[ Pobierz całość w formacie PDF ]

fantastkę.
W drodze na stację nie mogę się powstrzymać i co chwilę spoglądam przez ramię; słysząc
przerazliwe wycie policyjnej syreny, dosłownie podskakuję ze strachu. Na peronie idę jak najbliżej
barierki, sunąc palcami po żelaznym ogrodzeniu na wypadek, gdybym musiała się czegoś mocno
przytrzymać. Zdaję sobie sprawę, że to idiotyczne, ale teraz, kiedy wiem już, jaki jest, kiedy nie ma
między nami żadnych tajemnic, czuję się straszliwie bezbronna.
Po południu
Sprawa powinna być dla mnie zamknięta. Przez cały ten czas myślałam, że jest coś, co muszę sobie
przypomnieć, coś, co mi umknęło. Ale niczego takiego nie ma. Nie widziałam nic ważnego ani nie
zrobiłam niczego potwornego. Znalazłam się przypadkiem na tej ulicy, to wszystko. Teraz już to
wiem, dzięki uprzejmości rudzielca. Niemniej w głębokich zakamarkach mózgu odczuwam
swędzenie, które nie ustępuje, żebym nie wiem jak się drapała.
Nie było ani Gaskilla, ani Riley, zeznanie odebrał znudzony policjant. Trafi do teczki i wszyscy
o nim zapomną, chyba że znajdą mnie w jakimś rowie. Na rozmowę w sprawie pracy jechałam
w kierunku przeciwnym do tego, gdzie mieszka Scott, ale przed posterunkiem złapałam taksówkę.
Nie zamierzam ryzykować. Poszło tak, jak miało pójść: praca jest dużo poniżej moich możliwości,
ale w ciągu ostatnich paru lat ja też nisko upadłam. Muszę ponownie wyregulować wagę.
Największym minusem (nie licząc nędznej pensji i podrzędności samej pracy) jest to, że będę musiała
cały czas jezdzić do Witney, chodzić tymi ulicami i ryzykować, że wpadnę na Scotta czy Annę
z dzieckiem.
Bo wygląda na to, że oprócz wpadania na ludzi nic innego nie robię. Miasteczko na przedmieściach
Londynu  kiedyś bardzo mi się tu podobało, ta atmosfera. Może nie wszystkich się zna, ale twarze są
znajome.
Jestem prawie na stacji, właśnie mijam pub Pod Koroną, kiedy ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
Odwracam się gwałtownie i ześlizguję z chodnika na jezdnię.
 Hej, hej, przepraszam. Przepraszam.  To znowu on, rudzielec z pociągu. W jednym ręku trzyma
kufel, drugą skruszony podnosi.  Nerwowa jesteś, co?  Uśmiecha się. Muszę być przerażona, bo
uśmiech natychmiast znika.  Dobrze się czujesz? Nie chciałem cię przestraszyć.
Wcześniej skończył pracę i zaprasza mnie na drinka. Odmawiam, ale potem zmieniam zdanie.
 Muszę cię przeprosić za swoje zachowanie w pociągu  mówię, gdy rudzielec (okazuje się, że
ma na imię Andy) przynosi mi dżin z tonikiem.  Za to wtedy. Miałam kiepski dzień.
 Nie ma za co.  Uśmiecha się leniwie; to nie jest chyba jego pierwsze piwo. Siedzimy
naprzeciwko siebie w ogródku na tyłach pubu, tu jest bezpieczniej niż w tym od ulicy. Może właśnie
to dodaje mi odwagi. Postanawiam zaryzykować.
 Chcę cię spytać, co się wtedy stało. Tego wieczoru, kiedy się poznaliśmy. Kiedy Meg& Kiedy
zaginęła ta kobieta.
 Tak, wiem. Ale dlaczego?
Biorę głęboki oddech. Czuję, że zaczynam się czerwienić. Można przyznać się do tego sto razy,
jednak zawsze odczuwa się wstyd i zażenowanie.
 Byłam bardzo pijana i nie pamiętam. Muszę się w tym połapać. Chcę tylko wiedzieć, czy coś
widziałeś, czy widziałeś, jak z kimś rozmawiam&  Wbijam wzrok w stolik, nie mogę spojrzeć mu
w oczy.
Trąca nogą moją nogę.
 Spoko  mówi.  Nie zrobiłaś nic złego.  Podnoszę głowę i widzę, że się uśmiecha.  Ja też
byłem dziabnięty. Pogadaliśmy trochę w pociągu, nie pamiętam o czym. Potem wysiedliśmy tutaj,
w Witney, i trochę się zataczałaś. Poślizgnęłaś się na schodach. Pamiętasz? Pomogłem ci wstać, byłaś
zawstydzona i zaczerwieniłaś się tak jak teraz.  Zmieje się głośno.  Wyszliśmy razem ze stacji
i zaprosiłem cię do pubu. Ale powiedziałaś, że musisz iść, bo masz spotkanie z mężem.
 To wszystko?
 Nie. Naprawdę nie pamiętasz? To było potem, nie wiem, może pół godziny pózniej. Siedziałem
Pod Koroną, ale kumpel zadzwonił z baru po drugiej stronie torów, więc tam poszedłem. Byłaś
w przejściu pod wiaduktem. Upadłaś. Kiepsko wyglądałaś. Skaleczyłaś się. Trochę się martwiłem,
spytałem, czy może odprowadzić cię do domu, ale nie chciałaś o tym słyszeć. Byłaś& byłaś bardzo
zdenerwowana. Chyba pokłóciłaś się ze swoim facetem. Szedł ulicą, oddalał się od nas, więc
zaproponowałem, że po niego pójdę, ale nie chciałaś. A on po prostu odjechał. Był& był z kimś.
 Z kobietą?
Andy kiwa głową, jakby robił unik.
 Wsiedli razem do samochodu. Pomyślałem, że pewnie się o to pokłóciliście.
 A potem?
 Potem poszłaś. Byłaś trochę& nie wiem, przymulona czy coś, i poszłaś. Ciągle powtarzałaś, że
nie potrzebujesz pomocy. Ja też byłem nawalony, więc dałem ci spokój. Poszedłem do tego baru
i spotkałem się z kumplem. To wszystko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates