[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dość powiedzieć, że na każdej z wysp znajdują się ruiny klasztorów, spośród
których tylko ten górujący nad Newport, przejęty po synodzie w Whitby przez
benedyktynów, przetrwał do dzisiejszych czasów. Jednak miejscowa ludność utrzymuje
dawne klasztorne kaplice, poświęcone świętym pustelnikom, którzy przed wiekami
wybrali te niegościnne spłachetki lądu, przemieniając je w miejsca kontemplacji,
modlitwy i pokuty.
Czytałem, że pod koniec sierpnia na Małym Finneganie odbywa się uroczysty
odpust na cześć błogosławionego Kileny z Iony. Wyobraziłem sobie tę scenę.
Rozświetlone pochodniami rybackie kutry spływają z całego archipelagu i cumują u
skalistego wybrzeża, tam, gdzie wykuta w skale mieści się dawna pustelnia świętego
męża. Na największej z łodzi ojciec Dignam, proboszcz finnegańskiej parafii św. Piotra
Rybaka, odprawia mszę. Następnie w grocie składa się spisane na owczych skórach
prośby i modlitwy. Zwinięte listki pergaminu zwisają na wyplecionych z sieci nitkach pod
sklepieniem. Lekko kołyszą się na wietrze, szepczą między sobą w gaelickiej mowie.
Ponoć obyczaj ten sięga dziesięciu wieków, a miejscowi rybacy wierzą, że
ofiarowane w ten dzień prośby zostaną wysłuchane. Piękne i wzruszające widowisko,
przykład szczerej i prostej wiary, której obce są współczesne kryzysy i burze. Tu, na
położonych za horyzontem Finneganach, miejscowi pielęgnują wierzenia swoich
przodków i wielbią Boga nie mniej żarliwie niż pradawni mnisi z Iony.
Archipelag rozciąga się na dwadzieścia mil, a odległości między niewielkimi
wyspami są znaczne. Z Toehill, największego wzniesienia Finneganów, leżącego na
północnym krańcu wyspy, która stała mi się domem, można ogarnąć je wszystkie.
Miejscowi mówią, że wyglądają wtedy jak zęby smoka wyłaniające się spod powierzchni
wody. I choć metaforze tej brak subtelności, nie sposób się z nią nie zgodzić.
Wiele jeszcze można powiedzieć o miejscowej faunie i florze, gdyż te surowe
wyspy stały się matecznikiem wielu endemicznych gatunków ptaków morskich i roślin,
lecz już dość o tym, co wyczytałem. Czas zacząć opowiadać o tym, co naprawdę
zobaczyłem.
Spacer po północnych pustkowiach wyspy zostawiłem sobie na koniec mej
całodziennej wyprawy, zaczynając ją od obejścia Newport. Port otwiera się na południe,
osłaniają go dwa cyple. Dlatego w dolnej części osady mniej wieje i klimat jest
łagodniejszy. Nad portem unosi się jednak charakterystyczny zapach ryb, który nie
każdemu może odpowiadać. Pierwszym budynkiem przy Main Street jest wspomniany już
kościół św. Piotra Rybaka, gdzie co tydzień zbiera swą owczarnię ojciec Dignam,
wychowany w Dublinie duszpasterz, który z sobie tylko wiadomych powodów wybrał te
zapomniane przez świat wyspy na miejsce swojej działalności. Finnegańczycy powiadają
zresztą, że to nie on wybrał to miejsce, ale ono jego, gdyż został tu zesłany przez biskupa
za winy, o których nikt nie chce głośno rozprawiać, nawet w pubie starego Toby ego.
Sam kościół to budowla pochodząca z XVIII wieku, surowa i nieciekawa,
prezentująca typowy dla Irlandii przysadzisty, pózny gotyk. Na uwagę zasługuje jedynie
ambona w kształcie łodzi, ponoć wykonana z wręgów i poszycia skamieniałego snekkara,
który znaleziono na początku XX wieku w rozkopanym kurhanie na północy wyspy. Choć
ja zwróciłem jeszcze uwagę na zniszczone epitafia wmurowane w ściany świątyni.
%7łegnały one rybaków i wielorybników, którzy nie wrócili z morza; godny zadumy dowód
ludzkiej pamięci i zarazem szacunku dla groznego żywiołu.
O ludziach archipelagu
Spacerowałem wolno ulicami Newport, ciekawie przyglądając się mieszkańcom.
Uśmiechali się do mnie i nie chowali w swych domostwach, dlatego mogłem poczynić
pewne obserwacje, które po powrocie do pokoiku zanotowałem. Dziś wracam do nich ze
wzruszeniem. Pomyśleć, że nawet podczas prozaicznego spaceru ulicami osady nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates