[ Pobierz całość w formacie PDF ]

OZWIADCZYNY DOKTORA PARKA 103
wiedziała, po co przyszła. Zakupy zrobiła w sobotę,
a więc do sklepu nie miała po co iść, ale może by się tak
spakować i przenieść z powrotem do siostry?
Jednak wspólne zamieszkiwanie z czwórką przy-
chówku siostry, w tym z dwuletnimi blizniakami,
mogłoby ją zrazić na całe życie do dzieci  i to teraz,
kiedy tak desperacko pragnęła wydać na świat swoje.
Za trzydzieści parę tygodni, może...
Skończ z tym ,,może  , myśl pozytywnie!
Weszła do swojej sypialni, zamknęła drzwi, rzuciła
się na łóżko i wpatrzyła w sufit, szukając tam od-
powiedzi na dręczące ją dylematy. Najlepszym roz-
wiązaniem nadal wydawało się urwanie Philowi gło-
wy, ale kiedy ten wrócił pod wieczór do domu, złość
trochę jej już przeszła, i Maggie poprzestała na pod-
niesieniu głosu.
 Jak śmiałeś naopowiadać znajomym, że się zarę-
czyliśmy?! Zapomniałeś, że kiedy napomknąłeś o mał-
żeństwie, powiedziałam nie? Nie! Nie! Nie! Rozu-
miesz, co znaczy to słowo?
Phil wyglądał na zdezorientowanego, i całkiem
możliwe, że nie było to tylko wrażenie. Wszedł do
domu z bukietem kwiatów w dłoni i z uśmiechem
mówiącym: ,,Czyż życie nie jest piękne  , a tu od
samego progu naskakuje na niego drobna, ale rozsier-
dzona kobietka.
 Myślałem, że wczoraj to ustaliliśmy  wybąkał
i podał jej kwiaty, ale widząc, że jeśli je nawet wezmie,
to tylko po to, by zdzielić go nimi po głowie, cofnął
szybko rękę.
 Wczoraj ustaliliśmy tylko  poinformował go
lodowaty głos  że pasujemy do siebie w łóżku.
104 MEREDITH WEBBER
Nadzwyczajnie pasujemy, ale o tym wiedzieliśmy już
chyba po pierwszym razie. Małżeństwo to coś więcej
niż dopasowanie w łóżku, Phil, i wydawało mi się, że
nawet ty jesteś na tyle dojrzały, aby zdawać sobie
z tego sprawę!
Odwróciła się od niego i weszła do kuchni, kołysząc
biodrami tak uwodzicielsko, że mało brakowało, a po-
rwałby ją na ręce, zaniósł do jednej albo drugiej
sypialni i tam na poczekaniu rozwiązał cały problem.
Nie, ona oczekuje od ciebie pewnej dojrzałości,
upomniał siebie w duchu, ale ponieważ żadne inne
rozwiązanie problemu mu się nie nasuwało, podreptał
za nią do kuchni.
 Będziesz musiał powiedzieć wszystkim, że to
nieprawda  zażądała Maggie, kiedy tam wszedł i po-
nownie podał jej kwiaty, jakby w nadziei, że tym razem
wzbudzą większe zainteresowanie.
Tak się jednak nie stało, toteż Phil położył bukiet na
stole i skoncentrował się na słowach Maggie.
 Ale dlaczego? Czy małżeństwo nie jest najlep-
szym rozwiązaniem? Naprawdę chcesz, żeby twoje
dziecko wychowywało się bez ojca? A nawet jeśli
chcesz, to ja protestuję, nie dopuszczę do tego, ja też
mam tu coś do powiedzenia. To dziecko będzie miało
dwoje rodziców mieszkających w jednym domu, żeby
on, ewentualnie ona nie miała wątpliwości...
Urwał, a po chwili zaproponował:
 Czy nie moglibyśmy mu nadać jakiegoś tym-
czasowego bezpłciowego imienia, na przykład Gonk,
żeby nie powtarzać wciąż ,,on, ewentualnie ona  ?
Maggie patrzyła na niego jak na wariata, ale nie
wyglądała już na taką rozgniewaną. Stał przez chwilę
OZWIADCZYNY DOKTORA PARKA 105
niezdecydowany, potem przypomniał sobie o kwia-
tach. Podszedł do zlewu, wyciągnął spod niego jakiś
słój, napełnił go wodą, przeniósł na stół i wstawił do
niego bukiet.
 Trzeba je było najpierw odwinąć z papieru  rze-
kła chłodno kobieta, dla której kwiaty były prze-
znaczone.
Podeszła do lodówki, wyjęła z niej mleko i ser,
popatrzyła na nie, schowała z powrotem do lodówki,
zatrzasnęła drzwiczki i usiadła na krześle.
 Jadłaś?  zapytał Phil.  To dlatego zaglądałaś do
lodówki? Mdli cię? Jeśli nie, to musisz coś zjeść.
Musisz jeść, nawet jeśli cię mdli. Co chcesz? Kanapkę
z serem?
Był tak zaniepokojony i nieporadny, że Maggie ro-
ześmiała się.
 Zjem kanapkę z serem. Zaraz sobie zrobię. Za-
kręciło mi się w głowie i dlatego usiadłam.
 A ja ci zaparzę tę bezkofeinową kawę  za-
proponował.  Wiem, że nie smakuje jak prawdziwa,
ale zawsze to kawa. Najlepiej żebyś piła ją z mlekiem,
bo mleko to wapń.
 Wapń mam w serze  wykrztusiła zdławionym
głosem, bo wzruszyła ją ta opiekuńczość Phila.
Ale on zawsze był dla niej miły.
 A co do tego małżeństwa...  Phil zmienił temat.
 Skoro tak się przed nim wzbraniasz, to trudno.
Przepraszam.  Wzruszył ramionami.  Chyba wystar-
czy, jeśli jutro powiem tylko Aleksowi i Annie, że nie
jesteśmy zaręczeni, a oni puszczą to dalej.
Maggie, wyobraziwszy sobie teraz konsekwencje
takiego załatwienia sprawy, przymknęła oczy. Jednego
106 MEREDITH WEBBER
dnia zaręczeni, następnego już nie. Wezmą ich na
języki, cały szpital zahuczy od plotek i spekulacji.
Nie była wcale pewna, czy chce przez to przecho-
dzić. Zwłaszcza teraz.
 Może lepiej nic nie mówić. Może ludzie po pros-
tu zapomną.
 No właśnie  powiedział ugodowym tonem Phil,
chociaż ani trochę w to nie wierzył.
Ona zresztą też nie, ale spłynęła na nią nagle fala
takiego zmęczenia, że umysł przestał pracować.
Może jutro coś wymyśli...
ROZDZIAA DZIEWITY
Ale zanim nastanie jutro, będzie jeszcze noc.
Gdzie ją spędzi? Gdzie spędzi ją Phil?
Westchnęła, a Phil stanął za nią i zaczął jej roz-
masowywać ramiona, tak jak dawno temu ona jemu.
 Powinnaś zjeść na kolację coś bardziej treściwe-
go od tej kanapki z serem  zauważył, ugniatając jej
barki stanowczymi ruchami, pod wpływem których
ciało Maggie, mięsień po mięśniu, zaczęło się rozluz-
niać.
 Nie jestem głodna  odparła, a on nie nalegał,
dalej odprawiając wprawnymi palcami czary nad jej
wiązadłami.
 No to jak skończę, pójdziesz do łóżka. I dobrze
się wyśpisz. Rano widzi się świat w jaśniejszych
barwach.
 Do rana cały szpital będzie już wiedział, że jes-
teśmy zaręczeni  zauważyła z przekąsem Maggie. 
Nie wiem, gdzie mi tu może coś pojaśnieć.
 Niekoniecznie cały. Nasz oddział powstał niedaw-
no, nie znają nas tu jeszcze za dobrze, a ty w ogóle jesteś
nowa. Nawet jeśli się rozniesie, to tylko nasi najbliżsi
współpracownicy będą wiedzieli, o kogo chodzi.
Maggie musiała przyznać Philowi rację, ale ani
myślała tak łatwo mu popuścić.
 I właśnie tym najbliższym współpracownikom
108 MEREDITH WEBBER
trzeba będzie powiedzieć, że to nieprawda. %7łe doszło
do nieporozumienia. Nie jesteśmy zaręczeni, Phil.
 Ale spodziewamy się dziecka. I za jakiś czas
będzie to widać gołym okiem. Co wtedy? Nie chcę
słyszeć spekulacji na temat tego, kto jest ojcem tego
małego szkraba. Będę rozpowiadał naokoło, że to
mojego dziecka się spodziewasz, Mags. I wtedy ludzie
sami się przy okazji przekonają, jaki z ciebie upar-
ciuch.
 Uparciuch?
Odwróciła się i spojrzała na niego gniewnie.
 Rozpuściłeś po szpitalu wyssaną z palca historię,
a mnie nazywasz uparciuchem, bo żądam jej spros-
towania?
Uśmiechnął się, i to był jego pierwszy błąd. Drugim
były słowa, które wypowiedział w ślad za tym uśmie-
chem:
 Uparciuch, który nie chce za mnie wyjść. Wiesz,
że byłoby nam dobrze. A stanęłaś okoniem tylko dla-
tego, że nie ty pierwsza wpadłaś na ten pomysł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates