajemnej bliskości, zaczęła jakby czytać w jego
myślach:
- Ta sprawa dotyczy thagów. Odkryłeś coś podczas pobytu w Gwalior.
- Nie chcę, abyś zadawała mi pytania.
- Muszę wiedzieć! Nie mylę się, prawda? - była nieustępliwa. - Dostarczyłeś
wujowi pewnych ważnych informacji, które on musi natychmiast sprawdzić.
Uśmiechnął się.
- Jesteś nie tylko piękna, ale także inteligentna, kochanie - może to kiedyś
nawet wykorzystam. W tej chwili jednak powinnaś mi po prostu zaufać.
- Więc ty mi także zaufaj i powiedz - odparła.
- Jeśli to zrobię, zdradziłbym tajemnice, które nie są wyłącznie moimi. Mogę
ci jedynie powiedzieć, że najważniejsze jest to, by działać natychmiast. Muszę
cię opuścić, by odkryć resztę.
Z nadludzkim wysiłkiem, zaciskając usta, Brucena powstrzymała się, by nie
protestować.
Nie potrzebowała wyjaśnień Iaina, by upewnić się, że kiedy działał
zamaskowany w Gwalior, przy okazji odkrył na swoim terytorium miejsce
pobytu wielu thagów, którzy jeszcze się tam znajdowali.
Było oczywiste, że muszą być schwytani, zanim dokonają nowych zabójstw
niewinnych podróżników. Zwłoka natomiast mogłaby stworzyć thagom szansę
ucieczki do Gwalior, gdzie ani Iain, ani wuj William nie mogliby ich ścigać.
Kochała Iaina i chciała mu się przypodobać, więc zmusiła się, by
powiedzieć:
- Już rozumiem...
Iain okazał jej teraz dużo czułości:
- Wiedziałem, że mogę na tobie polegać. Kiedy to wszystko się skończy i
wrócę, obiecuję ci, że pierwszą rzeczą, którą zrobimy, ty i ja, będzie
zaplanowanie daty naszego ślubu. Nie mam zamiaru długo wyczekiwać na
chwilę, w której zostaniesz moją żoną.
Ujrzał jaśniejące oczy Bruceny i pomyślał, że żadna inna kobieta nie
wyglądałaby bardziej czarująco i promiennie.
Potem całowali się tak długo, aż usłyszeli za drzwiami kroki. Do pokoju
wszedł wuj przebrany do kolacji.
* * *
Hrucena obudziła się przed świtem. Ponieważ pożegnali się wczorajszego
wieczoru, tego ranka nie wychodziła z pokoju, słysząc jak Iain z wujem
odjeżdżają.
Zdawała sobie sprawę z powagi ich misji, gdyż zabrali ze sobą całą konnicę,
pozostawiwszy do ochrony bungalowu tylko czterech sipajów z piechoty pod
dowództwem kaprala.
Kiedy w Szkocji ojciec opowiadał jej o  prywatnej armii kuzyna Williama" -
jak ją nazywał - Brucena sądziła, że rzeczywiście chodzi o liczną armię.
Jednakże po przyjezdzie do Indii dowiedziała się, że obszar, który mu
podlegał, był dwa razy większy od Anglii, Szkocji i Walii razem wziętych.
Teraz ze smutkiem myślała, że on i Iain nie mieli dostatecznej liczby ludzi
do stłumienia tylu wrogich sił.
- A jeśli thagowie będą mieli tak dużą przewagę liczebną, że nikt nie
przeżyje walki?
Sama myśl, że Iain może być zaduszony żółtą szarfą, a potem zginie bez
wieści, a ona nie będzie mogła go już nigdy odnalezć, wyzwalała w niej
uczucie przerażenia, które władało nią bezlitośnie. Miała wtedy ochotę
krzyczeć, wybiec z sypialni i błagać Iaina, by jej nie opuszczał.
Bez wątpienia byłby tym zaszokowany i z pogardą odebrałby jej słabość.
Dlatego też pozostała w łóżku nasłuchując jak odjeżdża i zaciskała tak mocno
pięści, że aż paznokcie zraniły dłonie.
Dzwięczały uprzęże, a niecierpliwe konie tupotały kopytami o utwardzoną
nawierzchnię ziemi. Padały cicho wymawiane komendy. Potem domyśliła się,
że nadszedł moment odjazdu. Wuj z Iainem opuścili bungalow, by dosiąść
swych koni.
Nad linią horyzontu zaczęły wyłaniać się pierwsze promienie słońca, topiąc
ponure ciemności nocy i stopniowo wygaszając blade światełka gwiazd.
Odjechali. Po chwili nastała cisza, którą zmąciło pianie koguta zwiastujące
poranek.
* * *
Nie rób takiej zmartwionej miny, ma cherie - strofowała ją Amelia tego
ranka.
Ogrodnicy podlewali trawę i kwiaty, ponieważ słońce dopiero zaczynało
mocno grzać.
- Jak możesz być tak spokojna. Nie przejmujesz się? - spytała oburzona
Brucena.
- Mój William jest bardzo sprytny - odparła po francusku Amelia. - Iain [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates