[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedzie się przestępcom i jeszcze jedna zbrodnia pozostanie bez kary.
Namieszały w mojej głowie duszki co niemiara i zasnąłem dopiero nad ranem.
Byłem zmęczony, ale przynajmniej wiedziałem, jak mam postąpić!
Rankiem, gdy chłopcy pojechali na trening, spakowałem manatki i
wyjechałem z garażu. Miałem zamiar ponownie dotrzeć do Komendy Wojewódzkiej
Policji w Olsztynie i przynaglić nadkomisarza Suświłło do energiczniejszego
działania w sprawie  Baziak kontra zamek . Chłopcom zostawiłem kartkę
następującej treści:
Z pozdrowieniami!
Walka z bandytami to nie zajęcie dla nastolatków i historyków sztuki.
Doszedłszy do takiego wniosku wycofuję się z akcji  Floren i wam nakazuję zrobić
to samo. Jeszcze dziś będę na policji i spróbuję namówić ją, aby czujniej zajęła się
Baziakiem. Sądzę, że mi się to uda. Gdybym poniósł klęskę w gmachu organów
ścigania, wtedy pomyślimy, co robić dalej.
Bądzcie cierpliwi
Paweł
Liczyłem na to, ba, byłem przekonany, że jeśli jeszcze raz i to dokładnie
zreferuję nadkomisarzowi sprawę Baziaka, dni tego łotra będą policzone!
Wyjeżdżałem już z Zalewa, gdy zobaczyłem, że stojący obok toyoty corolli na
warszawskich numerach rejestracyjnych młody mężczyzna z bródką daje mi
rozpaczliwe znaki, aby się zatrzymał.
Stanąłem.
Gość podbiegał i już z daleka krzyczał:
- Jak to miło spotkać warszawiaka!
(Zdradziły mnie numery rejestracyjne).
- Tu nikt nie chce udzielić najprostszej informacji! Uwzięli się na nas czy co?
Wysiadłem z Rosynanta.
- Czym mogę panu służyć? Też jestem tu obcy, ale może...
- Szukam ulicy Cichej numer 14 - brodaty spojrzał na kartkę trzymaną w ręku.
Nagła myśl przemknęła mi przez głowę:  Masz przed sobą Piątkę, speca!
Gdzieś tam aniołek Pawełek załamywał ręce, a diabełek Pawlucha z radości
wymachiwał ogonkiem.  Nieważne. Do dzieła, Pawle.
- Może zechce pan zerknąć tutaj. Mam plan miasteczka - uczyniłem
zapraszający gest ręką w stronę Rosynanta.
Rozejrzałem się wokół. Pusto!
Facet zareagował tak jak zareagowałoby dziewięciu na dziesięciu na jego
miejscu: zajrzał do Rosynanta...
Gdy się pochylał włączyłem przycisk z gazem paraliżującym. Padł, tak to się
kiedyś mówiło,  jak kawka .
- Mała dawka ci nie zaszkodzi - wymruczałem - a przedwczesne przebudzenie
może przynieść dużo kłopotów i nam, i tobie.
Stanąłem na zewnątrz samochodu i potraktowałem rzeczywiście małą dawką
gazu Piątkę. Zostawiłem z szeroko otwartymi drzwiami Rosynanta i poszedłem do
corolli. Kluczyki tkwiły w stacyjce. Wyjąłem je i zamknąłem samochód.
- Jeszcze się przydasz, o ile cię nie ukradną lub nie obrobią dokładnie -
skończyłem znając chorobliwą wręcz miłość naszego narodu do samochodów i
motocykli, szczególnie cudzych.
Wróciłem do Rosynanta. Ostrożnie powąchałem powietrze w jego wnętrzu, ale
nie wyczułem zapachu gazu. Piątka spał za to spokojnie jak niemowlę. Przepchnąłem
bezwładnego na siedzenie obok i ruszyłem modląc się, żeby w maleńkim Zalewie
pech nie zesłał mi patrolu drogówki, który mógłby się zainteresować mężczyzną
leżącym na siedzeniu jeepa.
Na szczęście pech tego dnia zdawał się być daleko. Spokojnie zajechałem pod
dom państwa Bienów.
Wybiegli z niego Andrzej i Aukasz.
- To tak się pan nas pozbywa? - wymachiwał kartką, zapewne moim listem.
- Dlaczego pan jezdzi tak jawnie po mieście, chce pan, żeby go rozpoznali? -
zatroszczył się Aukasz.
- A myśmy już myśleli, że pana porwali! - nie dał się wyprzedzić w trosce o
mnie Andrzej.
Zaśmiałem się.
- Przepraszam, pózniej wszystko wytłumaczę. Na razie niech wam wystarczy,
że nie mnie porwali, tylko ja porwałem!
- Pan?
- Kogo?
- Piątkę, czyli speca.
- A niech to! - chłopcy nie mogli wyjść z podziwu.
- Dobrze już, dobrze! - przerwałem zachwyty. - Andrzej, jest w waszym domu
jakaś pusta piwnica?
- Jasne. Nawet dwie, póki jeszcze nie sezon na ziemniaki.
- No to chodzcie tutaj. Pomóżcie mi drania zataskać do piwnicy.
- Tylko nie wiem... - zająknął się Andrzej.
Rozzłościłem się.
- Czego nie wiesz?! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spiewajaco.keep.pl
  • © 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates