[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cymmerianin smętnie popatrzył na leżącą obok niego pałkę. Rzemień czy chociażby wysuszone
ścięgno umożliwiłyby przywiązanie ostrego kamienia do tak dogodnego trzonka. Przy
wykorzystaniu toporka jako broni konieczne było uśmiercenie ofiary już pierwszym ciosem, inaczej
zabrudzony krwią kamień wyślizgiwałby się z dłoni.
Cymmerianin ujął w ręce toporek, pałkę i zakrzywiony odłamek krzemienia, który mógł się
przydać się jako nóż. Pozbawiony odzienia, nie mógł zabrać nic więcej. Miał jednak nadzieję, że
wkrótce coś na to poradzi.
Przemierzając bezszelestnie odkryty, porośnięty trawą stok, Conan zauważył, zew tej okolicy
jest zwierzyna. Na skraju lasu zobaczył skubiącego trawę królika. Barbarzyńca podkradł się bliżej, a
szum potoku zagłuszał jego kroki. Ze zdwój ona siłą spowodowaną dojmującym głodem Conan
cisnął pałką w królika. Mały gryzoń w szybkich podskokach zniknął, pozostawiając po sobie jedynie
kołyszącą się trawę i opadające płatki kwiatów. Ale ptak - tłusty i z błękitnymi piórami - miał mniej
szczęścia. Trafiony pałką spadł ogłuszony na ziemię. Conan złapał go szybko, uśmiercił i wbił zęby
w surowe soczyste mięso.
Nie zamierzał jednak na tym zakończyć polowania. W miejscu, gdzie rzekę można było przejść
w bród, koło skraju polany Cymmerianin zobaczył liczne ślady. Poznał, że są tu antylopy, górskie
bawoły, wilki, a nawet niedzwiedzie. Natrafił też na płytkie ślady łap górskich kotów.
Najwidoczniej tu do wodopoju schodziła się cała zwierzyna z okolicy. Conan przebiegł to miejsce
najszybciej jak umiał. Na skraju lasu, za piaszczystym rozlewiskiem zobaczył zwierzęce świeże
odchody o charakterystycznym kształcie i zapachu. Znaczyło to, że niedawno przeszedł tędy jeleń
lub łoś.
Cymmerianin kilka razy głęboko odetchnął zdrowym, leśnym powietrzem, po czym ruszył po
śladach jelenia. Biegł tak, by móc dokładniej widzieć kolejne ślady. Nie zachowywał też większej
ostrożności. Wiedział, że wytrzymały mężczyzna jest w stanie dogonić każdego jelenia, jeśli tylko
rozważnie rozkłada swoje siły. Drobna zwierzyna zwykle błyskawicznie zrywała się do ucieczki i
choć szybko traciła siły, często wystarczało to do zgubienia prześladowcy, szczególnie na
nierównym terenie. Jelenie natomiast, tropione przez dłuższy czas, wreszcie stawały się zbyt
wyczerpane, by uciekać dalej. W końcu albo padały ze zmęczenia, albo próbowały wziąć
przeciwnika na rogi. Teraz właśnie nadchodził czas próby dla odwagi i broni myśliwego.
Na razie Conan musiał iść tropem, strzec się niebezpieczeństw, a przede wszystkim pilnować,
by nie poranić sobie stóp. Chociaż podeszwy mu stwardniały od długich wędrówek w prostym
obuwiu i stąpaniu po ostrych kamieniach brytuńskiej kopalni, nie znaczyło to, że są wytrzymałe na
wszystko. Podróż boso przez usłany gałęziami las, kępy jeżyn i zalegające na brzegach potoków
kamienie stanowiła znaczne ryzyko. Całą uwagę wykorzystywał do przyglądania się połamanym
gałązkom, zmiażdżonym zdzbłom, ciemnym wgłębieniom w murawie i innym śladom tropionej
zwierzyny. Jednocześnie musiał wybierać odpowiednie miejsca do stawiania stóp i szukać sposobu
jak najdogodniejszego wymijania pojawiających się na jego drodze przeszkód.
Usłyszał tropione zwierzę, zanim je zobaczył. Jeleń musiał również wyczuć obecność
człowieka. Nagły chrzęst gałęzi i szelest roztrącanego listowia świadczył, że zerwał się w panice do
biegu. Gdy Conan wypadł zza kępy krzewów na niewielką polankę, jelenia już tam nie było, jedynie
kołyszące się jeszcze po przeciwległej stronie polany gałęzie. Cymmerianin wsłuchał się w tupot
kopyt. Mocne odgłosy miażdżonych korzeni i łamanych gałęzi świadczyły, że trafił na dużą sztukę.
Conan ruszył śladem zwierzęcia. Po paru chwilach jeleń przystanął i Cymmerianin zdołał go
wreszcie dostrzec. Była to okazała sztuka o grubym karku, szerokim grzbiecie i poczwórnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates