0455. Browning Dixie Spotkanie na lotnisku 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Hetty zaśmiała się cichutko i wsunęła lodowate dłonie pod jego pachy.
- MogÄ™? Nie powinnam.
- Przede wszystkim nie powinnaś w taką pogodę sypiać tylko w cienkim podkoszulku. Kiedy tylko
otworzą sklepy, sam pójdę i kupię ci kilka flanelowych piżam.
- I narciarskie skarpety. Kiedy było naprawdę zimno, sypiałam w narciarskich skarpetach Gusa.
Zawsze marznÄ… mi stopy.
- Dam ci swojÄ… bluzÄ™.
Nie doszli do krzesła, na którym Jaks zostawił swoje rzeczy. Jakoś tak się stało - potem Hetty nawet
nie była sobie w stanie przypomnieć szczegółów - że znalezli się w jego łóżku. Zciskał jej lodowate
nogi swoimi ciepłymi stopami, tulił do gorącej piersi wyziębione ciało.
- Lepiej ci? - szepnÄ…Å‚.
Nawet gdyby od tego zależało jej życie, nie byłaby w stanie nic powiedzieć. To, co poczuła, kiedy
ich ciała
się zetknęły, było tak silne, że aż bolesne. Było pożądaniem, które uczyniło ją ślepą na wszystko
inne. Na wszystko oprócz tego, co mógł jej dać Jaks. I co ona mogła dać jemu.
Była niesamowita. Jaks pragnął, by trwało to jak najdłużej. By stało się dla niej czymś, czego nigdy
nie zapomni. Nie umiał stanąć na wysokości zadania. Kiedy wszedł w jej gorącą wilgotność, stracił
panowanie nad sobą. Zdarzyło mu się to pierwszy raz w życiu.
Pózniej, kiedy uspokoiły się ich oddechy, chciał coś powiedzieć. Uświadomił sobie, że nie ma
pojęcia, co to miało być, i uznał, że biorąc pod uwagę okoliczności, lepiej nie mówić nic.
W milczeniu zastanawiał się nad ewentualnymi konsekwencjami tego jednego, pospiesznego aktu.
Zaledwie parę metrów stąd śpi efekt innego takiego szaleństwa.
Nie, nie takiego. Takiego jak to nie było nigdy.
Dobrze, może jest idiotą. Ale nie tchórzem.
- Hetty. Jeśli... Czy... To znaczy... Nie użyłem żadnego zabez...
- Wiem. Jestem zdrowa. Ja nigdy... To jest... No, wiesz... Od czasu Gusa... Przed nim zresztą też
nie... Chyba to widać. Jestem taka niedoświadczona. A jeśli chodzi o tamto, to zawsze u mnie
wszystko następowało regularnie. Wiem, że podobno to nie jest stuprocentowe zabezpieczenie, ale
w moim przypadku raczej tak, bo nigdy nie zaszłam w ciążę. Więc nie musisz...
Przyciągnął jej głowę do swojej piersi i zastanawiał się, czy śmiać się, czy płakać. Dlaczego
mężczyzna tak łatwo potrafi schrzanić sobie życie?
- Znam się na tym, naprawdę. Czytałam dużo artykułów, zresztą w wiadomościach też ciągle o tym
mówią i rozumiem, dlaczego tobie...
- Hetty, znów paplasz.
- Wiem. Ostrzegałam cię, że często tak robię, kiedy...
- Jesteś zdenerwowana. Tak, pamiętam.
Hetty westchnęła i próbowała się od niego odsunąć. Nie pozwolił jej na to. Było mu dobrze. Czuł, że
tu jest jej miejsce. W jego ramionach. W jego łóżku.
- Hetty - szepnął jej do ucha. Nie musiał mówić nic więcej.
Kilka godzin pózniej Jaks otworzył oczy, czując obok siebie czyjeś ciało. To była Hetty. Leżał i
zastanawiał się nad tym, co się stało.
Stało się nie raz, nie dwa, ale trzy razy.
I było jak cud.
Z natury pełen rezerwy, Jaks nie był mężczyzną zwariowanym na punkcie seksu. Zawsze uważał się
za przeciętnego kochanka. Ostrożnego, rozważnego, ale hojnego.
Z Hetty stał się nieokiełznanym ogierem.
Przetoczył się na bok i spojrzał na śpiącą obok niego kobietę. Jej oddech był miarowy, oczy
zamknięte.
Ale uśmiechała się przez sen.
ROZDZIAA ÓSMY
To Lina przeniosła Hetty i Sunny do niewielkiego mieszkanka.
- Mieszka tu moja siostrzenica, ale wyjechała za granicę na trzy tygodnie. Do tej pory Jaks na pewno
znajdzie coÅ› innego.
I kogoś, pomyślała Hetty, ale nie powiedziała tego głośno.
- Czy twoja siostrzenica nie będzie miała nic przeciwko temu, że ktoś zajmie jej mieszkanie?
- Oczywiście, że nie. Dla Jaksa zrobi wszystko. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Była
wtedy jeszcze w liceum.
- No, skoro tak... Naprawdę nie będziemy niczego dotykać.
- Dotykajcie, czego chcecie. Za parę tygodni i tak naszej małej przed niczym nie powstrzymasz. Na
twoim miejscu jak najwięcej rzeczy usunęłabym spoza zasięgu jej rączek.
Hetty rzeczywiście tak zrobiła. Rozpakowała i ustawiła kojec oraz łóżeczko, które kupiła z pomocą
Liny. Spacerówkę i nosidełko dla wygody postawiła przy drzwiach.
Jaks najwyrazniej nie spieszył się z odwiedzinami ich nowego gniazdka. Od tamtej wspólnej nocy
Hetty nie
miała od niego żadnej wiadomości. Kiedy obudziła się rano, jego już nie było. Pewnie był tak samo
jak ona zawstydzony tym, co się stało. Nie wiedziała, dlaczego. To ona zachowała się bezwstydnie.
Wręcz go błagała, by zrobił to jeszcze raz i jeszcze.
Nawet teraz na samo wspomnienie aż się zarumieniła. Wciąż nie mogła uwierzyć, że robiła to, co
robiła, że mówiła to, co mówiła, że Jaksa błagała.
Dość. Dość myślenia o tym, co było. Pora trzezwo spojrzeć na świat. Najpierw zadzwoni do Jeannie.
Jeśli nie uda jej się z nią porozmawiać, wyśle list. Nicky chyba go przed nią nie schowa. Jest
złośliwy, ale głównie dlatego, że jest młody i niepewny siebie. Ma zaledwie osiemnaście lat i już jest
ojcem, mężem i właścicielem domu.
Kiedy Sunny zasnęła, Hetty wykręciła numer. Miała nadzieję, że Nicky'ego nie będzie w domu, bo
może znalazł jakąś pracę.
- Jeannie? To ja, Hetty. Chciałam ci tylko powiedzieć, że...
Zanim zdążyła skończyć zdanie, musiała wysłuchać skarg pasierbicy na wysokie wynagrodzenie,
jakiego żądają opiekunki do dzieci, i na koszty utrzymania domu.
- Czy to, że przysłano mi ten formularz z urzędu skarbowego, oznacza, że muszę płacić podatek?
Hetty z przykrością poinformowała ją, że tak.
- Wiem, kochanie, że nie jest ci teraz łatwo, ale dasz sobie radę, jak Nicky znajdzie dobrą pracę.
Tak, jestem pewna, że chce, ale... Tak, wierzę, że jest. Nie, nie mogę w tej chwili wrócić do domu,
mam... A jak Robert? Byłaś z nim na kontroli w przychodni?
Po tym pytaniu musiała wysłuchać z kolei, jak drogo kosztuje dziecko, jego pieluchy, lekarze i
jedzenie. Potem nastąpiło kilka kąśliwych uwag o ludziach, którzy mogą sobie pozwolić na
egzotyczne wycieczki, podczas gdy inni muszą siedzieć w domu i pracować.
- To było ubezpieczenie taty. Nie rozumiem, dlaczego ty je całe wzięłaś.
Hetty nie chciało się przypominać jej, że większość pieniędzy z ubezpieczenia Gusa, niewielkiego
zresztą, poszła na opłacenie leczenia i pogrzebu Sadie oraz na spłatę długów, które zaciągnęła
Jeannie przed ucieczką z domu. A potem był przecież Robert.
- Wiem, że dzieci kosztują, kochanie - powiedziała tylko - ale są warte każdego centa i każdej
minuty, jaką im poświęcisz.
Dopiero kiedy odłożyła słuchawkę, uświadomiła sobie, że nie spytała, czy może wrócić do domu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcÄ™ już wiÄ™cej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates