[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podobny do Vidala, nie posiadał jego uroku. Od czasu do czasu rzucał Leonie
spojrzenia, które wprawiały ją w najwyższe zakłopotanie. Natomiast twarz Vidala
nie zdradzała żadnych uczuć. Leonie miała ochotę kopnąć go w kostkę, żeby
wywołać jakąkolwiek reakcję. Nie mogła mu wybaczyć, że wprowadził ją do
gniazda szerszeni.
Senior rodu niewiele mówił. Gdy po skończonym posiłku wstał, wszyscy
zamilkli.
- Małżeństwo mojego syna zostanie uznane za ważne, o ile wezmie ślub
kościelny - oświadczył nieznoszącym sprzeciwu tonem.
- Nie widzę przeszkód - odparł Vidal bez wahania. - Im szybciej, tym lepiej.
54
S
R
- Masz jakichś krewnych prócz ojca? - spytał pan Dos Santos Leonie.
- Nie.
- W takim razie przyjedzie sam.
Wśród zgromadzonych przeszedł szmer. Leonie nie potrzebowała tłumacza.
Wyraznie wyczuwała niechęć obecnych. Przerażała ją myśl o spotkaniu ojca z
wrogim klanem, z teściową na czele. Zerknęła na Vidala w poszukiwaniu wsparcia.
Bez rezultatu. Jedynie wzruszeniem ramion dał do zrozumienia, że przyjmuje do
wiadomości decyzję głowy rodziny.
Odetchnęła z ulgą, gdy goście zaczęli wstawać od stołu. Z trudem
wymamrotała pożegnalną formułkę po portugalsku. Pan domu raczył odpowiedzieć,
jego żona nie.
Drogę powrotną do wieży odbyli w milczeniu. Leonie usiłowała opanować
wzburzone nerwy. %7łal ściskał jej serce na wspomnienie zmarnowanych przez
Caterinę lat na daremnym wyczekiwaniu. Nie wyglądała wprawdzie na zrozpaczoną,
lecz Leonie nie dałaby głowy, czy dobrze wychowana arystokratka nie cierpi w
milczeniu. W końcu nie wytrzymała napięcia i wyraziła głośno swoje wątpliwości.
- Jeśli ci się nie podobała, powinieneś jej wcześniej dać do zrozumienia, że nie
może na ciebie liczyć - dodała na zakończenie.
- Wygląd nie ma dla mnie tak wielkiego znaczenia, jak myślisz - odparł Vidal
z poważną miną:
- W moim przypadku miał.
- Ale z Cateriną nie znalazłbym wspólnego języka, nawet gdyby olśniewała
urodą. To najszlachetniejsza, najmilsza istota, jaką znam, ale brakuje jej obycia i
wiedzy o świecie. Nigdy nie wyjechała dalej niż do Porto.
- To jeszcze nie powód, żeby ją lekceważyć. Za wysoko nosisz głowę.
- Na razie bądz uprzejma skończyć kazanie - rozkazał nieznoszącym
sprzeciwu tonem, takim, jakim wcześniej jego ojciec przerwał rodzinną kłótnię.
55
S
R
Wreszcie dotarli na miejsce. Vidal otworzył drzwi. Wprowadził Leonie do
wąskiego korytarzyka, z którego biegły schody w dół i w górę. Stamtąd skierował
kroki wprost do sypialni. Leonie podążyła za nim.
- Czy obecność taty na ślubie jest konieczna? - spytała nieśmiało.
- Ktoś musi reprezentować twoją rodzinę. Bez obawy, nikt mu złego słowa nie
powie - dodał z ironicznym uśmieszkiem na widok jej spłoszonego spojrzenia. -
Rodzina Dos Santos zawsze przestrzegała zasad dobrego wychowania.
Leonie nie nazwałaby powitania w domu teściów uprzejmym. Na samo
wspomnienie dostawała gęsiej skórki. Zataiła jednak swoje spostrzeżenia, żeby
uniknąć kolejnych zadrażnień.
- Wątpię, czy twoja mama kiedykolwiek uzna mnie za godną waszego
nazwiska - westchnęła ciężko.
- To, czy zdobędziesz jej przychylność, w dużym stopniu zależy od ciebie. Na
razie uzyskaliśmy zgodę na ślub kościelny. Jutro zacznę załatwiać formalności.
- Jak długo musimy czekać?
- Tyle, ile trzeba. Moi ludzie zrobią co w ich mocy, żebyśmy jak najszybciej
mogli stąd wyjechać.
Vidal zdjął koszulę, potem spodnie, rzucił wszystko niedbale na krzesło.
Leonie z zapartym tchem obserwowała, jak odsłania kolejne partie złocistej skóry,
póki nie został w samych bokserkach. Przyćmione światło nocnej lampki
uwydatniało wspaniałą muskulaturę. Mogłaby tak patrzeć całymi godzinami. W
końcu Vidal dostrzegł, że pożera go wzrokiem.
- Zamierzasz tak stać do rana? - spytał z ciepłym uśmiechem bez cienia
złośliwości. - Krępujesz się przy mnie rozebrać?
- Trochę - przyznała Leonie z zażenowaniem.
- W takim razie spróbuję cię ośmielić.
Leonie odetchnęła z ulgą, że nie wyśmiał jej pruderii. Z rozkoszą oddawała
pocałunki. Dotyk delikatnych dłoni, gdy rozpinał jej sukienkę, do reszty ukoił
56
S
R
skołatane nerwy. Przykre wspomnienia minionych godzin zblakły w mgnieniu oka.
Vidal obsypywał najczulszymi pocałunkami jej twarz, szyję, piersi, potem znów
usta, coraz zachłanniej, namiętniej. Poszybowali na szczyty rozkoszy. Wrócili na
ziemię w pełnej harmonii, syci i spełnieni. Vidal wsparł głowę na łokciu i patrzył na
Leonie z zachwytem.
- Wybaczysz mi, moja piękna, że wrzuciłem cię na głęboką wodę? - spytał z
zaskakująco nieśmiałym uśmiechem.
- Podobno to najlepszy sposób, żeby nauczyć się pływać. Jak widać, nie
utonęłam.
- Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Grunt, że Caterina nie wyglądała na
załamaną.
- Czyżby zraniła twoją męską dumę?
- O nie. Może za dużo sobie wyobrażałem, ale nigdy nie chciałem jej zranić.
Zbyt wysoko ją cenię.
- Podejrzewam, że jej rodzina nieprędko przełknie zniewagę.
- Jakoś przeżyją.
Vidal jeszcze raz musnął wargi Leonie, potem wstał i poszedł pod prysznic.
Leonie kusiło, żeby do niego dołączyć, ale zabrakło jej śmiałości. Pożerała Vidala
wzrokiem, śledziła każdy ruch mięśni pod złocistą skórą. Uświadomiła sobie, że
czuje do niego znacznie więcej niż tylko pociąg fizyczny. Wątpiła tylko, czy on
kiedykolwiek odwzajemni jej uczucia. Nagle dopadło ją zmęczenie po burzliwych
przeżyciach minionego dnia. Nie wiadomo, kiedy zapadła w głęboki sen.
Obudził ją blask porannego słońca. Zegar wskazywał siódmą. Vidal znów
zostawił ją samą. Zachodziła w głowę, dokąd wyszedł o tak wczesnej porze.
Poleżała jeszcze chwilę, zbierając siły na spotkanie z teściami przy śniadaniu.
Wreszcie włożyła przejrzysty szlafroczek, którego nie zdążyła założyć wieczorem, i
wyszła do łazienki. Lustro pokazało jej bladą twarz z rozmazanym makijażem, o
którym w zdenerwowaniu zapomniała. Miała nadzieję, że Vidal nie przyglądał się
57
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates