[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w tej całej makabrycznej aferze. Patriotyzm też ma swoje granice; cena, jaką Pilgrim i Fawcett
zapłacili, jest zbyt wysoka. Czujcie się, panowie, zwolnieni z wszelkich podjętych zobowiązań. -
Mów pan za siebie - warknął Wrinfield tym samym ostrym tonem, co poprzednio; każdy cios w jego
ukochany cyrk był osobistą zniewagą i działał na niego jak płachta na byka. - Zginęło dwóch
dzielnych ludzi. Czy ich śmierć ma iść na marne? Jadę do Europy. Admirał zamrugał oczami i
spojrzał na Bruna. - A pan? - spytał. Bruno nie odpowiedział, tylko popatrzył na niego z pogardą.
- Hm. - Admirał stropił się na
moment. - JUż myślałem, że z wyjazdu nici. Ale jeśli jesteście gotowi ponieść ryzyko, ja jestem
gotów przyjąć waszą ofiarność. Bardzo to egoistyczne z mojej strony, ale ogromnie nam zależy na
tych obliczeniach. Panowie, nie będę wam dziękował, słów bym na to nie znalazł, ale przynajmniej
postaram się, żebyście mieli pełną ochronę. Przydzielę wam pięciu moich najlepszych ludzi; może
jako dziennikarzy towarzyszących cyrkowi? KIedy już będziecie na statku... - Jeśli przydzieli nam
pan kogokolwiek, nie pojedziemy - przerwał mu cicho Bruno. - Przynajmniej ja nie pojadę. A z
tego, co się orientuję, choć oczywiście nie znam szczegółów, beze mnie tourn~ee nie ma sensu.
Zgadzam się na udział doktora Harpera, bo polecił go nam człowiek, który sam zginął; trudno o lepszą
rekomendację. Ale jeśli chodzi o innych... kto według pana zabił Pilgrima i Fawcetta? MOże bez
przydzielonej ochrony będziemy mieli jakieś szanse. Bruno odwrócił się na pięcie i wyszedł
z biura. Admirał patrzył za nim z bolesnym wyrazem twarzy; zdarzyło się coś, co szefowi C$i$a
przytrafiało się niezmiernie rzadko: zabrakło mu słów. Z chwilowej opresji wybawiło go pojawienie
się sierżanta policji z czarnym pudełkiem w ręce. Wrinfield od razu domyślił się, że policyjny
mundur nie należy do mężczyzny, który ma go na sobie. I że to admirał kazał mu go włożyć, żeby nie
rzucał się w oczy. - Nagranie? - zapytał admirał. Sierżant skinął głową. - MOżemy przesłuchać je
w pańskim biurze? - Oczywiście. Proszę czuć się jak u siebie - odparł Wrinfield. - Miałem na
myśli pańskie drugie biuro. Tu się kręci zbyt
wiele osób. Kiedy drzwi przedziału zamknęły się za nimi, sierżant wyjął z czarnego pudełka
magnetofon. - Co pan spodziewa się usłyszeć? - spytał Wrinfield admirała. - Pana.
Właściciel cyrku wybałuszył oczy. - A raczej kogoś umiejętnie naśladującego albo pański głos,
albo głos Bruna. Fawcett znał w cyrku jedynie was; nie przyjechałby, gdyby dzwonił ktoś inny.
Sierżant włączył magnetofon. - To miałem być ja - oznajmił spokojnie Wrinfield, kiedy nagranie
dobiegło końca. - MOżemy posłuchać jeszcze raz? Sierżant przewinął taśmę i puścił ją ponownie.
- To nie jest mój głos - stwierdził autorytatywnie Wrinfield. - Chyba nie ma pan wątpliwości? -
Mój drogi panie, wcale nie sądziłem, że to będzie pański głos. I nie mam wątpliwości. Teraz już nie
mam. Za pierwszym razem nie byłem pewien. KIedy ktoś jest zdenerwowany i mówi bardzo szybko,
jego głos zmienia się. Prosta metoda, to przykryć mikrofon kawałkiem jedwabiu. Nie dziwię się, że
biedny Fawcett dał się nabrać, zwłaszcza, że sam też miał zszargane nerwy tą historią z Pilgrimem.
Głos jest niezle podrobiony. - Admirał na moment się zawahał, po czym spojrzał w zamyśleniu na
Wrinfielda. - O ile mi wiadomo, nie rozmawiał pan z nikim z moich ludzi oprócz Pilgrima i Fawcetta,
prawda? Wrinfield skinął głową. - A ten, kto dzwonił, musiał dobrze znać pański głos, żeby
naśladować go tak udatnie. - Bzdura! Jeśli sugeruje pan... - Tak, dokładnie to sugeruję.
Niestety. Do jasnej cholery, jeśli są wtyczki w CIA, tym bardziej mogą być w pańskim cyrku!
U mnie pracują przynajmniej sami Amerykanie, a u pana ludzie dwudziestu pięCiu różnych
narodowości! - Każdy obcy wywiad chce mieć wtyczki w CIA, a komu mogłoby zależeć na infiltracji
zwykłego cyrku? - Nikomu. Ale w oczach naszych wrogów nie jesteście już zwykłym cyrkiem,
lecz agendą CIA. To dostateczny powód, żeby was infiltrować. Niech pan nie pozwoli, żeby lojalność
wobec pracowników odebrała panu zdolność trzezwego myślenia. Jeszcze raz przesłuchajmy taśmę.
Tym razem niech pan nie koncentruje się na podobieństwie do własnego głosu, tylko próbuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates