[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobietami piękniejszymi niż ona, inteligentnymi i doświadczonymi. Było jednak
w niej coś, może nawet wiele rzeczy, których nie rozumiał. To go intrygowało.
A może po prostu bawiła się jego kosztem? Może mimo jej pozornej
niewinności to on wyszedł na głupca?
Ta myśl sprawiła, że zatrzymał się gwałtownie, przez chwilę zmagał się
sam ze sobą, a kiedy znikła mu z pola widzenia, pozwolił jej odejść.
Jednak już wieczorem niecierpliwie wyczekiwał jej w hotelowym holu.
Stukał do pokoju, ale najwyrazniej nie wróciła jeszcze z miasta. %7łałował, że
parę godzin temu zrezygnował z wędrówki jej śladem.
I nagle usłyszał jej śmiech, pojawiła się w drzwiach. Tylko że nie była
sama, towarzyszył jej mężczyzna. Wysoki, ciemnowłosy i bardzo przystojny.
Sorcha śmiała się do niego i wyglądała na szczęśliwą, a on patrzył na nią tak,
że...
Romain tak gwałtownie zerwał się z fotela, że zwróciło to jej uwagę.
Otworzyła usta ze zdziwienia i zaczerwieniła się.
Podszedł do nich tak szybko, że nie zdążyła ochłonąć.
- Romain... - powiedziała z nieukrywaną radością. Syciła się jego
widokiem tak zachłannie, jakby nie widzieli się całymi tygodniami. Zapomniała,
gdzie jest i z kim.
- Sorcha, może przedstawisz mnie temu dżentelmenowi, który wygląda,
jakby chciał mnie zabić - odezwał się z rozbawieniem stojący przy niej
mężczyzna.
Z trudem oprzytomniała.
- 84 -
S
R
- Romain de Valois, proszę, poznaj mojego brata. To Tiarnan Quinn.
Uczucie nagłej ulgi omal nie zbiło Romaina z nóg. Tiarnan musiał coś
dostrzec, ale bardzo dyplomatycznie poprowadził ich do kanapy i zamówił
drinki.
Romain trzymał kieliszek w ręce, która jeszcze wciąż trochę drżała. Znał
oczywiście Tiarnana Quinna, bo kto go nie zna? Ten człowiek był multi-
milionerem - przedsiębiorcą, który zbudował prawdziwe imperium
przemysłowe.
Zupełnie nie był podobny do Sorchy, odziedziczył hiszpańskie geny swej
matki. A Sorcha nigdy nawet nie wspomniała, kim jest jej brat.
To też zdumiało Romaina. Z jego doświadczenia wynikało, że ludzie
znający kogoś wpływowego, bezwstydnie z takich znajomości korzystają. Tym
bardziej jeśli w grę wchodzi pokrewieństwo. A Tiarnan Quinn był jednym z
najbardziej rozpoznawalnych i najpotężniejszych ludzi biznesu na świecie.
Brat Sorchy wyciągnął do niego rękę i dopiero wtedy napięcie prysło.
Przez chwilę prowadzili niezobowiązującą rozmowę, a niebawem Tiarnan wstał
i zaczął się żegnać. Sorcha pożegnała go z uśmiechem, jakby wszystko było w
najlepszym porządku. Nie chciała dodawać mu zmartwień, bo wiedziała, że i tak
miał własne problemy rodzinne.
Kiedy odszedł, ona też wstała i szybko poszła w stronę windy, ignorując
Romaina. Wróciło do niej wspomnienie tamtego poranka.
Dogonił ją prawie natychmiast i wsiadł za nią do windy, a kiedy znalezli
się między piętrami, nacisnął guzik stop".
Próbowała protestować, lecz kiedy wziął ją w ramiona, wszystkie
argumenty straciły moc. Ogarnęło ich szaleństwo i pewnie kochaliby się w
windzie, gdyby Sorcha w ostatniej chwili nie oprzytomniała.
- Nie teraz... nie tutaj - wyjąkała. Resztką woli wyrwała się z jego objęć i
zaczęła poprawiać na sobie ubranie.
- Tak. Tak, masz rację - rzekł, wracając do rzeczywistości.
- 85 -
S
R
A kiedy już oboje doprowadzili się z grubsza do porządku i stali obok
siebie prawie jak obcy, nacisnął guzik jej piętra i winda znowu ruszyła.
W duchu robił sobie ostre wyrzuty. Przecież to nie może tak dłużej trwać.
Chwila razem w windzie, a on rzuca się na Sorchę jak opętany seksem uczniak!
Nie może dopuścić do tego, żeby ta kobieta tak bez reszty nim zawładnęła.
Kiedy tylko odezwał się brzęczyk, Sorcha odetchnęła z ulgą i już nie
oglądając się na Romaina, wysiadła. Drzwi zasunęły się za nią i jej towarzysz
odjechał.
Po nocy spędzonej z Romainem w Indiach zdążyła zbudować sobie całą
uczuciową konstrukcję, która niestety nie miała podstaw. Ona sama była głupia i
naiwna. Niczego się nie nauczyła. Romain sprawił, że się przed nim otworzyła i
powierzyła mu wszystkie swoje sekrety, zakochując się po uszy, jak nastolatka.
Czy nie mógł to być ktoś inny, a właśnie on - Romain de Valois? Ktoś,
kto nie był w stanie odwzajemnić jej uczucia.
- 86 -
S
R
ROZDZIAA PITNASTY
- Okay, Sorcha, popatrz teraz na niego tak, jakbyś go naprawdę kochała!
Sorcha robiła, co mogła. Na ulicy w centrum Paryża, otoczona przez
statystów, patrzyła Zane'owi w oczy. Zdawało jej się, że nie są niebieskie tylko
szare. Czuła jedynie przeszywające ją spojrzenie z drugiej strony ulicy.
- A teraz, Zane, wez ją w ramiona i pocałuj - padła następna komenda.
Zane wykonał polecenie z profesjonalną łatwością i wdziękiem. Na
szczęście w scenie pocałunku kamera skierowana była głównie na niego.
Romain obserwował wszystko na monitorze. Cierpiał męki zazdrości,
widząc, jak Sorcha śmieje się i żartuje ze swoim partnerem. A kiedy się
całowali, to czy Zane musiał ją tak mocno przytulać?
To przekraczało jego wytrzymałość i pewnie wszedłby między nich, nie
bacząc na nic, gdyby nie uprzedził go Simon, który kazał kręcić.
Byli w Paryżu już cztery dni. Praca trochę się przeciągała, bo wynikły
problemy z ubiorami dla aktorów i ze specjalną kamerą, której używał Simon.
Teraz robili już ostatnie ujęcie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates