[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zadowolona. Po tamtej porannej rozmowie zachowywał się naprawdę
wzorowo. Już zaczęła się nawet zastanawiać, czy cuda się rzeczywiście
zdarzają i czy to faktycznie przeznaczenie nie złączyło ich dróg. Co prawda
było jeszcze za wcześnie na takie wnioski. Jakoś nie chciało jej się wierzyć,
żeby Cooper nagle zmienił się w łagodnego baranka. Co wieczór przed pó-
jściem spać, gdy samotnie zwijała się w kłębek, mówiła sobie - Nie ciesz się
zbytnio, poczekaj jeszcze trochę, a z pewnością znowu wybuchnie jakaś
bomba. Niemal każdego dnia spodziewała się powrotu dawnego Coopera, ale
gdy kolejny dzień mijał bez sporów, coraz bardziej wierzyła, że może się udać.
Siedziała na murku w ZOO z twarzą skierowaną do słońca. Po chwili
nadszedł Cooper z dwiema butelkami. Zastanawiała ją zmiana w jego postę-
powaniu i wprost niewiarygodna wstrzemięzliwość. Czy była to jego
przebiegła strategia? Może chciał doprowadzić do tego, żeby sama się ugięła
pod ciężarem własnego, niedającego się znieść pożądania i zaczęła go błagać,
by wziął ją w objęcia. Nie mogła powiedzieć, że to było nieskuteczne. Czasami
prowokował ją, paradując jedynie w ręczniku, i musiała przywoływać swoje
ciało do porządku. Niestety nie bardzo chciało jej się słuchać.
Cooper zdjął czapkę i przyłożył chłodną butelkę do twarzy. Było pózne,
zimowe popołudnie, mimo to słońce dawało się we znaki.
- Teraz kolej na kangury.
Ostatni przystanek w ich dzisiejszej wycieczce. Uwielbiała nieskończoną
przestrzeń tego parku. Cudowna była świadomość, że opiekowano się tutaj
zagrożonymi gatunkami zwierząt, takimi jak słoń azjatycki czy nepalska,
czerwona panda.
S
R
Cooper zerknął na zegarek.
- %7łwawo, bo niedługo zamykają.
Ruszyli przed siebie krętymi alejkami. Cooper zawsze wyprzedzał ją o
pół kroku, na wypadek, gdyby miała się potknąć. Po drodze cyknął zdjęcie
wielkiemu krokodylowi z rozdziawioną paszczą. Pokazał ją jej i zapytał:
- A propos, miałaś może jakieś wieści od szefa? Pokręciła głową.
Okazało się, że nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń dotyczących jej życia osobis-
tego. Chodziło jedynie o pewnego ucznia. Mimo to nie miała pewności, że w
oczach pana Myersa spostrzegła coś jakby potępienie. Od tego czasu upłynął
już prawie miesiąc.
- Najwyrazniej się myliłam i Myers wciąż jeszcze nie wie nic o ciąży.
- Niebawem nie da się już tego ukryć i będzie musiał się dowiedzieć -
zauważył Cooper.
Wzburzył ją tą uwagą.
- Wcale nie chcę nic ukrywać  powiedziała - ale z drugiej strony nie
czuję również potrzeby obwieszczania tej wieści całemu światu. - To jej ciało,
jej prywatność i jej przywilej. Do tego dochodził jeszcze jeden powód, dla
którego nie zamierzała opowiadać o tym każdej napotkanej osobie. Wiadomo,
że w pierwszych dwunastu tygodniach najłatwiej dochodziło do poronienia. Na
szczęście wkroczyła już w drugi trymestr ciąży i odkrywała zupełnie nową dla
siebie sferę swoich hormonalnych huśtawek.
Cooper zdawał się czytać w jej myślach.
- Wczoraj wieczorem szukałaś czegoś w Internecie... Zamknęłaś stronę,
kiedy wszedłem.
- Tak? - Wprawił ją tą uwagą w zakłopotanie. - Możliwe, nie pamiętam
już.
- Wyglądasz teraz na tak samo zakłopotaną jak wtedy. - Rzucił jej
S
R
pytające spojrzenie. - Czyżbyś buszowała po stronach dla dorosłych?
- Niezupełnie... - Przez chwilę szukała odpowiednich słów, ale
ostatecznie zakończyła swoje wyjaśnienia jedynie stanowczym  nie".
Kupili opakowanie suchej karmy dla zwierząt i weszli na teren różnych
gatunków kangurów. W powietrzu unosił się intensywny zapach eukaliptusa.
- Zaintrygowałaś mnie - powiedział, rozrywając pudełko z karmą.
Sophie zignorowała tę uwagę. Podeszła powoli do małego kangura,
przykucnęła przy nim, a on położył swój słodki, mały pyszczek na jej dłoni.
Miał długie, piękne rzęsy i gładką sierść. Z przyjemnością głaskała go po
grzbiecie.
- Może jednak chcesz się ze mną czymś podzielić? - nalegał Cooper.
Wilgotny nosek kangura łaskotał ją w dłoń.
- Nie ma czym, po prostu szukałam informacji na temat ciąży -
powiedziała obojętnie.
Oboje wstali, gdy zbliżył się do nich emu, nielot będący narodowym
symbolem Australii.
- Dlaczego wszystko trzeba z ciebie wyciągać? Powiesz mi, czego
szukałaś, czy powinienem zacząć się poważnie martwić?
Sophie wysypała resztkę karmy na ziemię i z radością przyglądała się, jak
biegną w ich stronę dwa kolejne kangury. Odbijały się na swoich długich
tylnych nogach jak piłki. Skoro tak się dopraszał, powie mu.
- Chodziło o moje huśtawki hormonalne - zaczęła. Wiedziała, że powinna
na tym poprzestać, ale jakaś siła, potężniejsza od zdrowego rozsądku, zdawała
się popychać ją naprzód. - U niektórych kobiet w drugim trymestrze ciąży
wzmaga się popęd płciowy i mężowie czasem narzekają, że nie są w stanie
dotrzymać kroku. - Ukradkiem spojrzała na Coopera. Jego szelmowski
uśmiech mówił: ja byłbym w stanie. Unikając już jego wzroku, ruszyła w
S
R
kierunku olbrzymiego eukaliptusa. - Podobno jest to związane z potrzebą
poczucia bezpieczeństwa w tym czasie. - No to może już dość, Sophie -
zakończyła w myślach.
Cooper otrzepał ręce i dołączył do niej. Stała teraz oparta o pień z rękami
założonymi z tyłu. Wciąż nie potrafiła mu spojrzeć w oczy, nawet wtedy, kiedy
zbliżył się do niej na tyle, że poczuła jego ciepły oddech. Tamtej nocy,
przyodziani jedynie w pożądanie, kochali się aż do rana i nie czuła
zażenowania. Teraz płonęły jej policzki z powodu dosłowności jej słów.
Pragnęła poczuć wokół siebie jego silne ramiona. Ta potrzeba cielesnego
kontaktu stała się w ostatnim okresie tak obezwładniająca, że tylko w ciągu
poprzedniego tygodnia dwa razy zbudziły ją w nocy nad wyraz zmysłowe sny.
Czuła na sobie jego namiętne usta i ten gorący, nieskończenie męski zapach.
- Jeżeli nie jesteś w stanie tego wypowiedzieć, to ja to zrobię za ciebie. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates